Nadszedł ten moment, w którym na "Półeczce z niebieskimi migdałami" oprócz okładek książek czytanych przeze mnie i przez Starszą pojawiła się trzecia okładka opatrzona podpisem "Młodszy czyta". Oczywiście książki towarzyszą Młodemu od urodzenia, ale dopiero teraz świadomie wybiera, co chce mieć czytane na dobranoc. Pierwszą książeczką, którą z Tatą maltretowali co wieczór był hipopotamek Maks. Potem przyszła kolej na "Flipka" i ... tak pozostało do dzisiaj. Młody zapałał ogromnym uczuciem do tego zagubionego króliczka i żadna inna nie wiem jak kolorowa okładka nie jest w stanie Go odciągnąć. Czasem jego uwagę przyciąga jeszcze "Tupcio Chrupcio", ale mam wrażenie, że główny powód zainteresowania wynika z tego, że sposób wydania "Tupcia" jest identyczny jak książeczek o ukochanym "Flipku".
O Flipku pisałam już wcześniej jako że dwie pierwsze części czytała jeszcze Starsza. Flipek jest króliczkiem, którego wiatr porwał od Mamusi i Tatusia. Biedny smutny królik tuła się po lesie wraz ze swoją maskotką zajączkiem Przytulaczkiem i szuka swoich rodziców. Na szczęście co chwila spotyka dobre dusze pomagające mu przetrwać w nieprzyjaznym świecie. Pan Jeżyk z całą rodzinką, który organizuje dla Flipka przyjęcie, rodzinka misiów, bóbr stolarz, który zrobił specjalnie dla Flipka drewniany wózek. Jest też Pani Krowa i Pan Borsuk będący dla Flipka wspaniałym przyszywanym dziadkiem. Wszyscy próbują pomóc Flipkowi jednak nic z tego nie wychodzi (bynajmniej w dwóch pierwszych książeczkach). Moje dzieci pokochały Flipka i ciągle zastanawiały się, kiedy w końcu odnajdzie mamę. Starsza na potrzeby młodszego brata wymyśliła nawet historyjkę, w której Flipek spotyka mamę na polu buraków.
Kiedy przyszła do nas paczuszka od Wydawnictwa Wilga z trzecią częścią przygód Flipka radość moich dzieciaków była ogromna. A moja? Cóż... po kilku dniach byłam w stanie cytować niektóre części z pamięci i marzyłam o zmianie repertuaru :-).
Ostatnia część Flipka pod znamiennym tytułem "Nareszcie razem" jest pięknym i wzruszającym ukoronowaniem poszukiwań rodziny. Przyjaciele Flipka postanawiają pomóc mu odnaleźć bliskich. Rozpoczęło się wielkie szukanie. Tymczasem Flipek nie czekając na wyniki poszukiwań ruszył w dalszą drogę. Zmęczony położył się w grocie i zasnął. Śniła mu się mama... na szczęście nie tylko śniła. Okazało się, że mama także go szukała i nareszcie osiągnęła wymarzony cel odnajdując synka. Szczęśliwy Flipek znalazł się w objęciach mamy, taty i trójki króliczego rodzeństwa. Moje dzieciaki też były szczęśliwe.
Książka ma jedną niesamowitą cechę. Jest... smutna to niewłaściwe słowo, to nie te emocje... ona jest jak na książkę dla dzieci niezmiernie poważna. W żadnym wypadku nie należy tego traktować jako wadę. Wręcz przeciwnie. Pani Wanda Chotomska, która literacko ubrała w słowa historię Flipka jest dla mnie mistrzynią przekazywania emocji w sposób, który nawet dla trzylatków jest zrozumiały. Mój synek przy lekturze "Flipka" wykazywał się niezwykłą empatią. Byłam zaskoczona, kiedy w odpowiednich momentach był smutny, mówił o tęsknocie, radości, a nawet wdzięczności za okazaną pomoc. Książka jest po prostu świetna. Pięknie wydana, z kolorowymi ilustracjami, wartościową treścią i pięknym przesłaniem. Każdy rodzic, który chciałby porozmawiać ze swoją pociechą o uczuciach powinien zaopatrzyć się we wszystkie części przygód Flipka. Gwarantuję że będziecie mile zaskoczeni umiejętnościami maluchów w tej kwestii.
Jak widać Młodszy też poleca :-)))
Książka dla mojego brata. Może to przykuje jego?uwagę pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMnie natomiast jeden tatuś opowiadał, że jego synka Filipek strasznie zdołował.
OdpowiedzUsuń