środa, 9 lipca 2014

Mocne uderzenie po szczecińsku

Jestem Szczecinianką. Trudno mówić "rodowitą", ponieważ ten zwrot jest dla mnie tożsamy z przysłowiowym "z dziada pradziada", a nikt w Szczecinie z racji wojennej zawieruchy nie jest "z dziada pradziada". Niemniej jednak zarówno ja jak i moi rodzice urodziliśmy się w Szczecinie. Miasto piękne, specyficzne, zwane "Paryżem Północy" ze względu na mnogość gwiaździstych placów. Z drugiej strony miasto bez tożsamości i pomysłu na siebie. Nie ulega jednak wątpliwości, że Szczecin jest kolebką wielu jedynych w swoim rodzaju wydarzeń i ludzi. W czasach komunizmu, kiedy większość Polski pochłaniała czarna rozpacz, tu - z racji portu i "marynarskich" eskapad - można było więcej. Więcej możliwości, więcej kontaktów, więcej nowinek z zachodu. Nic więc dziwnego, że to właśnie tu pojawiły się pierwsze jaskółki muzycznych nowinek. To tu po raz pierwszy zawitał rock and roll. Niestety ten rodzaj muzyki nie odpowiadał ówczesnym władzom komunistycznym w związku z czym Franciszek Walicki (muzyk i kompozytor) złagodził "imperialistyczny" charakter rocka zastępując jego nazwę określeniem big bit.
Autor książki "Mocne uderzenie..." Wojciech Rapa jest znanym wokalistą, kompozytorem i dziennikarzem muzycznym. Współpracował z wieloma sławnymi artystami, brał udział w prestiżowych festiwalach, co więcej - sam był "sprawcą" kilku świetnych muzycznych zespołów. Nic więc dziwnego, że czytelnik zagłębiając się w muzyczne zakątki Szczecina nie stoi z boku, a wpada w specyficzny klimat tamtej epoki. Często trudno nadążyć za opisami, nazwiskami czy też nazwami klubów i lokali. Ale przecież tak właśnie było: Byle do przodu bo świat stoi otworem! "Mocne uderzenie po szczecińsku" jest książką pokazującą właśnie, że ówczesna młodzież mogła wiele i robiła wiele. 
Książka podzielona jest na kilka części. Autor wyraźnie zarysował granicę pomiędzy historią poszczególnych zespołów, a opisami karier wyjątkowych solowych głosów. Mnie urzekł rozdział opisujący ówczesny sprzęt muzyczny. Po jego lekturze powiedzenie "Polak potrafi" nabiera zupełnie innego znaczenia. Własnoręcznie zrobione gitary (tzw. samopały) robiły dużą furorę. "Na pewno cenną wskazówką był plan szczegółowy zbudowania samemu gitary elektrycznej któy został zamieszczony w miesięczniku "Młody Technik". Uśmiałam się do łez.
"Mocne uderzenie po szczecińsku" to książka wieloznaczeniowa. Najprościej mówiąc - to emocjonalnie dojrzały przewodnik po zespołach i przedstawicielach muzyki lat 60 i 70. Dla co wrażliwszych - to księga wspomnień, charakterów i uczuć ówczesnych młodych ludzi, którzy pomimo szarzyzny tamtych czasów próbowali żyć i bawić się jak koledzy z zachodu. Dla Szczecinian ta książka ma jeszcze jedno i to chyba najważniejsze znaczenie - to przewodnik po starym Szczecinie - miescie, którego już nie ma. 
Ze zbiorów Zbigniewa Wróblewskiego
Podróż rozpoczynamy wśród zespołów - "Kon tiki", "Czerwono - Czarni", "Nieznani", "Sorrento" - wszystkie te zespoły wywodzą się właśnie ze Szczecina. Co więcej - organizowany wówczas prestiżowy "Festiwal młodych talentów" ułatwiał wyławianie perełek i ich promowanie. Kolejny rozdział ukazuje nam losy szczecińskich artystów. Helena Majdaniec, Janusz Popławski, Grażyna Rudecka i wielu innych solistów z większym lub mniejszym szczęściem zawitali na szczecińskie sceny. Nazwiska może niewiele mówią, ale już tytuły piosenek np. "Zakochani są wśród nas", czy też "Rudy rydz" i "Czarny Alibaba" są powszechnie znane. Śpiewała je cała Polska.
Tłem dla opisów tych zdolnych młodych ludzi jest oczywiście Szczecin sprzed pół wieku. Jakże inny niż ten dzisiejszy! Wszystkie większe imprezy muzyczne organizowane były w lokalach, których już nie ma - pozostało tyko wspomnienie. Kino "Promień" restauracja "Bajka" wielki kombinat gastronomiczny "Kaskada" - to wszystko niestety już nie istnieje. Niestety ludzie o których mowa też często odeszli już do lepszego świata. Na str. 70 autor pisze: "Znany i ceniony założyciel chóru Jan Szyrocki pokładał w Stanisławie wielkie nadzieje na przyszłość związane z jego pięknym głosem o bardzo dużej skali, niezmiernie przydatnej w wykonywaniu muzyki poważnej". Miałam niewątpliwą przyjemność śpiewać i delektować się muzyką pod wprawnym okiem prof. Szyrockiego. Niestety zabrakło Go wśród nas...
"Mocne uderzenie..." to podróż w przeszłość tak inną niż dzień dzisiejszy. Książka wzrusza i zmusza do refleksji. Nie wiem czy by mnie tak zachwyciła gdybym nie znała Szczecina. Na szczęście znam i mogłam delektować się zarówno główną tematyką jak i wspominkami... Polecam - z całego serca polecam.

Powyższe zdjęcie szczecińskiego fotografa Jakuba Bessaraba jest częścią wystawy inspirowanej postacią Heleny Majdaniec. Zdjęcie to urzekło mnie bardzo. Jest po prostu piękne. Na zdjęciu tyłem do nas stoi Helena Majdaniec, która w 2002 r. zmarła. Któż by wówczas pomyślał, że szczeciński Teatr Letni (na zdjęciu) otrzyma własnie imię Pani Heleny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz