środa, 25 września 2013

Książkochłonem jestem na pewno, ale chyba nie do końca uzależnionym.

Swojego czasu portal "Buzz Feed" opublikował listę zachowań świadczących o uzależnieniu od książek. Potraktowałam to oczywiście jako zabawę, jednak dało mi to trochę (tak ociupinkę) do myślenia, czy mój system wartości jest właściwie poustawiany...

Zapraszam

W dzieciństwie książki były Twoimi najlepszymi przyjaciółmi. 
Tak własnie było. Pamiętam trzy ukochane książki wystane przez Mamę w kolejkach (wszak to były lata 80 - te). "Fizia Pończoszanka", "Piotruś pierwszak" i "W dolinie Muminków" były moimi najlepszymi przyjaciółmi. Oczywiście wychodziłam na podwórko, skakałam w gumę i wisiałam głowa w dół na trzepaku, ale niech no tylko ktoś zawołał: "Mam dla Ciebie nową książkę!" Rzucałam wszystko.

Kiedy czytasz dobrą książkę zapominasz o jedzeniu i spaniu. 
Niekoniecznie. Mój organizm sam dba o sen i nawet przy najlepszej książce po prostu zasypiam (podobnie na filmach). Nie umiem pół nocy siedzieć nad książką z wypiekami na policzkach. Zdarzyło mi się to dosłownie kilka razy. A o jedzeniu - z racji moich dzieciaków - muszę pamiętać. Rodzinne posiłki sa chyba jednak ważniejsze niż książka. (o rany, cóż za deklaracja...)

Twoje wzloty i upadki są całkowicie uzależnione od tego, co akurat czytasz.
Nie, ale niewątpliwie mój nastrój uzależniony jest od czytanej właśnie lektury. Widoczne jest to głównie wtedy, kiedy czytam felietony lub wywiady z mądrymi ludźmi. Wywiady z Panem Bartoszewskim, albo felietony Kisielewskiego stanowczo uskrzydlają mój mózg ;-) 

Przeżywasz traumę przez coś, co zdarzyło się „tylko” w książce. 
Nie - stanowczo nie. Może losy bohaterów nieznacznie wpływają na mój nastrój, ale żeby zaraz trauma...

Masz w portfelu na wierzchu kartę do biblioteki, a nie prawo jazdy.
Zgadza się, pierwsze są karty do biblioteki (sztuk trzy) dopiero potem prawo jazdy. 

Myślisz o kolorach w kategoriach serii Penguin Classics

Nigdy o tym tak nie myślałam, ale chyba zacznę. Bardzo mi się to podoba. 

Deszczowe dni>słoneczne dni.
Hmmm, właściwie nie wiem dlaczego. Przecież w słoneczne dni czytanie jest równie przyjemne co w deszczowe. Nagrzane deski tarasowe, donica z pachnącą miętą i macierzanką, kubeczek kawy i toniemy w literkach :-) 

Tak wyobrażasz sobie idealny dom.


Stanowczo nie. Raczej tak:



Przechodzenie obok zamkniętej księgarni jest torturą, a kiedy jest otwarta, nie jesteś w stanie wyjść bez kupienia czegoś. 
Nie tak do końca. Aby to zdanie było prawdziwe musiałabym zarabiać trzy razy tyle ile obecnie. Wchodzenie do każdej otwartej księgarni i wynoszenie z niej za każdym razem nowonabytych książek jest moim marzeniem, niestety codzienność powoduje, że po prostu nie wchodzę do księgarń...

Za każdym razem kiedy rozpoczynasz nowy projekt, musisz najpierw przeczytać mnóstwo książek na jego temat. Zakładasz, że z książek nauczysz się wszystkiego.
Też niezupełnie. Kiedy zabieram się za coś nowego raczej badam po omacku, a dopiero potem czytam i to nie całe mnóstwo książek a jedynie kilka, które uznam za najbardziej pomocne. Raz jeden jedyny przeczytałam mnóstwo książek na jeden temat, co więcej - temat upadł, a ja dalej czytałam... 

Nigdy nie wyśmiewasz tego, kto coś przeczytał, ale szydzisz z tych, co nie czytali. 
O tak - stanowczo. Może nie wprost, ale w duszy na pewno. Żal mi ludzi, którzy na każdy rzucony przez mnie tytuł stwierdzją z udawanym żalem: "Nie czytałem". Są też tacy, którzy udają, że czytali i z tych rzeczywiście szydzę. 


Gdy ktoś przychodzi do Ciebie po radę, dajesz mu książkę. 
Hmm... chyba nie tak. Najpierw rozmawiamy, omawiamy, dyskutujemy, rozkmniamy, rozbieramy na czynniki pierwsze, oceniamy, a na koniec kiedy już nie możemy znaleźć wyjścia, sięgamy po ... wcale nie książkę... sięgamy po internet. Książka jest dla mnie wisienką na torcie, a nie poradnikiem gospodyni domowej. 

Tak wygląda Twoja walizka gdy jedziesz na wakacje.


I znowu nieprawda. Moja walizka wygląda tak: 


Czytnik mieści w sobie dziesięć razy więcej książek, niż jest w tej walizce, a jest malutki i poręczny. Mieści się w każdej kieszonce plecaka, co więcej - mieści się w wewnętrznej kieszeni mojej kurtki :-)


Nie masz pojęcia, co robią na plaży ludzie, którzy przychodzą tam bez książek.
To wcale nie jest śmieszne - ja rzeczywiście zastanawiam się nad tym za każdym razem kiedy widze ludków tępo wpatrujących się w horyzont. A tyle literek czeka... A już dzieci marudzące na zasadzie "Nudzi mi się" doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Co za problem zaprowadzić dzieciaka do księgarni i kupić mu pierwszą lepszą pozycję, na której widok zaświecą mu się oczy? Niech to będzie nawet kolorowanka, albo krzyżówki...

Stos książek przy Twoim łóżku zaczyna przypominać wieżę z gry Jenga. 
Z racji posiadania "Kundelka" nie mam stosu książek przy łóżku. Za to stos książek w moim czytniku rośnie bez przerwy. 

Najseksowniej wyglądają dla Ciebie osoby, które trzymają w ręku książkę.
No to już gruba przesada. Trudno mówić o seksownym wyglądzie osoby, która jest tak zaczytana, że właściwie duchem jest nieobecna. Rozwiany włos, zamglone oczy - to raczej nie jest seksowne, a jedynie intrygujące. 

Im grubsza książka, tym lepsza. 
To też nie tak. Lubię grube książki. Mają często pokręconą fabułę wiele watków i piękny język; taki do podelektowania sie i pozachwycania. Ale książki o normalnej objętości też lubię, zwłaszcza takie 150 - 200 stron na jeden wieczór no może dwa. 

Oceniasz ludzi na podstawie ilości książek, które mają w domu. 
Oceniam i wcale się tego nie wstydzę. Co więcej - jestem zwolennikiem powiedzenia "Powiedz mi co czytasz, a powiem Ci kim jesteś." Przeżywam coś w rodzaju ogromnego rozczarowania kiedy idę do czyjegoś domu, a tam ani jednego słowa pisanego. Powiecie - ład i porządek. Może i tak. Ale jeżeli ktoś czyta, to w jego domu zawsze moim oczom napatoczy się jakaś książka. A tu ani widu, ani słychu. Natomiast jest jedno miejsce w każdym (KAŻDYM) domu, gdzie są książki. To pokój dziecięcy. I to też daje do myślenia. Mam wrażenie, że założenie jest takie: "Czytaj smarkaczu, bo tak trzeba. Dzieci powinny czytać i już. A że dorośli nie czytają to tym się nie przejmuj..." Dodam jeszcze, że moim zdaniem dom bez książek jest po prostu nudny...

Twoja wiara w ludzi wraca, kiedy ktoś przeczyta książkę, którą mu polecałaś.
W żadnym wypadku nie. Moja wiara w ludzi nie opiera się na moich gustach. Wierzę w ludzi bo są obok mnie i zawsze mogę na nich liczyć. Ostatnio kilka osób z mojego życia zniknęło (wyprowadziło się) i pustka po nich jest ogromna. I czy czytają to co im polecę, czy nie - to naprawdę nie ma żadnego znaczenia.

Książka jest zawsze, zawsze lepsza. 
Hmmm to zalezy od nastroju. Kiedy mam nastrój na spotkanie z przyjaciółmi to książka wcale nie jest lepsza...

Jedną z największych przyjemności w twoim życiu jest zapach ksiażek. 
Pod warunkiem, że w bibliotece, a nie w księgarni. 

Bardzo przejmujesz się przemocą wobec książek. 
Tak, bardzo. A już zagięte rogi są dla mnie równie złe, co ciąganie dzieciaków za uszy. 

Oczywiście, że ćwiczysz! 
Oczywiście, że ćwiczę! Zwłaszcza szybkie czytanie!

Zachowujesz się czasami jakbyś cierpiała na bezsenność, a kiedy już zasypiasz, to zwykle z książką w ręku. 
Ja ZAWSZE zasypiam z książką w ręku. Wyjątkiem są sytuacje, kiedy zasypiam przed telewizorem, ale nawet wówczas przenosząc się do sypialni biorę ze sobą książkę. Niestety w takich momentach często nawet jej nie otwieram...

Kończenie dobrej książki jest jak strata przyjaciela. Pomiędzy jedną, a drugą książką jesteś zagubiona. 
Jestem zagubiona to prawda, ale radzę sobie :-)

To by było na tyle. 
Wniosek: Książkochłonem jestem na pewno, ale chyba nie do końca uzależnionym. 

2 komentarze:

  1. Twoje odpowiedzi w większości mogłyby być moimi:) Czyli również nie jestem uzależniona:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego testu wynika, że ja jestem całkowicie uzależniona:)

    OdpowiedzUsuń