Aby scenka dotarła do czytelnika z całym impetem muszę - celem wprowadzenia - wyjaśnić, że kiedy Starsza kilka dni temu wyjeżdżała na obóz, Młodszy kilkakrotnie z nabożeństwem w swych pięcioletnich oczętach powtarzał, że wreszcie będzie miał ŚWIĘTY SPOKÓJ...
...........................................
Młodszy siedzi w kąpieli. W domu cisza. Starsza na obozie, więc nie ma się z kim kłócić, ale i towarzystwa i zabawy w kąpieli trochę brakuje. Młodszy siedzi więc lekko znudzony... (cholernie znudzony raczej) i przelewa monotonnie wodę z kubka do kubka.
Nagle podnosi wielkie oczęta i rzuca w stronę Matki zaskakujące pytanie:
- Mamo, kiedy Basia wraca?
- Za dwa tygodnie
- Ahaa
- A co tęsknisz już?
- Nie, tylko zastanawiam się, ile ten denerwujący, święty spokój bedzie jeszcze trwał...
Tak źle i tak niedobrze :D Mam to samo przy wysyłaniu chłopaków na nocleg do dziadków. Po paru godzinach jest po prostu za cicho :P
OdpowiedzUsuńO tak, święty spokój wcale nie jest taki fajny :))
OdpowiedzUsuńha!ha! A moi teraz mają czas WIELKIEJ MIŁOŚCI. Żyć bez siebie nie mogą co obserwuję z czułością ale i zdziwieniem! Ciekawe jak długo to potrwa? :-)
OdpowiedzUsuń