poniedziałek, 31 października 2016

Zaginione miasto

Książki czytać uwielbiam, ale niekoniecznie od środka. Kiedy w moje ręce wpada powieść będąca kolejnym tomem serii, najczęściej ją odkładam i już do niej nie wracam. Są jednak takie, które pomimo kilku wcześniejszych tomów, nadal przyciągają i kuszą. Tak właśnie było z "Zaginionym miastem". Z opisu dowiedziałam się, że jest to czwarty tom serii o losach dziennikarza Emila Żądło  i trochę mnie to zniechęciło. Jednak - znając wcześniejszą twórczość Pani Anny Klejzerowicz ("List z powstania" czy też "Ostatnią kartą jest śmierć") postanowiłam podjąć wyzwanie... i nie zawiodłam się. 
Pierwsze spotkanie z Emilem Żądło mnie zirytowało, ponieważ od razu poczułam, że to dalszy ciąg losów sympatycznego dziennikarza. Siedzi bidak sam w redakcji, a z opisu wynika, że te pomieszczenia właściwie są jego jedynym dachem nad głową. Roztrząsa swoje rozstanie z Martą i sporządza bilans życiowych zysków i strat. Na szczęście trwa to krótko, a płaczliwe rozważania Emila przerywa dzwonek telefonu. I w tym momencie wsiąkłam. Nie mogłam się oderwać od lektury, chodziłam z książką wszędzie, nawet podczytywałam na światłach w samochodzie. 
Rozmówcą po drugiej stronie słuchawki był pewien starszy Pan, który opowiedział Emilowi o tajemniczej figurce, ukrytym gdzieś w dżungli mieście i tajemniczych dokumentach. Okazuje się, że od kilkudziesięciu lat prowadzi On badania nad tajemniczym zaginionym miastem. Starszy Pan wyraźnie prosi Emila o pomoc. Spanikowanym głosem stwierdza, że się boi i że ktoś czyha na jego życie. Emil umawia się z tajemniczym rozmówcą na rozmowę następnego dnia. Niestety nic z tego. Zwłoki starszego Pana zostają znalezione w jego własnym mieszkaniu, a Emil zostaje z tysiącem pytań w głowie. Ze strony Policji dochodzenie prowadzi przyjaciel Emila, co umożliwia czynny udział dziennikarza w śledztwie. Policjant Żądło włącza również do sprawy Martę, która jest znawcą kultury i sztuki. Jako pracownik muzeum ma niesamowitą wiedzę na temat zaginionego miasta i legend z nim związanych. Wiedza dziewczyny na temat angielskiego podróżnika Percy'ego Harisona Fawcetta jest początkiem do rozwikłania zagadki. Fawcett w 1925 roku udał się na wyprawę, i niestety nigdy z niej nie powrócił. Pozostały po nim dzienniki i nierozwiązana zagadka połączona z pasją odkrywcy. 
Emil ramię w ramię walczy z Martą o ustalenie, w imię czego zginął Starszy Pan, a czytelnik dzięki ich rozważaniom, zagłębia się w fascynujący świat z początku XX wieku. El Dorado, tajemnicza statuetka i niezbadane dokumenty skutecznie podsycają wyobraźnię czytelnika. Kiedy dodamy do tego fakt, że autorka jest pasjonatką cywilizacji Inków i książkę napisała w oparciu o dość sławną pozycję "Śladami Inków", otrzymamy mistrzowskie połączenie współczesnego kryminału z pasjonującą książką historyczną.  
Anna Klejzerowicz ma dar kreślenia piórem wspaniałych opisów i umiejętność tworzenia niesamowitej atmosfery. Kiedy Emil z Martą analizują sytuację i próbują znaleźć rozwiązanie zagadki czytelnik ma wrażenie że siedzi na kanapie razem z nimi i popija herbatę. Świetne są opisy kota Bolera, który z charakterystyczna dla kotów dumą pokazuje Emilowi co myśli na temat jego wyprowadzki. Podobnież opis kwiaciarni w której Emil kupuje rzadką  orchideę Cattley'a jest tak sugestywny, że zapach kwiatów prawie drażnił mój nos. Podróż przez taką książkę to prawdziwa przyjemność. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz