Po serii książek, które były niezłe, ale nie urywały wiadomej części ciała, przyszedł ten moment, kiedy mogę napisać: Ale czaaad! Rewelacja! Ekstra! Bo naprawdę powieść "Gorączka i krew" jest świetna. Wciąga czytelnika niepomiernie i trudno się od niej oderwać. Jest w niej coś takiego, co trzyma jak magnes i za żadne skarby nie chce puścić. Ta powieść to kryminał z domieszką thrillera, posypanego odrobiną magii. Takiej ciężkiej, czarnej i przerażającej magii. Coś wspaniałego.
Po otwarciu książki, czytelnik momentalnie wpada w wir wydarzeń. Pierwsze akapity powodują ciarki na skórze. Stare domostwo na pustkowiu otoczone drutem kolczastym. W środku młoda dziewczyna, maltretowana przez dwójkę okrutnych braci Salaville, walczy o życie. Braciszkowie przywiązali ją do łóżka i okaleczają jej ciało, ale w taki sposób, aby maltretowana Eloise jak najdłużej była świadoma. Brutalnie okaleczana nie zdaje sobie sprawy, że na terenie posiadłości znajduje się kilkadziesiąt innych rozczłonkowanych ciał, które łączy jedno. Wszystkie są pozbawione skóry na twarzy. Dwójka policjantów - Alexandre Vauvert i Eva Svarta - rozpaczliwie próbują pomóc Eloise, co kończy się strzelaniną. Dziewczyna zostaje uratowana, jednak oprawcy giną. Może to i dobrze... Przynajmniej policjanci mają pewność, że więcej dziewczyn nie zginie. Nic bardziej mylnego.
Eva Svarta jest Albinoską. Skrywa tajemnicę, która prześladuje ją przez całe życie. Okazuje się, że jej wspomnienia mają wiele wspólnego z tajemnicą, która pcha nieznane moce do morderstw. Jednak - aby uwolnić się od demonów przeszłości - Eva musi przejść bardzo wiele. Właściwie ociera się o śmierć. Co łączy Evę z brutalnymi morderstwami?
Bardzo, bardzo mi się podobało. Zwykłe klasyczne śledztwo przeradza się w mroczny wyścig z nieznanymi mocami, które są naprawdę przerażające i niosą śmierć. Po drodze do rozwiązania zagadki, czytelnik musi uporać się z elementami gotyckiej mitologii i węgierskimi legendami. Robi się mrocznie i przeraźliwie, trochę jak w opowieściach o Draculi. A kiedy jeszcze poznajemy historię Elżbiety Batory, robi się naprawdę strasznie. A jeżeli do tej wybuchowej mieszanki dodamy jeszcze wilki, które są nosicielami ludzkich dusz, i groźne bóstwa przechodzące do naszego świata przez lustra... Uwierzcie mi, że lektura tej książki budzi prawdziwy strach - głęboki i pierwotny.
Uczucie trwogi potęguje budowa książki. Zbudowana jest z kilku sporych części, w skład których wchodzą krótkie rozdziały. Rzadko kiedy ich objętość przekracza kilka stron, a często zajmują zaledwie pół strony, no może troszkę więcej. Taka budowa powoduje, że cały czas coś się dzieje. Czytelnik nie ma chwili wytchnienia. Cały czas musi gonić, uciekać i pokonywać własne słabości wraz z bohaterami powieści. Trudno było mi odłożyć powieść, a kiedy nie mogłam czytać, ciągle towarzyszyła mi ciekawość, co będzie dalej.
Na pewno „Gorączka i krew” to nie jest typowy kryminał. Owszem – jest ofiara (a właściwe sporo), jest zabójca i para sympatycznych policjantów ściągających przestępców. Różnica polega na tym, że zabójca nie jest tuzinkowy, ofiar jest wiele, a policjanci wyjątkowo wyraziści. Moją ogromną sympatię zyskała Eva, której albinizm dodawał powieści wyjątkowego i specyficznego uroku. Niby nic takiego – ot choroba genetyczna, która każdemu mogła się przytrafić – a jednak w połączeniu z ciemną magią i czarnymi potworami, postać Evy jest bardzo kontrastowa i dodaje powieści wyjątkowego smaczku.
Kochani szukajcie i czytajcie! Zapewniam niesamowitą przygodę, emocję i lekturę, której długo nie zapomnicie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz