środa, 12 lipca 2017

Niemka

Dwie historie, dwa światy, różne kontynenty i zupełnie odmienne postrzeganie rzeczywistości - to wszystko jednocześnie dzieli i spaja dwie historie przedstawione w "Niemce". Bo cóż może mieć wspólnego dwunastoletnia dziewczynka pochodzenia żydowskiego, żyjąca w strachu w Berlinie, w przededniu wybuchu II wojny światowej, z rówieśnicą mieszkającą w Nowym Jorku na początku XXI wieku? Co łączy te dwie historie? 
Jak rzadko zacznę od minusów. Znacie to uczucie, kiedy prowadzicie samochód i za mocno przyciśniecie gaz? Wówczas samochód bardzo chce jechać do przodu, ale koła buksują w miejscu i przez chwilę nijak nie można ruszyć z miejsca. Kiedy czytałam "Niemkę" miałam właśnie takie uczucie. Autor w pierwszej części bardzo długo nakreśla postacie i tło, w jakim przyszło żyć naszym bohaterom. Hanna wraz ze swoim przyjacielem pogrąża się w zabawie odpychając nazistowską rzeczywistość pochłaniającą Berlin. Opisy wędrówek Hanny po Berlinie ogarniętym nienawiścią zostają zestawione z rozpaczą jej bardzo bogatych rodziców należących do elit miasta. Niestety opisy te są przydługie i dają poczucie beznadziejności. Jeżeli taki był zamysł autora, to osiągnął On sukces. Wyraźnie widzimy, że rodzina Rosenthalów zmierza na dno po równi pochyłej i może ich uratować tylko cud. Podobnie opisy samotnej Ani, która po stracie ojca, żyjąc w Nowym Jorku tylko z matką, nie może wyjść z beznadziejności swojego życia. Pogrążona w depresji mama nie daje dziewczynce poczucia bezpieczeństwa i wydaje się, że nic się już w życiu Ani nie zmieni. Nie ukrywam, że ta część książki mnie zmęczyła. Miałam wrażenie, że do końca powieści będę czytać o poniżeniu, samotności i pustce towarzyszącej po utracie kochanej osoby. 
Na szczęście pojawił się transatlantyk "St. Luis". Od tego momentu historia nabiera tempa zarówno
Pasażerowie transatlantyku "St. Luis" 
w przeszłości jak i w czasach współczesnych. Rodzina Hanny robi wszystko, aby dostać się na transatlantyk płynący na Kubę, która dla ówczesnych osób żydowskiego pochodzenia wydawała się rajem. W tym samym momencie powieści do Anny dociera tajemnicza przesyłka z Hawany i to jest właśnie moment przełomowy powieści. Historia nabiera tempa, a nasze bohaterki zaczynają wychodzić z cienia. Pewne zdarzenia zaczynają przeplatać się ze sobą, niektóre fakty łączą się, aby odkryć tajemnice niepoznane przez dziesiątki lat. Przesyłka z Hawany całkowicie odmienia życie Anny i pozwala jej „odkryć” na nowo nieżyjącego już ojca. 
Ta część książki pochłonęła mnie. Nie znałam historii nieszczęsnego rejsu transatlantykiem St. Luis. Okręt ten wyruszył z 937 pasażerami żydowskiego pochodzenia na pokładzie, którzy uciekali przed nazistowskimi prześladowaniami. Historie pechowego rejsu ukazana została na wielu stronach internetowych, więc nie będę jej przytaczać. Dodam tylko, że na Kubie schronienie znalazło jedynie 29 pasażerów. Część z nieszczęśników, którzy wrócili do Europy wyemigrowało z niej przed rozpoczęciem II wojny światowej (87 osób). 278 osób przeżyło Holokaust, a pozostali zginęli. 
Transatlantyk St. Luis" 
Powieść napisana została dziwnym językiem. Nieraz w reportażach można znaleźć większe emocje niż w tej powieści. Niewątpliwie ułatwia to przebrnięcie przez trudną i tragiczną wręcz historię dziewczynek. Dzieje transatlantyku „St. Luis”, czy też losy samotnej dziewczynki żyjącej jedynie z matka pogrążoną w depresji są tragiczne same w sobie. Taki suchy sposób narracji spowodował we mnie uczucie czytania przez mleczną szybę. Historia jest po prostu smutna, niesie za sobą nostalgię i rozczarowanie. Nawet po zamknięciu książki czułam smutek i bezsilność. Rozumiem, że temat jest trudny i napisano o nim wiele. Ja również przeczytałam wiele książek o zagładzie żydów i obozach zagłady. Jednak po zakończeniu lektury czułam najczęściej złość pomieszaną ze smutkiem. Chęć szukania w Internecie nazwisk i osób, które dopuściły się zbrodni towarzyszyła satysfakcji w momencie czytania o karach, jakie im zafundowano. Po lekturze "Niemki" czułam jedynie smutek i bezsilność. 
Świetny pomysł na powieść i właściwie tylko to ratuje „Niemkę”. Opowiedziana w książce historia jest na tyle ciekawa i zagadkowa, że pomimo minusów, czytelnik czyta do końca z wypiekami na twarzy, Myślę jednak, że pod innym piórem ta historia zyskałaby blasku i szlachectwa. A tak mamy powieść, którą po przeczytaniu odstawiłam na półkę i wiem, że raczej do niej nie wrócę. 

1 komentarz:

  1. Mnie "Niemka" zachwyciła. Nie mogłam się od niej oderwać. To powieść refleksyjna, pełna smutku i rozczarowań. I taka... inna od wszystkich książek, jakie o holokauście przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń