Każde miasto ma swoją historię. Jedno bardziej chlubną, inne mniej, jeszcze inne wolałoby zapomnieć o tym co wydarzyło się w przeszłości. Moje miasto ma historię bogatą. Było już polskie, niemieckie, szwedzkie, francuskie, a dzisiaj jest znowu polskie - zaniedbane i zapomniane. Niszczono je i odbudowywano po to, aby kolejny najazd znowu je zniszczył. Najpiękniejsze było na początku XX wieku. A teraz? Teraz możemy oglądać zdjęcia z przeszłości i zgrzytać zębami.
Czemu o tym piszę? W moje ręce dostała się książka pt. "Pałac z lusterkami". Nie przepadam za tak zwaną literaturą kobiecą, jednak miejsce akcji spowodowało, że sięgnęłam po nią z ogromną ciekawością. Poza tym książka ma piękną okładkę - delikatną w pastelowych odcieniach, a ja lubię czytać ładne książki.
Pałac z lusterkami jest dworkiem położonym w spokojnej dzielnicy Szczecina, który dla głównej bohaterki Honoraty jest pięknym wspomnieniem z dzieciństwa. Jako dziewczynka przyciskała twarzyczkę do prętów ogrodzenia marząc i wyobrażając sobie wspaniałe życie mieszkańców. Niestety jej własne życie nie było usłane różami. Dało jej nieźle popalić, a jedyne co dobre ją spotkało to córeczka Małgosia. Honorata przez długi czas mieszkała w Warszawie, jednak po kilki porażkach i osobistym nieszczęściu postanowiła wrócić do rodzinnego miasta. Zrozpaczona, bez nadziei na lepsze jutro wsiadła do pociągu relacji Warszawa - Szczecin. I tu zaczyna się robić ciekawie. W przedziale spotyka dobrą wróżkę w postaci Pana Andrzeja który.... Zapraszam do lektury.
Książka jest bajką dla dorosłych. Nie jest to literatura ambitna, ale autorka wcale nie ukrywa tego faktu. Wręcz przeciwnie - ze stylu okładki i opisu wyraźnie wynika, że jeżeli ktoś chce spotkać tu głebokie przemyślenia, to nie ten adres. Jeżeli jednak macie ochotę na "Kopciuszka" dla dorosłych to jak najbardziej. Mnie osobiście bardzo się podobało. Moje serce zdobyła nestorka rodu, szalona babcia z krótką fryzurą, optymistycznym podejściem do życia i miłością do starego Szczecina i starych samochodów. Kobieta bierze życie łyżkami znajdując w nim same pozytywy. A jej historia ... polsko niemieckie życie... powojenne losy... warto poczytać i zastanowić się, ile domów w moim mieście pamięta takie tragedie.
Książka jest pogodna i bajkowa. Pojawia się królewicz, jest bal i wiele innych elementów kojarzących się z baśniową scenerią. Nie zawsze jest cukierkowo. Pod pierwszą (lukrową) warstwą, można zauważyć historię o sile ducha, i walce z przeciwnościami losu. O tym, jak nieraz ciężko rano wstać i iść przez dzień z podniesioną głową.
Autorka sprawnie posługuje się swoim piórem. Język jest prosty i docierający do serca czytelnika. Przez książkę przemknęłam szybko i przyjemnie. Jedyny minus to wielkość czcionki, która przypomina mróweczki. Nie cierpię na wadę wzroku, a lektura tej pozycji w pewnych momentach po prostu mnie męczyła. Mam wrażenie że wydawca chciał zaoszczędzić zmniejszając czcionkę do granic możliwości.
Jeszcze jedna rzecz mnie drażniła, a mianowicie sama Honorata. Ja rozumiem, że człowiek może być nieszczęśliwy, ale jak ktoś podaje rękę, to należy z tego skorzystać, podnieść się i iść dalej. Jest takie powiedzenie, że charakter osoby poznaje się po szklance napełnionej wodą do połowy. Dla optymisty szklanka będzie do połowy pełna, dla pesymisty do połowy pusta. Dla Honoraty wody w szklance było ociupinkę. Drażniło mnie, kiedy pogrążała się w rozpaczy, kiedy nie zauważała światełka w tunelu.
Na zakończenie dodam, że dla mnie wisienką na torcie było miejsce akcji. Szczecin, z jego pięknem i pokręconą historią jest wspaniałym miejscem dla ukazania równie pokręconych losów bohaterów. Sama długo mieszkałam w "poniemieckim" domu i zastanawiałam się, kto mieszkał w moim pokoju przed wojną, co pamiętają mury. Miasto do dziś walczy z przeszłością. Wiele osób - głównie starszych - boi się niemieckojęzycznych wycieczek zwiedzających Szczecin. Na szczęscie historię Szczecina można też pokazać pięknie co udowadnia portal Sedina.pl. Warto zajrzeć.
Pomimo tego, że to ksiązka niezbyt wysokich lotów (jak sama piszesz) wydaje się byc ciekawa. Ja bardzo lubię czytac o moim mieście (mam tu na myśli Poznań i np.:Jeżycejadę:)) i samo to sprawia, że książka ma dla mnie wiekszy urok. A tak poza tym to każde miasto w Polsce ma naprawde ciekawa historię i żałuję, że w odróżnieniu od pisarzy np.: agielskich tak mało z tych historii korzystamy
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś... Z pewnością jak będę miała okazję, to ją przeczytam, ale specjalnie szukać jej nie będę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Podoba mi się tytuł i okładka. Co do treści - nie wiem czy spodobałoby mi się ;P Widzę, że czytasz "Agrafkę" Izabeli Sowy. Mi niezbyt przepadła do gustu, ale jestem ciekawa Twojej opinii ;)
OdpowiedzUsuńjuż wcześniej zwróciłam uwagę na tę książkę. Chętnie bym ją przeczytała, choćby dla samego Szczecina, w którym byłam wieki temu.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej kojarzę ten dom. Do dzisiaj go podziwiam. Jako dziecko idąc po mieście zawsze prosiłam tatę, żebyśmy przeszli koło tego domu i za każdym razem zastanawiałam się w jaki sposób on tak świeci - jakoś nie potrafiłam wtedy wymyślić tego, że są tam lusterka. Dzisiaj nadal ten dom robi na mnie wrażenie i w słoneczne dni lubię wybrać się w tamte strony.
OdpowiedzUsuńA gdzie dokładnie jest ten dom? Qrczę, tyle lat w Szczecinie, a jakoś go nie kojarzę :(
OdpowiedzUsuńTen dom jest na Wojska Polskiego
UsuńPrzeczytałam powieśc i przyznam, że ratuje ją jedynie to, ze dzieje się w Szczecinie.
OdpowiedzUsuń