czwartek, 25 września 2014

Lektury szkolne

Moja okładka
Moja Starsza uczy się w czwartej klasie. Wszyscy Jej mówią, że to koniec żartów, teraz tylko nauka, stres i zgrzytanie zębów. Ja natomiast jako mól książkowy zacierałam ręce na wspólne czytanie lektur. Kiedy jednak usłyszałam od mamy chłopca uczącego się w innej szkole zestaw lektur zdębiałam. Mikołajek Harry Potter, Lew czarownica i stara szafa... Kurczaki - pomyślałam, nie ma już twórczości rodzimych autorów? Naprawdę trzeba sięgać do takich wątpliwych perełek? Z niepokojem czekałam co przyniesie od swojej polonistki moje dziecię. Początek był dla mnie ciężki. "Akademia Pana Kleksa" ale... we fragmentach. No tak, pomyslałam zrzędliwie - niedługo będą matmę robić we fragmentach. Pomyślałam, że jak wszystkie lektury będą przerabiane we fragmentach to powiem co na ten temat sądzę. Na szczęście moje dziecię ostatnio przyniosło ze szkoły lekturę i stwierdziło, że do końca października mają przeczytać całą. Ucieszyłam się niezmiernie. Oby tylko nie był to jakiś gniot - pomyślałam. Basia wyciąga z teczki książkę, a tam... "Spotkanie nad morzem" Jadwigi Korczakowskiej. Moja ulubiona książka z dzieciństwa! Przeczytałam ją kilkanaście razy i z wielką chęcia posłucham jeszcze raz. Niestety nie było mi dane posłuchać. Moje dziecko wsiąknęło w dzieje Danusi i Elzy co oznacza, że pochłania lekturę "w głowie" a nie na głos. Cóż, bez łaski, przeczytam sobie sama.  

Okładka "współczesna" :-)

1 komentarz:

  1. O, też się tym zaczytywałam swego czasu. Wzruszałam i śmiałam. Ech.

    OdpowiedzUsuń