piątek, 22 marca 2013

Na skraju ciszy

Uwielbiam kryminały - takie prawdziwe kryminały. Nie chcę gniotu w stylu kryminału zaprawionego romansidłem. Chcę prawdziwej zagadki; z "trupem na samym początku", klasyczną zagadką kto zabił i sprawcą odkrywanym na samym końcu powieści. Ostatnio czytałam właśni taki kryminał. Taki prawdziwy klasyczny kryminał pt. "Na skraju ciszy".
Na początku oczywiście jest zagadka. A dokładniej rzecz biorąc - film stanowiący zagadkę. Widać na nim morderstwo młodej kobiety dokonane brutalnie i z zimną krwią. Film z gatunku snuff  przewija się przez całą powieść i stanowi element, który po cichu spaja całą intrygę. Drugim spoiwem jest milcząca pisarka książek dla dzieci. Tyle spoiw żywych. Jest jeszcze martwe spoiwo w osobie zamordowanej Rebeki - młodej dziewczyny, która w pewnym okresie swojego życia jest za bardzo ciekawska. Zagadkę bestialskiego mordu Rebeki próbują rozwikłać policjanci. Alex, Peder i Fredrika. Każdy z nich oprócz rozwiązywania kryminalnej zagadki ma do rozwikłania węzeł problemów pochodzący z życia prywatnego. Pikanterii i smaczku dodają relacje z wewnętrznego dochodzenia, z których każda odkrywa niewielki rąbek tajemnicy morderstwa. Jak się okazuje w całości powieści relacje te nie odgrywają zbyt dużej roli, ale w trakcie lektury naprawdę stanowią urozmaicenie godne uwagi.
"Na skraju ciszy" jest pierwszą książką autorstwa Pani Olsson, którą przeczytałam. Nie ukrywam, że jako kryminał powieść naprawdę mnie zachwyciła. Oczywiście nie jest to literatura wysokich lotów, ale w kryminałach przecież nie o to chodzi. Chodzi o dobrą zabawę i dobrze skonstruowane "kto zabił". A tu właśnie takie mamy. Zagadka odkrywana jest pomalutku; czytelnik może razem z policjantami analizować, dochodzić, zgadywać i śledzić tropy. Pomagają w tym bardzo wyraziste postacie, dobrze zarysowany pomysł i - co chyba najważniejsze - wyjątkowo dobrze przemyślana fabuła. Nie znalazłam tu żadnych nieścisłości, które w słabych kryminałach bardzo denerwują. Tu wszystko jest dograne do samego końca. Kiedy już czytelnik ma wrażenie, że wszytko wie i szykuje się na koniec powieści, nagle mamy BUM i jeszcze ostatnim tchnieniem autorka zaskakuje. To jest to co tygrysy lubią najbardziej.
Książka jest  przyjazna czytelnikowi. Krótkie rozdziały dają wrażenie wyjątkowej lekkości czytania. Do tego każdy rozdział podzielony jest na kilka scenek i to również pomaga. Niestety ja powieść czytałam na czytniku, a tu poszczególne scenki nie zostały od siebie oddzielone, chociażby małym odstępem. Powodowało to często moją frustrację, gdyż gubiłam wątki nie wiedząc, że to co czytam dotyczy już innego bohatera. Myślę jednak, że to niewielka wada w porównaniu z przyjemnością czytania, jaką dała mi ta powieść.
Podsumowując - kryminał, jakiego było mi trzeba!

3 komentarze:

  1. Będę miał na uwadze, ale po kryminały sięgam coraz rzadziej. Mam jakiś przesyt.

    OdpowiedzUsuń
  2. To chyba coś dla mnie. Ostatnio mam jakiś szał na punkcie kryminałów i szukam tych dobrych

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej nie przeczytam. Wolę gnioty zaprawione romansidłem od takich kryminałów.

    OdpowiedzUsuń