Święta coraz bliżej. Inne niż zawsze, ale - mam nadzieję - równie udane. Wydawnictwa na szczęście nie zmieniły corocznego systemu i pomału z każdej strony śmieją się do mnie okładki z Mikołajem, bombkami, czy też rogami renifera. To taka nowa kategoria, która ma prawo istnienia tylko kilka chwil w roku: beletrystyka świąteczna. Uwielbiam takie książki i nie ukrywam, że zawsze przed świętami szukam świątecznych klimatów.
„Świąteczny trop” mnie zadziwił. Okładka jak najbardziej świąteczna – piękna, butelkowa zieleń w połączeniu z mikołajową purpurą wołała do mnie z daleka, a w środku... rasowy kryminał. Uwierzcie mi, kiedy zamknęłam książkę, byłam zdziwiona i zachwycona zarazem. Autor z taką lekkością splótł ze sobą powieść sensacyjną i świąteczne klimaty, że aż trudno uwierzyć. Pewna lekkość pióra (wydawałoby się, że niewłaściwa dla kryminałów) spowodowała symbiozę między tymi dwoma, tak odmiennymi od siebie gatunkami.
Andy Carpenter mieszka wraz z żoną na przedmieściach. Jego adwokacka kariera dobiega końca i Andy marzy o tym, aby w końcu odpocząć. Nie musi martwić się o pieniądze więc mógłby zakończyć pracę zawodową. Niestety jego ciekawska natura ciągle wiedzie go na manowce. Pewnego dnia spotyka na ławce bezdomnego człowieka, tulącego się do psa. Ponieważ spotkanie przypada na okres przedświąteczny Andy wręcza mężczyźnie jałmużnę. Nie jest to mała kwota więc bezdomny nawiązuje rozmowę. Od słowa do słowa Andy dowiaduje się że ten przypadkowo spotkany człowiek został pobity. Andy postanawia mu pomóc i zapewnia mu dach nad głową. Niestety jego pomoc doprowadza do zdemaskowania mężczyzny. Okazuje się, że jest to Don Carrigan, bezskutecznie od lat poszukiwany przez policję za morderstwo. Wszystkie dowody wskazują że Don jest winny, ale Andy ma wątpliwości. Postanawia bronić Dona i dowieść, że mężczyzna stał się ofiarą spisku. Początkowo działa czysto intuicyjne ale szybko okazuje się że jego intuicja jest niezawodna.
Dalej jest już tylko lepiej. Uwielbiam powieści, w których - jak po nitce do kłębka - czytelnik może składać kawałeczki powieści i samemu próbować odkryć, kto jest winny. A ta powieść to istny zbiór niteczek spłatanych w barwny kobierzec. Świetnie wykreowani bohaterowie i pisarska konsekwencja autora czynią z tej powieści bardzo dobry kryminał. Autor pozwala czytelnikowi odkrywać wraz z adwokatem drobne szczegóły, które, połączone razem, dają odpowiedź na pytanie „kto zabił?”. Trzeba czytać uważnie, bo mnogość bohaterów i wątków może trochę czytelnika zwieść z głównej drogi, ale zapewniam Was, że nie jest to trudne. I ten klimat świąt...
Ja raczej nie sięgam po książki o świątecznej tematyce, choć widzę, że w tym roku święta w literaturze nastały już na dobre. Coraz więcej pojawia się publikacji o podobnej tematyce.
OdpowiedzUsuń