Co za książka! Zupełnie inna niż wszystkie. Niewątpliwie kontrowersyjna i trudna do zaakceptowania dla wielu czytelników o poglądach odmiennych od moich. Książka, która pokazuje, że słowa "ciąża", "płód" czy "aborcja" mają wiele twarzy, a za każdą dramatyczną decyzją (nieważne czy prowadzącą do porodu, czy do aborcji) stoi zrozpaczona kobieta i wyjątkowa historia.
Gabinet dr. Ireneusza Skrobaka jest tym miejscem, w którym czytelnik spotyka bohaterki powieści. Jedne rozpaczliwie pragną mieć dziecko, inne rozpaczliwie pragną usunąć ciążę, jeszcze inne potrzebują po prostu moralnego wsparcia. Ireneusz Skrobak (nazwisko nieprzypadkowe) podchodzi do swoich pacjentek raczej bez emocji. Te, które odwiedzają go w prywatnym gabinecie mogą liczyć na cień zrozumienia. Niestety pacjentki państwowej przychodni nie mają już tak dobrze. Ireneusza Skrobaka spotykamy na początku powieści, jako lekarza pierwszego "ciążowego" kontaktu. Pojawia się również na końcu, ale już tylko jako tło dla finału. Wyraźnie widać to, że przy pierwszej wizycie nasz doktorek jest dla pacjentek bardzo ważnym "kimś". Pod koniec, kiedy na świecie pojawia się nowe życie, Jego rola dobiega końca. Nie ma już wpływu na nic, może jedynie patrzeć, jak zaczyna się coś pięknego i zupełnie nowego.
Poznajemy historie poszczególnych Pań w bardzo delikatny sposób, bez zbędnych ocen i komentarzy. Każda historia jest bardzo skomplikowana i emocjonalnie rozbujana. Trudno czytać o kobiecie, która bardzo chce mieć dzieci i całe swoje życie podporządkowuje temu celowi. Współczułam kolejnej bohaterce, której mąż miał chorobliwą obsesję na temat wiary i posiadania za wszelką cenę dużej rodziny. Kibicowałam pewnej biznesmence w jej staraniach o potomstwo i pogardzałam panią ginekolog, która pogoniła nastolatkę proszącą o tabletki antykoncepcyjne. I gdy już pogodziłam się, że "Pokalane poczęcia" to właściwie zbiór opowiadań (a ja za opowiadaniami nie przepadam) nagle wszystko zaczęło się zazębiać. Autorka musiała bardzo dobrze znać swoje bohaterki, bo naprawdę po mistrzowsku zaczęła łączyć nitki poszczególnych historii. Finał książki jest po prostu cudowny, a ja wzruszyłam się nieprzeciętnie. Pomijając kwestię religijności, poglądów i ocen, wniosek nasuwa się jeden - każda z decyzji podjętych przez nasze bohaterki była dobra. Ale też każda z nich wpłynęła drastycznie na życie tych kobiet i sprawiła, że świat wkoło nich zawirował.
Powieść, pomimo tego, że porusza bardzo trudny temat, zachwyca humorem. Autorka w powieści umieszcza wiele śmiesznych scenek i dialogów, które pozwalają rozładować emocje. A tych podczas czytania naprawdę nie brakuje. Myślę, że każda z czytelniczek odnajdzie w powieści samą siebie. Jeżeli nie przechodziła podobnych problemów i rozterek, co nasze bohaterki, to na pewno utożsamia się z niektórymi głoszonymi przez nie poglądami. Podczas lektury wiele razy zastanawiałam się jakbym postąpiła, gdybym znalazła się w takiej sytuacji, jak nasza bohaterka. Gdzieś w połowie powieści przestałam snuć takie rozważania i zmusiłam siebie do odbierania powieści jako po prostu - powieści. W innym przypadku zwariowałabym roztrząsając i oceniając poszczególne historie.
Świetna książka. Powinna ja przeczytać każda kobieta; zarówno ta stojąca z transparentem w słynny czarny poniedziałek jak i ta, która trzyma w ręku transparent "Stop aborcji". Każda. Bez wyjątku.
Gabinet dr. Ireneusza Skrobaka jest tym miejscem, w którym czytelnik spotyka bohaterki powieści. Jedne rozpaczliwie pragną mieć dziecko, inne rozpaczliwie pragną usunąć ciążę, jeszcze inne potrzebują po prostu moralnego wsparcia. Ireneusz Skrobak (nazwisko nieprzypadkowe) podchodzi do swoich pacjentek raczej bez emocji. Te, które odwiedzają go w prywatnym gabinecie mogą liczyć na cień zrozumienia. Niestety pacjentki państwowej przychodni nie mają już tak dobrze. Ireneusza Skrobaka spotykamy na początku powieści, jako lekarza pierwszego "ciążowego" kontaktu. Pojawia się również na końcu, ale już tylko jako tło dla finału. Wyraźnie widać to, że przy pierwszej wizycie nasz doktorek jest dla pacjentek bardzo ważnym "kimś". Pod koniec, kiedy na świecie pojawia się nowe życie, Jego rola dobiega końca. Nie ma już wpływu na nic, może jedynie patrzeć, jak zaczyna się coś pięknego i zupełnie nowego.
Poznajemy historie poszczególnych Pań w bardzo delikatny sposób, bez zbędnych ocen i komentarzy. Każda historia jest bardzo skomplikowana i emocjonalnie rozbujana. Trudno czytać o kobiecie, która bardzo chce mieć dzieci i całe swoje życie podporządkowuje temu celowi. Współczułam kolejnej bohaterce, której mąż miał chorobliwą obsesję na temat wiary i posiadania za wszelką cenę dużej rodziny. Kibicowałam pewnej biznesmence w jej staraniach o potomstwo i pogardzałam panią ginekolog, która pogoniła nastolatkę proszącą o tabletki antykoncepcyjne. I gdy już pogodziłam się, że "Pokalane poczęcia" to właściwie zbiór opowiadań (a ja za opowiadaniami nie przepadam) nagle wszystko zaczęło się zazębiać. Autorka musiała bardzo dobrze znać swoje bohaterki, bo naprawdę po mistrzowsku zaczęła łączyć nitki poszczególnych historii. Finał książki jest po prostu cudowny, a ja wzruszyłam się nieprzeciętnie. Pomijając kwestię religijności, poglądów i ocen, wniosek nasuwa się jeden - każda z decyzji podjętych przez nasze bohaterki była dobra. Ale też każda z nich wpłynęła drastycznie na życie tych kobiet i sprawiła, że świat wkoło nich zawirował.
Powieść, pomimo tego, że porusza bardzo trudny temat, zachwyca humorem. Autorka w powieści umieszcza wiele śmiesznych scenek i dialogów, które pozwalają rozładować emocje. A tych podczas czytania naprawdę nie brakuje. Myślę, że każda z czytelniczek odnajdzie w powieści samą siebie. Jeżeli nie przechodziła podobnych problemów i rozterek, co nasze bohaterki, to na pewno utożsamia się z niektórymi głoszonymi przez nie poglądami. Podczas lektury wiele razy zastanawiałam się jakbym postąpiła, gdybym znalazła się w takiej sytuacji, jak nasza bohaterka. Gdzieś w połowie powieści przestałam snuć takie rozważania i zmusiłam siebie do odbierania powieści jako po prostu - powieści. W innym przypadku zwariowałabym roztrząsając i oceniając poszczególne historie.
Świetna książka. Powinna ja przeczytać każda kobieta; zarówno ta stojąca z transparentem w słynny czarny poniedziałek jak i ta, która trzyma w ręku transparent "Stop aborcji". Każda. Bez wyjątku.
bardzo dobra ksiażka, czytałam ją kilka miesięcy temu, a ciągle dobrze ją pamiętam :)
OdpowiedzUsuń