"Wrota czasu" to książka, która wprawiła mnie w podziw już na samym początku. Ujęła mnie piękną okładką, starannym wydaniem i ...tajemnicą. Już po przeczytaniu kilku zdań umieszczonych na obwolucie czytelnik ma chęć i potrzebę czytania tu i teraz.
Do wielkiego, tajemniczego domu posadowionego na skraju urwiska wprowadza się dwójka dzieci - Julia i Jason. Dzieciaki są inteligentne i ciekawskie dzięki czemu bardzo szybko wpadają na trop tajemnicy i zagadki ukrytej w czeluściach domostwa. Dołącza do nich Rick - przyjaciel z sąsiedztwa. Wspólnie odkrywają tajemnice związane z poprzednim właścicielem domu. Krok po kroku rozwiązują kolejne zagadki. Każda rozwiązana tajemnica prowadzi do następnej. Mamy tu tajemnicze drzwi, listy pisane szyfrem, cztery klucze i Nestora, który na pierwszy rzut oka jest tylko ogrodnikiem, jednak po pewnym czasie czytelnik zaczyna mieć duże wątpliwości, czy tylko ogrodnikiem.
Dzieci mają do przejścia trudny szlak najeżony niebezpieczeństwami i zagadkami. Tajemnica kryje się tuż za rogiem. Czy uda im się ją rozwikłać? Co dalej?
Jeżeli z czterech jedno otworzysz przypadkiem
Z czterech trzecie wskażą motto
Z czterech dwoje zaprowadzi na śmierć
A jedne z czterech - poprowadzi na dół.
Książka skierowana jest do młodszego czytelnika. Wydawca stanowczo stanął na wysokości zadania i zrobił wszystko, aby ułatwić Mu sprawę. Stosunkowo duża czcionka, krótkie rozdziały i sporo ładnych rysunków powodują, że książkę czyta się jednym tchem. Każdy rozdział liczący 6-8 stron poprzedzony jest kartą tytułową. Kiedy mamy do czynienia z zagadką (listem, rebusem, szyfrem) pokazana jest ona na rysunku. Zachęca to do czytania a jednocześnie pozwala na mały oddech. Młody, początkujący czytelnik z wypiekami na twarzy będzie pochłaniał kolejne rozdziały, ja natomiast (też z wypiekami) pochłonęłam całe "Wrota czasu" w jeden dzień. Treść jest naprawdę porywająca. Przypomniały mi się czasy końca podstawówki, kiedy to "Tajemnica zielonej pieczęci" i "Przygody Tomka Sawyera" były na porządku dziennym. "Wrota czasu" działają na moją wyobraźnię tak, jak te książki z lat dziecinnych. Nic dookoła się nie liczy, tylko treść.
Dodam jeszcze że książka zachwyciła mnie okładką. Śliczna obwoluta godna jest pochwały lecz ja sięgnęłam do tego co znajdowało się pod nią i ... oczom moim ukazał się stary podniszczony zeszyt. Wrażenie to robi niemałe. Zresztą cała książka jest świetnie stylizowana na kajet pełen tajemniczych zapisów i wskazówek.
Kiedy skończyłam lekturę byłam mocno rozczarowana. Okazało się, że to właściwie tylko przygrywka do dalszych przygód bohaterów. Autor rozpalił moją wyobraźnię, po czym kazał czekać do kolejnych części. Sięgnęłam więc do internetu i znalazłam informację że cała saga składa się z dwunastu tomów. Jestem zachwycona. Starsza ma dopiero osiem lat, ale myślę że niedługo przysiądzie do lektury. Dwanaście tomów... balsam na mą duszę.
Na zakończenie dodam, że jedna scena bardzo mnie rozbawiła. W pewnym momencie dzieciaki idą na pocztę odebrać przesyłkę, która adresowana jest do właściciela domu. Pani pracująca na poczcie jednocześnie jest bibliotekarką w miejscowej bibliotece. Zdaje sobie Ona sprawę, że nie powinna wydać paczki dzieciom, jednak czyni to pod pewnym warunkiem. Każde z nich ma przez dwa tygodnie przeczytać książkę, a następnie opowiedzieć jej treść. Książki wybrane dla poszczególnych bohaterów to oczywiście opasłe tomiszcza, ale czego się nie robi dla rozwikłania kolejnej zagadki... Reakcja dzieci na podstęne przymuszenie do lektury zdobyła moje serce :-)
Podsumowując: "Wrota czasu" to pozycja, którą warto mieć na swojej półce w kilku egzemplarzach. Jeden dla siebie i kilka na prezenty dla zaprzyjaźnionej młodzieży. To książka, która rozpala wyobraźnie lepiej niż telewizor i konsola razem wzięte! A co najważniejsze - przyjemność czytania jest naprawdę ogromna.
Czuję Twój entuzjazm przez szklany ekran;) Zapisuję sobie tytuł, chociaż na razie gustujemy w nieco "młodszych" lekturach. Wciąż zastanawiam się czy mój syn równie mocno zachwyci się "Wyspą skarbów", "Panem Samochodzikiem" i "Czarnymi Stopami" jak ja kiedyś... Dobrze mieć na wszelki wypadek coś współczesnego. A jak to było w Waszym wypadku?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wow, aż ma się ochotę od razu sięgnąć po tą powieść :D
OdpowiedzUsuńmoja Groszek dostała w prezencie, a czytaliśmy w domu i my, teraz mamy już chyba wszystkie części mi też bardzo podoba się okładka! zapraszam do mnie asymaka.blog.interia.pl pozdrawiam
OdpowiedzUsuń