Jak każda Mama "książkocholiczka", obserwując rozwój moich dzieci ze strachem zastanawiałam się, czy moje potomstwo pokocha słowo pisane. Starsza tak pod koniec trzeciej klasy wsiąkła w "Dzienniki Cwaniaczka", a potem już poszło. Chlipała nad losami Nemeczka w "Chłopcach z placu Broni", a na wakacjach nie rozstawała się z kolejnymi tomami "Zwiadowców". A Młodszy? Do niedawna nie rokował nadziei na zostanie "książkochłonem". Poczytywał po stronie jakieś książeczki, ale dziwnym trafem, jak tylko zaczynał czytać, ogarniało go takie zmęczenie, że kontynuacja lektury była wręcz niemożliwa. Zgnębiona zastanawiałam się, co będzie dalej. Do wczoraj. Po wieczornej kąpieli moje dziecię wyleciało z łazienki w piżamie i z obłędem w oczach latało po mieszkaniu z okrzykiem "Gdzie moja krowa? Gdzie mój czołg?!" Tata z przerażeniem słuchał wznoszonych okrzyków, a mi miód spłynął na serce. Domyśliłam się, że szuka "Wakacji z krową czołgiem i przestępcą", którą to książkę zabrałam Mu z półeczki z zamiarem przeczytania. No!
Kiedy poznajemy Kubę, chłopiec wybiera się właśnie na cmentarz. Idzie tam z dziadkiem, który postanawia wybrać sobie miejsce na wieczne odpoczywanie. Dziadek generalnie ostatnio jest jakiś smutny i bez energii, dlatego mama Kuby podejmuje decyzję o wysłaniu dziadka wraz z wnukiem na wakacje na wieś. Aby Kubie nie było smutno, proponuje również wyjazd najlepszemu przyjacielowi syna - Wojtkowi. Chłopcy są załamani. Kuba marzył o kolonii, a nie o wyjeździe na głupią wieś, a Wojtek nie wyobraża sobie wyjazdu w miejsce, gdzie nie będzie telewizora. Chłopcy robią wszystko, co im przyjdzie do głowy, aby popsuć plany wyjazdu, przez co wdają się w aferę z dyrektorem swojej szkoły oraz z domniemanymi handlarzami dzieci. Niestety - nic z tego. Załamani chłopcy trafiają na wieś do domu Cioci Agnieszki. Wieś okazuje się całkiem interesującym miejscem, a ilość przygód, jakie przeżywają Wojtek i Kuba, starczyłaby na pełnometrażowy film. Wtajemniczać Was nie będę, bo nie mam zamiaru psuć przyjemności czytania.
Nie zniechęcajcie się tym, że "Wakacje..." to kontynuacja przygód naszych dwóch bohaterów. Pierwszy tom pt. "Bery Gangster i góry kłopotów" zupełnie nie łączy się z drugim tomem. Mnie fakt nieznajomości pierwszej części początkowo zniechęcił, ale kazało się, że zupełnie niepotrzebnie.
Książka napisana jest bardzo prostym i zabawnym językiem. Mój syn chichrał się nieprzeciętnie zwłaszcza, gdy chłopcy leczyli swojego kolegę śledziami i mlekiem. Autorka wykazała się świetnym poczuciem humoru i - co ważne - umiejętnością zarażania tym humorem małych czytelników. Przygody naszych bohaterów są tak zakręcone, że w czasie lektury, pełna podziwu czekałam, co mnie spotka na kolejnych stronach. Zresztą nie tylko słowo pisane budziło w Młodszym uśmiech. Powieść jest bowiem okraszona świetnymi ilustracjami Moniki Pollak, które dodają całej historyjce polotu i humoru. Nie ma strony, na której nie byłoby choć maleńkiego obrazka. Ułatwia to dzieciom czytanie, bo przecież im mniejsza ilość literek do pokonania na stronie, tym lepiej. Dzięki ilustracjom książkę - pomimo wizualnej objętości - czyta się błyskawicznie. A jaka duma jest w małym czytelniku że pokonał ponad 200 - stronicową powieść! Nie do opisania...
"Wakacje z krową czołgiem i przestępcą" mogą się również pochwalić świetnym wydaniem. To jest ten format, który znam z powieści wydawnictwa "Skrzat", a który niezmiennie mnie zachwyca. "Nasza księgarnia", jak widać, również świetnie zna gusty małego czytelnika. Bardzo ładna okładka, dobrze rozmieszczony tekst - wszystko na swoim miejscu.
Powieść polecam wszystkim - i małym i dużym. A najlepiej chyba czytać "Wakacje z krową czołgiem i przestępcą" wspólnie. Śmiechu przy takiej lekturze jest co niemiara i - co ważne - nikt się nie nudzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz