sobota, 27 lutego 2021

Maria. Dziewczyna z kwiatem we włosach

Zacznę trochę inaczej. Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że trudno napisać recenzję krytyczną. Dużo łatwiej piać z zachwytu i wychwalać pod niebiosa nawet mierną książkę. Dlatego - pisząc recenzję - zawsze unikam gołosłownego rozpływania się nad książką. Uważam, że jest to nieeleganckie i jeżeli chcę pozachwycać się powieścią, to raczej staram się to robić w sposób wyważony.  Tak samo krytykuję – nie rzucam ogólników, staram się uczciwie pokazać, co mnie uwiera.
W przypadku Tej książki nie będę sobie żałowała. Po prostu nie mogę, nie potrafię i nie chcę. Ta powieść to po prostu literackie cudo. Balsam dla mojej duszy. Coś pięknego, wspaniałego, wzruszającego, no po prostu finezja. Już pierwsze dwa tomy mnie oczarowały, ale ten zdobył moje serce. Czytałam jak zaczarowana zaniedbując wszystko dookoła. Nie trwało to długo i bardzo żałowałam, że się już skończyło, zwłaszcza że autorka wiele spraw pozostawiła nierozwiązanych. Z jednej strony to dobrze - bo oznacza to zapowiedź kolejnego tomu, z drugiej strony ciekawość mnie zżera od środka i już tupię nóżkami czekając, co będzie dalej.

Biorąc książkę do ręki szykowałam się na spotkanie z Oleńką vel Franką, a tu niespodzianka. Z pierwszych kart macha do nas Maria - córka Aleksandry. Szybko dowiadujemy się, że Oleńka jako bohaterka wydarzeń, raczej już nie wróci. Za to Maria...wydarzenia już od pierwszych akapitów zasuwają jak rozpędzone pendolino. Jeszcze nie przywykłam do niemieckiego nazwiska Marii, a już musiałam, żegnać ze wzruszeniem starych bohaterów i witać nowych. Córka Oleńki ma dziewiętnaście lat i nazywa się Marie vol Lauen. Wychowywana przez Niemkę nie ma pojęcia o swoich polskich korzeniach. Jest piękną dziewczyną przyciągającą wzrok mężczyzn, nic więc dziwnego, że szybko zaręcza się z przystojnym, niemieckim młodzieńcem. Niestety szybko przekonuje się, że jej narzeczony to zwykły zbir zachowujący pozory dżentelmena w esesmańskim mundurze. Ucieka przed nim do Polski, zmienia nazwisko i próbuje normalnie żyć. Niestety rok 1933 i następne lata nie sprzyjają spokojowi. Marię czeka wiele. Straci najbliższych, zyska nowych przyjaciół, a nawet członków rodziny. Będzie piękna i bogata jednego dnia, a poniewierana i brudna następnego. I tak będziemy szli z Marią aż do roku 1944, kiedy to jej życie z jednej strony legnie w gruzach, a z drugiej…

Powieść pełna emocji i wzruszeń. Dawno nie płakałam przy książce. Przy filmie – owszem, ale przy książce? A tu przyznam się, że miałam oczy pełne łez, kiedy kobiety żegnały swoich mężczyzn idących na wojnę. Rozpacz matek walczyła z siłą, którą musiała się wykazać każda Polka. To niebywałe, ile wówczas w tych ludziach było patriotyzmu i miłości do ojczyzny. Niebywałe.

Dodam, że – jak dla mnie – to powieść która przede wszystkim ukazuje siłę kobiet. Opis wojennej codzienności porusza serca i powoduje, że zaciskamy pięści kibicując bohaterkom w walce o godność. Często ta godność znika, ustępując trosce o losy najbliższych. O jakiej godności mówimy, kiedy - chcąc ratować swoje dziecko - musimy oddać się zapijaczonemu, sowieckiemu łajdakowi? Książka ukazuje okrucieństwo II wojny światowej w sposób bardzo emocjonujący. Poprzednie tomy też nie były sielskie anielskie, ale ten wyjątkowo mocno uderza w te tony. Przeciętnemu Polakowi okrucieństwo wojenne kojarzy się z SS - manem i Generalną Gubernią, ale zapewniam Was, że na wschodzie również było nieciekawie. Brudni, zapijaczeni „żołnierze” sowieccy to coś naprawdę koszmarnego. Opisy pociągów wysyłanych na wschód, pełnych matek z dziećmi, strach przed wywózkami, głód to codzienność. To naprawdę straszne czytać o studni wypełnionej ciałami czy też wielokilometrowej kolumnie Żydów idących na śmierć.  

To co przykuło moją uwagę to wspaniałe podejście autorki do tła historycznego. Nie chodzi mi o prawdę historyczną, bo tego nie potrafię ocenić dokładnie. Chodzi mi raczej o oddanie klimatu tamtych czasów. Ułani, konie, szacunek do rodziców, polska wieś, to ciepło i dobro emanujące z ludzi. Trudno to opisać, ale porywa czytelnika i wrzuca w tamte lata z całym balastem tamtych czasów.  Z zazdrością i czułością zarazem czytałam o wiankach we włosach dziewcząt i białych koszulach chłopaków. A już opis żniw…. Coś pięknego.  

Cudowna książka. Rewelacyjna. Wzruszająca. Jedyna w swoi rodzaju. Mogę tak długo, ale nie będę. Zostawiam Was licząc na to, że sięgniecie po tę serię i pozwolicie się zabrać w tamte czasy. Lepszego wehikułu nie znajdziecie.

1 komentarz:

  1. Gosiu muszę przyznać że świetna książka, czytałam ją już jakiś czas i też mega się przy nej wzruszyłam

    OdpowiedzUsuń