Dlaczego "Nietakty"? Przecież to kojarzy się ze swoistego rodzaju gafą. A przecież "Nietakty" to piękna książka prowadząca nas przez meandry życia Zofii Komedowej Trzcińskiej. Pomimo tego, że Pani Zofii od sześciu lat nie ma wśród nas, to jednak istnieje w pamięci wielu i właśnie w "Nietaktach". Kobieta urzekła mnie swoim podejściem do rzeczywistości. Brała życie garściami nie bacząc na konwenanse. Odważna i butna. Może tytuł właśnie dlatego? Jej życia starczyłoby na urozmaicenie jestestwa kilku zwykłym "zjadaczom chleba". Tacy niepokorni często są własnie nietaktem dla tych, co tylko z prądem....
Pierwsze wrażenie z lektury jest bajkowe. Panienka Zofia oprowadza nas po majątku, w którym spędziła pierwsze lata swojego życia. Wspomnienia napisane tak, że czytelnik chce dotknąć, posmakować i poczuć. Piękno dożynek, radość dzieciństwa, nawet opis niezręcznych prób zaprzyjaźnienia się z synem Żyda, który wyrabiał landrynki - to wszystko urzekło mnie i zachwyciło. Dalej jest równie ciekawie choć już nie tak sielsko. Zosia od 13 roku życia była żołnierzem AK, a Jej pseudonimy "Zośka" i "Harcerka" mówią same za siebie. (Zdjęcie Zosi z tego okresu umieszczone w książce urzekło moją córkę harcerkę).
Pierwsze wrażenie z lektury jest bajkowe. Panienka Zofia oprowadza nas po majątku, w którym spędziła pierwsze lata swojego życia. Wspomnienia napisane tak, że czytelnik chce dotknąć, posmakować i poczuć. Piękno dożynek, radość dzieciństwa, nawet opis niezręcznych prób zaprzyjaźnienia się z synem Żyda, który wyrabiał landrynki - to wszystko urzekło mnie i zachwyciło. Dalej jest równie ciekawie choć już nie tak sielsko. Zosia od 13 roku życia była żołnierzem AK, a Jej pseudonimy "Zośka" i "Harcerka" mówią same za siebie. (Zdjęcie Zosi z tego okresu umieszczone w książce urzekło moją córkę harcerkę).
Po wojnie przyszedł czas na muzykę, a przede wszystkim jazz. Od tego momentu książki wydarzenia, nazwiska i emocje zaczynają mknąć niczym rwąca rzeka. Festiwale, muzyka, koncerty, kontrakty, a przede wszystkim ukochany jazz - to wszystko miesza się i wiruje aż do zawrotu głowy. Czytelnik zanurza się w wydarzeniach i smakuje je przez pryzmat tego, że jazz był wówczas czymś obcym, zakazanym.
" .... i poznałam Komedę". Muzykujący pan doktor laryngolog urzekł Zofię. To przy nim rozwinęła muzyczne skrzydła. Zresztą gdyby nie Ona Pan Komeda nie doszedłby tam, gdzie doszedł. Mam wrażenie, że określenie "była jego muzą" ma tu idealne zastosowanie. Może nie tyle artystyczne, gdyż Pani Zofia stała mocno na ziemi, ale wsparciem na pewno była ogromnym. Takim życiowym wsparciem. Wspaniała muzyka do filmów "Dziecko Rosemary" i "Nóż w wodzie" jest sukcesem zarówno kompozytora jak i jego żony. Urszula Dudziak określiła Zosię Komedową "artystycznym aniołem stróżem". To określenie pokazuje charakter naszej bohaterki. Trzeba tylko do skrzydeł dodać huragan, bo Pani Zofia tak właśnie szła przez życie.
W dalszej części książki wspomnienia płyną wartko i szybko. Przewijają się wielkie nazwiska: Kisielewski, Kosiński, Polański... długo wymieniać. Wydarzenia mkną z lekkim humorem, okraszone nutką gorzkiej komunistycznej rzeczywistości. Język książki piękny i bogaty nie jest już tak słodki, jak na początku. Ze wspomnień wyraźnie "wystaje" walka z rzeczywistością. Nadal jednak małżeństwo Komedów cieszy się życiem i bierze garściami wszystko to co los przyniesie.
" .... i poznałam Komedę". Muzykujący pan doktor laryngolog urzekł Zofię. To przy nim rozwinęła muzyczne skrzydła. Zresztą gdyby nie Ona Pan Komeda nie doszedłby tam, gdzie doszedł. Mam wrażenie, że określenie "była jego muzą" ma tu idealne zastosowanie. Może nie tyle artystyczne, gdyż Pani Zofia stała mocno na ziemi, ale wsparciem na pewno była ogromnym. Takim życiowym wsparciem. Wspaniała muzyka do filmów "Dziecko Rosemary" i "Nóż w wodzie" jest sukcesem zarówno kompozytora jak i jego żony. Urszula Dudziak określiła Zosię Komedową "artystycznym aniołem stróżem". To określenie pokazuje charakter naszej bohaterki. Trzeba tylko do skrzydeł dodać huragan, bo Pani Zofia tak właśnie szła przez życie.
W dalszej części książki wspomnienia płyną wartko i szybko. Przewijają się wielkie nazwiska: Kisielewski, Kosiński, Polański... długo wymieniać. Wydarzenia mkną z lekkim humorem, okraszone nutką gorzkiej komunistycznej rzeczywistości. Język książki piękny i bogaty nie jest już tak słodki, jak na początku. Ze wspomnień wyraźnie "wystaje" walka z rzeczywistością. Nadal jednak małżeństwo Komedów cieszy się życiem i bierze garściami wszystko to co los przyniesie.
Zdjęcie pochodzi z książki "Nietakty" |
"Jazz to jest poezja muzyki... mówił. I miał rację! Jazzu lepiej się słucha gdy jest wino, gdy ściszonymi głosami toczą się rozmowy, a słuchacze, uczestnicy tych spektakli, zapominają o otaczających ich codziennościach. Jazz to nie jest wyłącznie doznanie estetyczne. To coś znacznie więcej. To przekazywane nam i wzbudzane w nas emocje. Sale koncertowe są dobre dla festiwali i w nich jazz jak najbardziej się odnajduje, ale rodzi się gdzie indziej" No piękne, nieprawdaż?
Nietakty to książka intymna. Wprawdzie niewiele zdradza z życia małżeńskiego, ale ujawnia masę emocji i uczuć. To książka, która z czytania czyni istne dzieło sztuki. Po prostu zachwyca. Polecam.
Dopiero zaczynam czytanie "nietaktów", ale myślę, że i mi powinna się spodobać ta lektura. Trochę mnie martwi, że będzie stosunkowo mało o muzyce.
OdpowiedzUsuń