niedziela, 25 lipca 2010

Z dwóch punktów widzenia


Mała książeczka wielka duchem. Przeczytałam całą pewnego niedzielnego poranka, kiedy dzieciaki i mąż smacznie spali. Wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Sama książeczka jest godna polecenia. Pisana bardzo prostym językiem, z lekkim poczuciem humoru i stylem, dzięki któremu czytelnik ma wrażenie że czyta o czymś codziennym, co jest bardzo częstym tematem rozmów. Książeczka stanowi zbiór ciekawostek przeplatanych praktycznymi poradami (!!!) dla nastolatków. 
Problem miałam jeden. Ja jako ja, przyjęłam tę książkę jako bardzo ciekawą pozycję na rynku wydawniczym. Natomiast na pewno nie chciałabym, żeby Młodszy (Starsza jeszcze bardziej) dorwał tę książeczkę w wieku dojrzewania bez mojego - czy też Taty - komentarza. Wiele przedstawionych faktów i historyjek przeczytanych przez np. dziewięciolatków może być dla nich śmiesznych i żenujących. A co z tą mniejszością dzieci, na których psychice może zostawić to mniejszy lub większy ślad? Budzi to we mnie sprzeciw. Inny przykład - opowieść chłopca, który opisuje, że podczas masturbacji wyobraża sobie dziewczynki skutkiem czego "zaliczył" już wszystkie koleżanki z klasy wraz z nauczycielką. We mnie budziło to śmiech, ale przestałam się śmiać kiedy wyobraziłam sobie własne dzieci czytające z wypiekami na twarzy. Oczywiście - mam w planach rozmowy z nimi i oswojenie tematu bez zbędnego owijania w bawełnę. Ale nigdy nie wiadomo, co z tych rodzicielskich planów wyniknie. Moje odczucia trochę mnie przestraszyły (czyżbym była pruderyjna i staroświecka w wychowaniu dzieci?) ale tu przekonałam się że nie jestem osamotniona w tych poglądach. 
Podsumowując - z jednej strony świetna książeczka godna polecenia, ale z drugiej - polecam tym, którzy do niej dorośli. 
I jeszcze notka z "Dużego Formatu" "Wielka księga siusiaków" wielka jest tylko z tytułu - tak naprawdę to mała książeczka dwojga Szwedów (a któż inny poruszałby takie tematy jak nie światli Skandynawowie, którzy i o kupie, i o demokracji potrafią dla dzieci napisać bez owijania w bawełnę?). 
"Wielka księga..." wyręcza rodziców w odpowiedzi na wszystkie, naprawdę wszystkie, pytania związane z siusiakiem: od higieny (myć codziennie!), przez masturbację, rozmnażanie (i zabezpieczanie się przed nim), poprzez ciekawostki historyczne (kto wiedział, że słowo "testament" pochodzi o łacińskiego testis, czyli jądro?), opowieści o eunuchach i wielbionych jak gwiazdy muzyki pop kastratach, o tym że Mick Jagger ubezpieczył swojego siusiaka na 1,5 miliona dolarów, i o freudowskiej zazdrości o siusiaka. Chłopcy znajdą też odpowiedzi na pytania dotyczące wzwodów (w czasie snu dochodzi aż do dziewięciu), długości (największe mają Somalijczycy, a najmniejsze Azjaci) i ostrzeżenie, że palenie go skraca (i to nie o milimetry!). Na deser jest też fascynujący rozdział o siusiakach zwierząt (największego siusiaka ma pchła - oczywiście proporcjonalnie do ciała). 
Wydawnictwo Czarna Owca wydało też w serii "Bez tabu" "Małą książkę o miesiączce" (małą, choć rozmiar książki jest taki sam, ale kto chciałby "wielką" kojarzyć z miesiączką lub waginą?). Tam dziewczynki znajdą odpowiedzi na wszelkie pytania dotyczące okresu. A na przyszły rok wydawnictwo zapowiada książkę o cipkach.

2 komentarze:

  1. Hmmm...wszystko zależy od tego jak wcześnie zaczęliśmy odpowiadać na trudne pytania dzieci i jak głęboko chcemy wejść w temat. Nie każdy będzie potrafił i chciał rozmawiać ze swoim dzieckiem o masturbacji i polucjach, o erotycznych marzeniach i pozycjach seksualnych. Wszystko zależy od tego jak blisko jesteśmy z naszym dzieckiem /rodzicom się często wydaje, że mają ze swoim potomstwem świetny kontakt ale potomstwo może mieć na ten temat całkiem inne zdanie/ i na jakim poziomie "tej" wiedzy jest dziecko. Rodzice często czekają na TEN odpowiedni moment żeby zacząć rozmowę z dzieckiem. Jeśli nie zaczniemy tego od najwcześniejszych jego lat, to później będzie coraz trudniej i sztuczniej, a dziecko samo będzie skrępowane tym, że rodzic chce podejmować taki temat. Żeby napisać wszystko co mi przychodzi w temacie do głowy moja wypowiedź byłaby dłuższa od Twojego posta, co byłoby nie na miejscu. Powiem tylko, że najtrudniejszą odpowiedzią na pytanie mojego /wtedy 12 letniego/ syna była ta tłumacząca po co są wibratory. Trzeba pamiętać, że my uważamy dzieci za niewinne podczas gdy prawda jest całkiem inna. Wół często zapomina jak cielęciem był.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki mały dopisek do kawałka "nie chciałabym, żeby Młodszy (Starsza jeszcze bardziej) dorwał tę książeczkę w wieku dojrzewania bez mojego - czy też Taty - komentarza" - w wieku dojrzewanie Twoje dzieci będą już z tą tematyką dawno zapoznane przez rówieśników i powyższe fragmenty mogą je jedynie rozbawić. :)

    OdpowiedzUsuń