Lektura twórczości Pani Puzyńskiej to wielka przyjemność. Często przy kilkutomowych seriach przychodzi taki moment że mam dość. Czuję przesyt bohaterami, ciągle powtarzającymi się nazwami miejsc i podobnymi zdarzeniami. W serii o Lipowie absolutnie tak nie jest. Każdy tom (zapraszam do recenzji "Motylka", "Więcej czerwieni" i "Trzydziestej pierwszej") wprawdzie niesie za sobą sporą dawkę powtarzalności, ale nie gryzie ona, a jedynie wprowadza moją głowę i serce w stan błogości. Po prostu uwielbiam styl autorki, spokój Lipowa, trochę niezdarnego Daniela Podgórskiego, dziwaczną Klementynę Kopp.... lubię i już.
Tym razem główną rolę w intrydze grają szachy. Gambit królewski to otwarcie rozgrywki, jak się okazuje bardzo znane w świecie szachistów. Nie wiem, czy autorka książki gra w szachy. Jeżeli nie, to wspaniale przygotowała się do powieści. Ale od początku.
Pewnego dnia w okolicach Lipowa młodszy aspirant Daniel Podgórski zostaje wezwany do domu, w którym znaleziono zwłoki miejscowej kwiaciarki. Wydaje się, że wizyta stróżów prawa jest rutynowa, gdyż ze względu na podeszły wiek kwiaciarki, jej śmierć nie budzi podejrzeń. Dopiero ratowniczka z pogotowia zaczyna snuć przypuszczenia, że zgon Małgorzaty Głuszyńskiej nastąpił z przyczyn, które trudno nazwać naturalnymi. W salonie policjanci zastali stół nakryty do podwieczorku z rozstawioną szachownicą. Na ciele denatki znaleziono niezdarnie wytatuowane litery, których znaczenie stanowi nie lada zagadkę. Nagle autorka przenosi czytelnika do XIX wieku, gdzie poznajemy młodego utalentowanego szachistę, śmiertelnie zakochanego w przepięknej pannie Agnieszce. Kariera szachisty kwitnie, miłość z panienką już mniej... Co wspólnego mają podwieczorki z gambitem królewskim? I co oznacza tatuaż na ciele kwiaciarki?
Jak zwykle wątków pobocznych jest całe mnóstwo. Mamy więc wytwórnię płyt CD i całą masę powiązań rodzinnych (i nierodzinnych) które dodatkowo komplikują sytuację. Znajdziemy też konie, stadninę, utalentowaną amazonkę i kobietę, która przebiła twarde serce Komisarz Kopp. W serii o Lipowie urzeka mnie jednak coś zupełnie innego. Owszem, intryga w każdym z tomów jest dobra i przemyślana, ale ja kocham te książki za poniższe:
Po pierwsze - każda z powieści pachnie polską wsią i świeżym ciastem upieczonym przez niezawodną mamę Daniela Podgórskiego. Bije z nich spokój i uwielbienie do przyrody. Uwielbiam te opisy.
Po drugie - to niby nic takiego, ale tworzy klimat bezsprzecznie. Jeżeli do akcji rusza Daniel, to niewątpliwie autorka napisze o nim "młodszy aspirant Daniel Podgórski". Jeżeli Klementyna uczyni coś w sprawie, to na pewno będzie to opisane jako uczynek "Komisarz Klementyny Kopp". To pełne nazewnictwo wszystkich i wszystkiego, niektórych może drażnić i nie ukrywam, że w pierwszych tomach było męczące. Z czasem jednak ten "chwyt" mnie przekonał i wzbudził moja sympatię. Tworzy to specyficzny klimat każdej powieści. Nie do podrobienia.
Po trzecie - Komisarz Klementyna Kopp. No kocham Babeczkę całym sercem! :-))) Kontrowersyjna starsza Pani z wytatuowanymi rękoma, ciągle w skórzanej kurtce i z nieodłączną butelka Coca - coli. Samotna, kochająca kobiety, niezrównoważona emocjonalnie, niegrzeczna, wręcz chamska. No cudo po prostu.
Nie będę zachęcać za bardzo. Kto czytał wcześniejsze tomy, ten pewnie "Z jednym wyjątkiem" ma już dawno za dobą. A kto nie czytał - niech żałuje :-)
Jeszcze nie spotkałam się z autorką, ale zamierzam to zmienić. Zmienić, ponieważ widzę kolejne recenzję jej powieści, co równa się z większą chęcią przeczytania początkowo Motylka, a później zobaczymy. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/