środa, 7 lipca 2010

Bo Wróżkowy język giętki


Moja Starsza ma sześć lat. Sześć lat to taki wiek, w którym ja czytałam już książki w stylu "Lato Muminków", "Piotruś Pierwszak" i "Fizia Pończoszanka". (nawiasem mówiąc chciałabym porozmawiać z tłumaczem, który imię "Pipi" skaleczył straszliwie zastępując je imieniem "Fizia"). Moja Starsza literek jeszcze nie składa i wcale mnie to nie dziwi. Gdyby w moim dzieciństwie były książki tak pięknie ilustrowane, a jednocześnie pisane tak nieskładnie literacko, to też bym nie składała tylko oglądała piękne ilustracje.
Opis z okładki:
Nibylandzkie elfy wciąż proszą Bryłkę o pomoc. Jedne chcą, żeby im pomogła szorować podłogi, inne - żeby razem z nimi strzygła gąsienice albo przebierała puszek z dmuchawców. Bryłka nie potrafi nikomu odmówić, choć często wolałaby robić zupełnie co innego! W końcu, nie chcąc nikogo urazić, wymyśla małe kłamstwo. A kłamstwo jak to kłamstwo, zwykle źle się kończy... Zupełnie niespodziewanie Bryłka otrzymuje nowe zadanie: ma się opiekować stadem motyli. Kłopot w tym, że nigdy tego nie robiła! Nie ma pojęcia o ich zwyczajach. A motyle są... No właśnie, jakie są motyle? Co lubią najbardziej? Kiedy Bryłka to odkrywa, zaczyna się prawdziwa przygoda...
Nie potrafię Wam oddać tego, co mi się nie podobało w tej książeczce. Niby wszystko w porządku. Twarda okładka, kredowy papier, przepiękne ilustracje ale... Kiedy czytałam, to język mi się plątał, ciągle przeinaczałam szyk zdania, słowa nie chciały się wydostać i zabrzmieć. Coś było nie tak. Książeczkę tłumaczył Pan Andrzej Polkowski, który przełożył z angielskiego m.in. książki o Harrym Potterze. Wydawałoby się, że tłumaczenie takiej małej książeczki pójdzie gładko, a tu taka niespodzianka.
Dobra, koniec narzekania. Należy chyba wyraźnie powiedzieć, że to książeczka skierowana do dziewczynek a nie do ich Mam. Moja Starsza jest zachwycona. Przecież Bryłka to koleżanka Dzwoneczka! I jeszcze: "Zobacz Mamuś ile jest tych wróżek i o każdej książka... KUPISZ?" A biedna mama na samą myśl o czytaniu kolejnych tomów dostaje gęsiej skórki...
A na zakończenie:
Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:
A czasem był jak piorun jasny, prędki,
A czasem smutny jako pieśń stepowa,
A czasem jako skarga nimfy miętki,
A czasem piękny jak aniołów mowa...
Aby przeleciał wszystka ducha skrzydłem.
Strofa być winna taktem, nie wędzidłem.
- Juliusz Słowacki -

1 komentarz:

  1. Cały czas mnie korci, żeby zaproponować przeczytanie Córkom "Baśni japońskich". Więc proponuję :).
    Z pewnością będą lepiej napisane, a ilustracje... cudowne :).

    OdpowiedzUsuń