czwartek, 29 stycznia 2015

Cukiernia pod Pierożkiem z Wiśniami

Ferie zimowe mają to do siebie, że człowiek niechętnie spędza je w mieście. Postanowiliśmy więc wyjechać w góry. Tak dosłownie  w góry, ponieważ noclegi mieliśmy na Szrenicy w schronisku. Z racji tego, że na szczyt trzeba było wjechać wyciągiem (z całym bagażem) należało spakować cztery osoby w trzy plecaki. Oznaczało to walkę o każdy centymetr plecaka. Rzeczy, kubki i inne szpargały oglądane były z każdej strony, a ich przydatność dogłębnie rozważana. To własnie są momenty, kiedy błogosławię mojego Kindle'a. Wrzuciłam tam kilka powieści dla siebie, kilka dla dzieci i wyruszyliśmy. Wieczorem, już na miejscu padło sakramentalne pytanie moich dzięciołków: Mama! Co czytamy? Zaczęłam przeglądać zasoby, po czym okazało się, że gusty jedenastoletniej dziewczynki i pięcioletniego chłopca są diametralnie rozbieżne. W końcu wrzasnęłam: Dosyć! Ja wybieram!" i  na chybił trafił sięgnęłam po "Cukiernię pod Pierożkiem z Wiśniami". Po prostu strzał w dziesiątkę. Książka cudna, niepowtarzalna i warta polecenia.
Dwie dziewczynki Ania i Kicia wychowywane są przez samotnego Tatę. Kiedy okazuje się, że tata musi na pół roku wyjechać, ich rozpacz jest ogromna. Czarę goryczy przelewa fakt, że przez pół roku dziewczynkami będzie zajmować się cioteczna babka. Ania snuje wizje strasznej kobiety, która przez pół roku będzie je tyranizować, tymczasem prawda jest zupełnie inna. Okazuje się, że cioteczna babka jest pełną ciepła i uśmiechu Panią prowadzącą wspaniałą kawiarenkę pod szyldem "Cukiernia pod Pierożkiem z Wiśniami". Atmosfera panująca w cukierni jest urzekająca - ciepła, pachnąca lukrem i bakaliami. Dziewczynki spragnione matczynego ciepła chłoną tę atmosferę jak powietrze. Do tego na horyzoncie pojawiają się nowi przyjaciele, przygoda z teatrem i urzekający Londyn.
Powieść cudowna. To taka odmiana "Mary Poppins" w klasycznym, angielskim stylu. Książka, której się nie zapomina. Czytelnik chłonie atmosferę i płacze, kiedy dochodzi do ostatniej strony powieści. Aromat kawy unoszący się w powietrzu, mleko podawane w maleńkich porcelanowych dzbanuszkach ozdobionych wisienkowym wzorkiem, ciasteczka w kształcie domina, miętowe guziczki... szkoda, że taka cukierenka nie funkcjonuje za rogiem mojej ulicy.
Ważnym elementem książki są przepisy. Kiedy Ani jest smutno i źle, kiedy tęskni albo zwyczajnie się nudzi, ciocia ciągnie ją do kuchni i tam pokazuje jak wyczarować przysmaki. Przepisy są banalnie proste i podane w zrozumiały, dziecięcy sposób. Jeden nawet znalazł zastosowanie w naszej kuchni. Starsza naprawdę bez mojej pomocy (ograniczyłam się jedynie do włożenia blachy do pieca) uczyniła maślane bułeczki. Relacja poniżej:-)
Żałuję tylko jednego. Książkę czytałam na czytniku co oznacza, że nie miałam możliwości podziwiania ilustracji. Wielka, niepowetowana strata. Powieść została wydana przez Wydawnictwo "Dwie Siostry", którego seria książek "Mistrzowie ilustracji" jest po prostu boska. Miałam w ręku kilka powieści z tej serii (m.in. Malutką czarownicę") i każda z nich jest swoistego rodzaju arcydziełem. Ilustracje do "Cukierni..." są przepiękne. Myślę że klimat książki papierowej jest dużo bardziej "angielski" niż e-booka. No cóż - na prośbę Starszej dziś odwiedzam bibliotekę i myślę, że sama przeczytam "Cukiernię..." jeszcze raz delektując się tym razem szatą graficzną.

Produkty przygotowane... :-)

Starsza zaczyna pracę.

Łapki sklejone ciastem... 

Współpraca rzadko spotykana 

Ciasteczka wycięte lądują na blaszce 

Słodkie oczekiwanie :-)

I efekt!  Voila!

3 komentarze:

  1. Chciałabym mieć na półce całą kolekcję MISTRZOWIE ILUSTRACJI! Tej książki jeszcze nie czytałam,ale mam w planach. Nie mam jednak pewności, czy to klimaty dla moich chłopaków ale co tam! Przeczytam ją sobie po prostu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam tę książkę, ale nie wiedziałam, że jest aż tak dobra. Ilustracje mistrzowskie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę dodaję do listy - przeczytać koniecznie! :)

    OdpowiedzUsuń