wtorek, 11 października 2016

Królewska heretyczka

Kilka lat temu w HBO oglądałam serial pt. "Dynastia Tudorów". Widowisko, pełne pięknych kostiumów, wspaniałych pomieszczeń i - co ważne - świetnych aktorów. Anna Boleyn była niewątpliwą bohaterką serialu zwłaszcza, że grała Ją przepiękna Natalie Dormer. W jednym z odcinków drugiej serii Anna Boleyn urodziła córkę. Mała Elżbieta stanowiła raczej mało znaczącą postać w serialu, ale z kontekstu wyraźnie wynikało, że dziewczynka była odrzucona i samotna. Historia zakończyła się śmiercią Anny Boleyn, a mała Elżbieta...
No własnie. Losy Elżbiety poznałam zupełnie niedawno i to dzięki polskiej autorce Magdalenie Niedźwieckiej. Książka "Królewska heretyczka" może do historycznych się nie zalicza, ale niewątpliwie kanwą całego pomysłu na powieść są losy Elżbiety I - królowej Anglii. W trakcie czytania powieści zajrzałam do internetu chcąc się przekonać, na ile książka przedstawia historyczną prawdę, a na ile jest zwykłą fikcją literacką. Zarówno Elżbieta I jak i Robert Dudley, Robert Cecil, czy też Maria Stuart zostali przedstawieni z zasady dość wiernie. Oczywiście nikt nie będzie w typowo beletrystycznej powieści szukał historycznej prawdy, ale zadziwiła mnie wierność prawdziwym losom bohaterów.     
Elżbieta I niewątpliwie była wielką królową. Czasy elżbietańskie to okres rozkwitu Anglii. Ta filigranowa kobieta doprowadziła do tego, że Anglia stała się stolicą europejskiej kultury, panowała na morzach,  a Londyn uważany był za centrum europejskiego handlu. Elżbieta I rządziła twardą ręką, co nie było łatwe. W tamtych czasach nie do pomyślenia było, aby kobieta była samotna. Elżbieta (zwana też królową - dziewicą) rządziła samodzielnie przeciwstawiając się plotkom, fałszywym doradcom i nieuczciwym damom dworu. W otoczeniu wieloosobowej świty była wiecznie samotna i poddana ciągłej ocenie. Każdy uważał, że powinna jak najszybciej wyjść za mąż i powić następcę tronu. Elżbieta, pamiętając ojca, który z zasady nie szanował swoich żon, postanowiła jednak rządzić sama. Było Jej ciężko, jako że w ówczesnej Europie władza była domeną mężczyzn, ale udało się i to z jakim skutkiem!
Powieść osnuta jest własnie na samotności i staropanieństwie Elżbiety I. Poznajemy Ją jako dość kapryśną, młodą osóbkę, otoczoną wianuszkiem adoratorów. Nie chce jednak żadnego. Jej serce kieruje się w stronę Roberta Dudley'a, który z kolei kompletnie nie nadaje się na męża królowej. Jako syn zdrajcy nie mógł zostać królem, a co za tym idzie ręka Elżbiety była dla niego niedostępna. Cóż z tego, skoro serce swoje, a rozum swoje... Lata płyną, a sytuacja królowej nie ulega poprawie. Nadal rządzi sama, tyle że jest coraz bardziej nieszczęśliwa.
Urok książki nie należy jednak do królowej. Urok to opisy Londynu, zapach karczmy, strach przed ospą i dziesiątkującą ludność zarazą. To losy Philipa Sieroty, będącego przedstawicielem angielskich artystów i dzieje zwykłej dziewczyny, której los nie szczędził razów i rozczarowań. Cudowne opisy zwykłego życia powodują, że czytelnik ma wrażenie, że już za chwileczkę, już za momencik przeniesie się w tamte czasy. Urzekły mnie opisy domu, który zamieszkiwał właściciel grupy aktorów wraz z żoną. W chwili, kiedy czytelnik Ich odwiedza, właśnie wstawili sobie w otwory okienne szyby. Co za luksus! Albo opisy życia kuchennego na królewskim dworze.... warto przeczytać, naprawdę warto.
Cudowna, bajkowa wręcz lektura, o silnej kobiecie i wyjątkowych czasach.  

1 komentarz:

  1. Bardzo, bardzo Ci jej zazdroszczę, mam ją w ebooku i ciągle brakuje mi motywacji do e-papieru, a tak już bym chciała mieć w tradycyjnej formie.

    OdpowiedzUsuń