Książki - te papierowe - zalegają w moim domu i mnożą się w cudowny, niezrozumiały dla mnie sposób. Wydaje mi się, że własnie wygospodarowałam dla nich trochę przestrzeni, a już tam są i śmieją się bezczelnie z mojej bezradności. Czytnik e-booków jakoś nie pomógł, bo nijak nie mogę się do niego przekonać (w nieprzekonaniu pomógł mi mój mąż anektując czytnik na czas bliżej nieokreślony). Cóż - trudno. Mam książek mnóstwo i nie zamierzam rezygnować z przyjemności ich gromadzenia. (Rodzino - wybacz) Niemniej jednak radosną wieść niosę - do gustu przypadło mi słuchanie audiobooków.
Wieczorny spacer z psem do niedawna był czynnością, której - delikatnie rzecz biorąc - nie lubiłam. Teraz - smycz w rękę, telefon w kieszeń, słuchawki na uszy i ... sama przyjemność.
Do audiobooków przekonała mnie niedostępność książki tradycyjnej pt. "Tajemnica Abigel". Sentyment do niej mam wielki z racji serialu, który z wypiekami na policzkach oglądałam brzdącem jeszcze będąc. W okresie późniejszym z zacięciem książki szukałam, jedna w żaden sposób znaleźć jej nie mogłam. Moja radość była więc przeogromna kiedy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Bona wznowiło tę książkę. Szaleńcza radość natomiast nastąpiła wówczas, gdy w moje ręce dostał się audiobook z "Tajemnicą..." czytaną przez Annę Nehrebecką. Z lekką taką nieśmiałością zaczęłam słuchać. Na początku zachwytu nie było. Literek nie ma, odbiór zupełnie inny, myśli gdzieś uciekają, rąk nie ma czym zająć... jednak kiedy akcja poszła do przodu - zachwyt fanów audiobooków zrozumiałam.
Fabułę pewno każdy zna, jako że w latach osiemdziesiątych furorę robił węgierski serial pod tym samym tytułem. W skrócie rzecz biorąc nastolatka Gina zostaje umieszczona przez ojca na pensji im. biskupa Matuli w Arkodzie. Dziewczyna nie może zrozumieć postępowania swojego ojca, jest zła i nieszczęśliwa, nie potrafi zaprzyjaźnić się z przebywającymi tam dziewczętami, próbuje nawet ucieczki. Z czasem dowiaduje się , że ojciec miał powody aby umieścić ją na tejże właśnie pensji o tak ostrym rygorze i wielu procedurach utrudniający kontakt ze światem zewnętrznym. Urzekły mnie opisy dnia codziennego, lekcje, wspólne czytanie, problemy nastolatek i wszechmocna Abigel, (pomnik dziewczyny z dzbanem w ręku) do której dziewczęta zwracały się ze swoimi problemami.
Historia piękna, a zakończenie zaskakujące.
Urzekł mnie język, jakim napisana jest ta książka. Słowa płyną same, czarują i otaczają niezwykłą magią języka. Może to kwestia interpretacji p. Anny Nehrebeckiej...
Piękna książka, pięknie przeczytana...
Spacery z psem kontynuuję, tym razem w towarzystwie p. Magdaleny Zawadzkiej i "Wyznań chińskiej kurtyzany".
Dodam, że przy dodawaniu okładki w tym poście naszła mnie jeszcze jedna myśl. Cudownie jest wybierać, którą okładkę książki zamieszczę na blogu :-)
Nehrebecką uwielbiam, serial pamiętam, chętnie posłucham:)
OdpowiedzUsuń