Wiem, że nie jestem oryginalna, ale zakochałam się w twórczości Jodi Picoult. Pierwszą książkę pożyczyła mi koleżanka z pracy (dzięki Gosiu) i po lekturze wsiąkłam. Teraz każda pozycja, wypatrzona w bibliotece jest moja. Tym razem przyszła kolej na "Przemianę".
Poznajemy Junę - kobietę, której los nie oszczędza. Pierwszy mąż zginął w wypadku samochodowym, drugi również nie żył długo. Wraz z Jej siedmioletnią córeczką został bestialsko zamordowany przez przypadkowego cieślę, który pewnego dnia zapukał do drzwi jej domu i poprosił o pracę. Juna pragnie śmierci, jednak jest coś co cienką nitką trzyma ją przy życiu. To maleństwo dojrzewające pod sercem. Kiedy córeczka przychodzi na świat okazuje się, że ma poważną wadę serca i potrzebuje przeszczepu. Po kilku latach znajduje się dawca - człowiek ten bardzo pragnie oddać swoje serce potrzebującej dziewczynce Ona jednak się nie zgadza ponieważ potencjalny dawca jest mordercą jej ojca i siostry. Nawet jeżeli dziewczynka zgodziłaby się na przyjęcie serca to na drodze do przeszczepu stoi jeszcze jedna przeszkoda. Dawca został skazany na karę śmierci, która ma być wykonana przez iniekcję czyli wstrzyknięcie trujących substancji do organizmu. To powoduje że organy nie nadają się do przeszczepu. Rozpoczyna się walka o wszystko... o zmianę sposobu wykonania kary śmierci, o prawdę, o wiarę i ... o miłość.
Książka porusza trudne tematy. Czytelnik zastanawia się nad sensem życia, nad szacunkiem do niego. Przekonujemy się, że nawet to, co wydaje się na sto procent prawdziwie i udowodnione może okazać się zupełnie inne. Autorka "bawi się" wiarą katolicką i pokazuje, że pewne od tysięcy lat uznawane prawdy można bez trudu podważyć.
Autorka spotyka się z wieloma zarzutami np. kwestia pisania wszystkich książek wg tego samego schematu. Rzecz w tym, że rzeczywiście można ten schemat szybko wyczuć, ale czy to cokolwiek przeszkadza? Jej twórczość porusza tak trudne tematy, a zakończenia są tak zaskakujące, że po lekturze długo nie można się otrząsnąć.
Podsumowując: książkę należy wziąć do rąk tylko wówczas, kiedy dysponuje się sporą ilością wolnego czasu. Dlaczego? Ponieważ kiedy czytelnik rozpocznie lekturę, ta go wciągnie, przenicuje jego umysł na lewą stronę, a na zakończenie wypluje z ogromną ilością przemyśleń i wątpliwości.
Serdecznie polecam.
Jestem fanką Jodi i na tą książkę czekałam z wypiekami. Oj nie zawiodłam się. A jest faktycznie jak napisalaś. Raz się dorwawszy nie da się odłożyć.
OdpowiedzUsuńteż jestem fanką tej autorki . Zapraszam na mój blog
UsuńNo nie jesteś jest nas więcej heheh :)
OdpowiedzUsuńO tak, Picoult potrafi wciągnąć w swój wykreowany świat od początku do końca ;)
OdpowiedzUsuńLubię tę pisarkę za kontrowersyjne tematy jakie podejmuje w swoich książkach, za przełamywanie tabu, po prostu Jodi Picoult nie pozostawia czytelnika obojętnym :)
Wiele książek pisanych jest według tego samego schematu. Czyż na końcu każdego prawie kryminału nie dowiadujemy się, kto stoi za sprawą? Czy w przeważającej większości romansów kochankowie nie łączą się na zawsze? Schemat to schemat, czasami to irytuje, czasami nie. Ale faktycznie, jeśli czyta się ileś książek jednego autora, może to męczyć.
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam Jodie Picoult. Tej książki jednak jeszcze nie czytałam. Muszę nadrobić:)
OdpowiedzUsuńJa też lubię Picoult, ale ta książka akurat mi się nie podobała...
OdpowiedzUsuń