środa, 5 lutego 2020

Oleńka. Panienka z Białego Dworu

Czy znacie takie powiedzenie: "Obyś żył w ciekawych czasach"? To właściwie bardziej klątwa niż powiedzenie, bo życie w ciekawych czasach niewątpliwie oznacza kłopoty. Ciekawe czasy oznaczają, że dużo się dzieje, a jeżeli dużo się dzieje, to ludzie dzielą się na tych, którzy korzystają ze zmian i tych, których zmiany krzywdzą. Nie ulega wątpliwości, że książki ukazujące losy ludzi w I połowie XX wieku to właśnie powieści o ciekawych czasach... Nie ukrywam, że uwielbiam. 
Niedawno zaczytywałam się w serii pt. „Dwieście wiosen”. Trzy rewelacyjne tomy ukazujące zagmatwane losy rodziny Konarskich. Seria urzekła mnie i namiętnie szukałam czegoś podobnego. Na szczęście moje poszukiwania nie były zbyt długie. „Oleńka. Panienka z białego dworu” to pierwszy tom cyklu „Wiek miłości. Wiek nienawiści”. Sami przyznacie, że brzmi ciekawie, zwłaszcza, jeżeli dodamy do tego opis wydawcy, który informuje nas, że powieść opisuje „dramatyczne dzieje polskiej rodziny ziemiańskiej z Wileńszczyzny”. 
Kiedy poznajemy tytułową Oleńkę, żyje sobie Ona jak pączek w maśle. Jest najmłodszą córką bardzo bogatych Państwa Ostojańskich. Ich majątek jest ogromny. Pałac, gorzelnia, stadnina i majątek ziemski, ciągnący się aż po horyzont. Nic więc dziwnego, że Oleńska ma wszystko, o czym tylko zamarzy. Cieniem jedynie kładzie się pochodzenie jej ukochanego Joachima. To prosty nauczyciel w wiejskiej szkole, nie ma więc wątpliwości, że się tatce nie spodoba. Oleńka jest bardzo rozsądną osóbką i zdaje sobie sprawę, że taki mezalians nie wchodzi w grę. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że ten problem za kilka chwil będzie niczym w porównaniu z tym, co szykuje dla niej los. Na skutek pewnych wydarzeń Oleńka zostaje skazana na głód i poniewierkę. Z bogatej panienki musi przeistoczyć się w kobietę, która weźmie los za rogi i nie podda się. Nie traci jednak dumy i świadomości swojego pochodzenia, choć los nie szczędzi jej wyzwań. Dziewczyna, której niczego nie brakowało, musi zadbać o opłaty, jedzenie i buty na zimę… 
Powiem tak – to jest wspaniała powieść na długie, zimowe wieczory. Wydarzenia opisane piękną polszczyzną silnie działają na wyobraźnię czytelnika. Widziałam te pola, pachnące kwiaty i błoto powstałe po w pierwszych ciepłych deszczach. Autorka z wielką wrażliwością dobiera każde słowo tworząc przepiękne obrazy, urzekające odbiorcę. Wielka to przyjemność czytać taką prozę. Nie będę jednak ukrywać, że jeżeli liczycie na szybką akcję, nagłe zwroty i fabułę rodem z Gwiezdnych wojen to nic z tego. To powieść, która chwyta za serce i nie puszcza aż do ostatniej strony. Losy Oleńki są poruszające, ale fabuła niczym nie zaskakuje i jest dość przewidywalna. Nie zabiera to jednak przyjemności czytania. Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy. 

1 komentarz:

  1. Najlepszą oceną w recenzji jest fragment, w której oznajmia się, czy sięgnie się po kolejną część. :)

    OdpowiedzUsuń