poniedziałek, 10 lutego 2020

Syn pszczelarza

Amisze to niewątpliwie jedna z tajemnic współczesnego świata. Nie potrafię pojąć, jak w dzisiejszych czasach potrafią być wierni swoim ideałom. Żyją w odizolowanych wspólnotach kierując się zasadami, które dla większości z nas byłyby nie do przyjęcia. Ich "Ordnung" reguluje wszelkie aspekty codzienności: od techniki, jakiej można używać, po kobiece fryzury i kolor materiałów na ubrania. Mężczyźni do czasu ślubu golą zarost twarzy, a żonaci zapuszczają długie brody. Wąsy są raczej nietolerowane, gdyż kojarzone są z przynależnością do armii, a Amisze są pacyfistami. Nie praktykuje się małżeństw z osobami spoza wspólnoty. (opis za Wikipedią)
„Syn pszczelarza” to książka, której akcja dzieje się właśnie w społeczności Amiszów. Piękna, ciepła, spokojna i urocza powieść, skupiająca się przede wszystkim na uczuciach. Poznajemy rodzinę Abigejl, która po stracie męża postanawia przenieść się na drugi koniec Stanów Zjednoczonych do wspólnoty będącej domem dla jej adoratora z czasów młodości. Do południowego Teksasu przybywa razem z dziećmi. Najstarsza córka Debora to panna na wydaniu, której nowe miejsce absolutnie nie przypada do gustu. Suche połacie ziemi, dziwne zwierzęta i zieleń w szczątkowej postaci przygnębiają Deborę i wzmagają tęsknotę za poprzednim domem. Tęsknota zostaje na szczęście przyćmiona od chwili, w której poznaje Fineasza.
Urzekła mnie historia tego uczucia, podobnie jak i uczucia rodzącego się obok, niejako przypadkiem i bez udziału zainteresowanych. To pięknie opowiedziana historia pokazująca, że pomimo pośpiechu i zagubienia gdzieś tam toczy się zwykłe spokojne życie.
Czytanie o zwyczajach i codziennym życiu Amiszów sprawiło mi wielką przyjemność. Ci ludzie zostali gdzieś w poprzedniej epoce i przepięknie celebrują to, co większości z nas jest nieznane. Zaloty mężczyzny do kobiety to proceder, o którym się mówi, a nie się go wstydzi. Młodzież spotyka się na śpiewaniu i tam rodzą się pierwsze nieśmiałe uczucia. Gdzież tam jest miejsce dla Facebooka i Tweetera? Na szczęście nie ma. Jest za to miłość, rozmowa i nieśmiałe trzymanie się za rękę.
Zapewniam Was, że przy lekturze poczujecie związek z naturą i to ulotne coś, które powoduje, że człowiek jest szczęśliwy. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz