poniedziałek, 13 września 2010

Mistrzowskie zakończenie

To była jedna z tych książek, których się nie zapomina. Wcale nie ze względu na kunszt pisarza, ponadczasowe tematy, czy też wzniosłe prawdy przekazywane na jej kartach. Powodem jej wyjątkowości jest to, że porusza kwestie, które mogą dotyczyć każdego z nas, czaić się za rogiem i dopaść znienacka. To powieść o ciężkim temacie, zbudowana z mistrzowską lekkością słowa. Ta lekkość aż mnie porażała. Czytelnik "wpada" w słowa i jak na ślizgawce nie może się zatrzymać. Czyta o rzeczach trudnych, wręcz rozpaczliwych, a jednocześnie prze do przodu chcąc wiedzieć więcej, szybciej, dokładniej. 
Głównym bohaterem jest pięcioosobowa rodzina - zarówno poszczególni jej członkowie jak i rodzina jako całość. Każdy z jej członków przedstawia swój punkt widzenia; każdy usprawiedliwia swoje poczynanie. Czytelnik miota się od jednego do drugiego co i rusz zmieniając swój pogląd. Kate od dziecka choruje na białaczkę. Lekarze nie dają jej szans na długie życie. Jeżeli nie znajdzie się idealny dawca krwi, Kate nie przeżyje nawet roku. Rodzice decydują się więc na poczęcie kolejnego dziecka. Anna zostaje poczęta metodą in vitro po dokładnym zbadaniu zgodności genetycznej zarodka z chorą Kate. Na początku każdy mówił tylko o oddaniu krwi pępowinowej, potem przy każdym nawrocie choroby Anna oddaje limfocyty, granulocyty i tak bez końca. W końcu dziewczynka buntuje się. Postanawia walczyć o możliwość samodzielnego decydowania o swoim ciele. 
Książka ma wiele wątków, które stanowią oddzielne historie porywające serce. Historia brata szukającego własnego "ja", zbuntowanego, niewidocznego dla innych, historia adwokata reprezentującego Annę skrywającego sekret, który rujnuje jego życie, historia ojca dziewczynek który jako jedyny stara się zrozumieć Annę i matki która jak lwica walczy o każde swoje dziecię. 
Książka jest smutna, ale nie przygnębiająca. A  już zakończenie przekroczyło wszelkie pojęcie. Nie spodziewałam się takiego... warto przeczytać choćby po to, aby je poznać. 

2 komentarze:

  1. Zarówno książka jak i film bardzo mi się podobały i wciągneły bez końca, nie mówiąc ile łez uroniłam. Bardzo lubię książki Picoult (pod warunkiem że nie czytam ich jedna po drugiej) a ta była jedną z najlepszych i najbardziej wzruszających.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj zrobiłam sobie prezent urodzinowy i kupiłam właśnie tą książkę :) Mam nadzieję, że mi się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń