czwartek, 19 sierpnia 2010

Konklawe

Generalnie uważam że czyta się dla przyjemności. Oczywiście mam tu na myśli książki a nie czasopisma, bo tych drugich nie poważam ani troszkę. Czytam właściwie od dzieciństwa i staram się traktować tę czynność jako wyjątkowo przyjemny sposób spędzania wolnego czasu. W związku z tym z reguły nie ograniczam się warunkami czy też zasadami. Jedną z niewielu zasad do których się stosuję to czytanie książki do końca, nawet jeżeli nie bardzo mi się podoba. Naprawdę niewiele książek odrzuciłam nie czytając ostatnich wersów. Zasada ta kilka razy doprowadziła do odkrycia perełek, które tak naprawdę dopiero po przeczytaniu całości dawały obraz ich kunsztu (np. "Dom z papieru").
Książka "Konklawe" jest pozycją, którą zaczęłam czytać z wielkim zainteresowaniem. Pasował mi klimat (lubię książki historyczne), pierwsze strony zapowiadały się bardzo obiecująco. Niestety im dalej tym gorzej i im bliżej końca, tym bardziej musiałam sama siebie przekonywać, że moja zasada czytania książek do końca ma sens. Podkreślić trzeba, że książka ma swój klimat który na pewno może zauroczyć, ale niestety mojego serca nie zawojował. 
Notatka wydawnictwa
„Porywająca, piękna, fascynująca powieść!” - Federico Fellini
Młody Riziero zostaje wezwany do Rzymu przez swojego brata monsiniora Pietracutę. Jest rok 1739. W przededniu śmierci Klemensa XII i zwołania konklawe w stolicy apostolskiej wrze. Obserwujący knowania ścierających się frakcji Riziero niespodziewanie staje w obliczu morderstwa. W tajemniczych okolicznościach ginie jego przełożony monsinior Van Goetz. Czy za zbrodnią stoją spiskujący politycy albo masoni? A może ma ona całkiem inne przyczyny?
W pierwszej części cyklu, którego bohaterem jest kawaler Riziero z Pietracuty, czytelnik znajdzie wszystkie elementy dobrej powieści kryminalno-przygodowej: tajemniczą śmierć i uparte dążenie do jej wyjaśnienia, dworskie spiski i szermiercze pojedynki, brawurowe pościgi i namiętne romanse, oszustów i rozbójników, sekrety wolnomularzy i życie codzienne w osiemnastowiecznej Italii...
Książkę warto polecić tym, którzy szukają w literaturze historycznych opisów miejsc i zwyczajów. Akcja umiejscowiona jest w osiemnastowiecznym Rzymie, którego opisy naprawdę działają na wyobraźnię czytelnika. Zresztą autor stanowczo dbał w tym zakresie o szczegóły. Na przykład bardzo podobał mi się opis wizyty w aptece, z której Esterka przynosi maści wyprodukowane z wszelkiego rodzaju ziół. Wyraźnie widać, że medycyna była wówczas w powijakach.  
Z zalet to by było na tyle. 
Książka zrobiła na mnie wrażenie wprawki początkującego autora, który szykuje się do napisania wiekopomnego dzieła, ale postanawia najpierw zbadać czytelników, jak zareagują na jego twórczość. Główny bohater jeszcze jako tako się prezentuje - jest postacią wyrazistą i z wyraźnie sprecyzowanymi cechami charakteru - natomiast pozostałe postacie... cóż... są po prostu nijakie. Po skończeniu książki pamiętałam jedynie opis Hiszpanka, (który zapadł w moją pamięć jako dowód na to, że warto w życiu mieć swoją dumę i odwagę do mówienia tego co się myśli) i Esterki (której było mi szkoda ze względu na rozwiązłość głównego bohatera) 
Autor w kilku miejscach powieści przedstawił sceny - można by rzec - erotyczne, choć to dużo powiedziane. Ja odbierałam je z zażenowaniem. Porównywanie pośladków do "dwóch księżyców w pełni" ... wątpliwe doznania estetyczne.
Na zakończenie dodam, że książka ma ciekawe i niespodziewane rozwiązanie przedstawionej zagadki kryminalnej. Niestety do rozwiązania tej zagadki autor prowadzi nas po sznurku. Czytelnik od początku nie ma wątpliwości kogo podejrzewać, a gdy następuje zwrot to też wiemy w którą stronę zwrócić swoją głowę. Generalnie nie ma miejsca na własne próby dochodzenia "kto zabił". Więcej nie napiszę bo może ktoś jednak po nią sięgnie... 

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa "Oficynka" za co bardzo serdecznie dziękuję. 

1 komentarz:

  1. No, proszę, a mnie Riziero nie wydał się wyrazistym, raczej bezbarwnym. :) Co nie oznacza, że w innych miejscach się nie zgadzamy.

    OdpowiedzUsuń