czwartek, 4 października 2018

Miłość na dziesiątej wsi

Bardzo, bardzo mi się podobało. Niezapomniany klimat, rewelacyjnie wykreowani bohaterowie, przemyślana narracja ... i ta sielska, wiejska atmosfera, sianem i jabłkami pachnąca!
"Miłość na dziesiątej wsi" to taka jednotomowa saga pokoleniowa. Rozpoczynamy podróż od Jacka i Basi. On zakochany w Sarze (Żydówce z sąsiedztwa) świata poza Nią nie widzi, Ona - zahukana, wiejska dziewczyna, niepewna swojego pochodzenia, a co za tym idzie - narażona na staropanieństwo.  Jacek dla swojej miłości rzuca szkołę, czego rodzice nie mogą mu darować. Za karę zmuszają go do małżeństwa z Basią chcąc Go ukarać związkiem z nieciekawą dziewczyną. Tak zaczyna się saga rodu Cichych. Przepiękny, a jednocześnie tragiczny opis ślubu i wiejskiego weselicha jest początkiem trudnej drogi tej pary. Oboje cierpią, oboje tęsknią i oboje... żyją dalej. Rodzi się dziecko za dzieckiem, co zmusza Basię do pracy ponad siły. Musi wyżywić swoje stadko, a na pomoc męża raczej nie ma co liczyć. Jacek nadal tęskni, a o swoje nieszczęście i ciągłą tęsknotę obwinia Basię. Jest jeszcze sąsiad o nazwisku Zarządca, którego obecność budzi w czytelniku niepokój. Pojawia się zawsze tam gdzie coś się dzieje - tajemniczy, bez korzeni, bez rodziny... I tak rok za rokiem, dekada za dekadą, płyniemy z Cichymi przez życie. Obserwujemy, jak dzieciaki dorastają i nagle uwaga czytelnika przenosi się na ich losy, pozostawiając Basię i Jacka trochę w tyle. Życiowe zakręty i miłosne zawiłości potomków naszych bohaterów są naznaczone brakiem szczęścia rodziców. Jakaś przeklęta jest ta wieś, bo tak naprawdę nikt nie jest do końca szczęśliwy. Nawet miłość - ta odnaleziona i odwzajemniona - jest gorzka i trudna do przełknięcia. Każdy ma jakieś tajemnice, każdy musi uważać, aby nie skrzywdzić bliskich sobie osób...
Powieść ta jest piękna nie tylko dlatego, że mówi o trudnych losach mieszkańców wsi i przeplata konary rodziny Cichych między sobą. Jej piękno wynika również z tego, że przepełniona jest miłością do przyrody i do takiego zwykłego, wiejskiego życia. Autorka pokazuje czytelnikowi, jak bardzo nasze istnienie zależy od natury, od pracy na roli i od miłości do tego, co ziemia nam urodzi. Ja jestem miastowa dziewczyna, ale kiedy czytałam o tym, jak cudownie jest przejść się po polu na początku jesieni, kiedy to wszystko pachnie tą porą roku ... uwierzcie mi - zatęskniłam. Oczywiście, że z książki wyziera również bieda, głód i choroby, bo przecież w okresie międzywojennym (i nawet powojennym), na wsiach było to na porządku dziennym. Nie zmienia to jednak faktu, że od wieki wieków, to przyroda była dla człowieka najważniejsza. Tylko teraz jakoś to nam gdzieś umknęło..... 
"Miłość na dziesiątej wsi" to trzeci tom cyklu "Saga z dziesiątej wsi". Ja to mam przysłowiowe szczęście do sięgania po kolejne tomy w zupełnie przypadkowej kolejności. Dopiero w trakcie lektury powieści, kiedy już się wciągnę i zachwycę, niespodziewanie dowiaduję się, że to któryś tam z kolei tom. Najczęściej jestem wściekła, ale tym razem dobrze się stało. Z docierających do mnie komentarzy wynika, że trzecia część sagi zawiera sporo powtórzeń z poprzednich tomów, co trochę psuje jej atmosferę i czyni ją lekko nudnawą. Ja - na szczęście - nie znam poprzednich części, więc dla mnie to po prostu powieść idealna. 
Zachęcam do lektury. Nie zważajcie na to, że to trzeci tom. Sięgnijcie i zanurzcie się w tym świecie. Świecie znaczonym ciężką pracą na roli i skomplikowanymi losami mieszkańców dziesiątej wsi. 

2 komentarze:

  1. Zgubiłam się trochę. To jednotomowa czy nie? Bo skoro to tom trzeci. ;)

    Czasem lubię sięgnąć po podobne historie, tzn. po sagi rodzinne. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzytomowa, ale trzeci tom można czytać jako samodzielną całość. :-)

    OdpowiedzUsuń