czwartek, 28 września 2017

Książki, książki i jeszcze raz książki

Książki czytać uwielbiam. Jest to moja pasja, największa przyjemność i - od kiedy prowadzę bloga -  niesamowita przygoda. Uwielbiam książkowe niespodzianki. Uwielbiam czytać książki i czytać o nich. Gdzie czytam o nich? Oczywiście najczęściej w necie; na innych blogach w serwisie "Lubimy czytać", czy też w internetowych księgarniach. Ostatnio jednak dokonałam odkrycia, które mnie zachwyciło, a jednocześnie wstrząsnęło mną, że taka gapa jestem i do tej pory tej pozycji nie zauważyłam. Mianowicie istnieje na rynku gazeta... właściwie to magazyn... a właściwie to książka o książkach. No miód na moje serce :-) 
"Książki" są kwartalnikiem. Jak dla mnie trochę mało, ale patrząc na zawartość, ilość artykułów publikacji i "książkowych zachęcajek", to taka częstotliwość ukazywania się na półkach jest zrozumiała. Zresztą tekstów jest naprawdę sporo i jeżeli czytelnik nie rzuci się na "Książki" z zachłannością dziecka widzącego lizaka, a będzie się delektować zawartością magazynu, to czytania jest dość sporo. 
Każdy tu znajdzie coś dla siebie. Oczywiście najwięcej jest o książkach, ale są one przedstawione w bardzo różnorodnych ujęciach. Urzekł mnie tekst o kobietach marszałka Piłsudskiego, ale nie dlatego, że przedstawiał kolejne ukochane Józefa, ale własnie ze względu na świetne ujęcie tematu. Każda z kobietek zwraca się bezpośrednio do czytelnika. Od matki Marii Billewiczówny aż do ostatniej kochanki Jadwigi Burhardt. Szybkie, wręcz poklatkowe zetknięcie się z każdą z nich, każda inna, każda niepowtarzalna, i nagle strzał. Bo kiedy już z wypiekami na twarzy docieramy do końca tekstu czytamy: "Rozszerzona wersja tekstu ukaże się w przyszłym roku w książce Janusza Rudnickiego".  I w ten sposób moja lista "must have" znowu się powiększyła. 
Należy wyraźnie powiedzieć, że po lekturze "Książek" człowiek dostaje książkowego oczopląsu. "Książkowych zachęcajek" jest bowiem na kartach magazynu mnóstwo, jednak - co warto podkreślić - są one prezentowane w sposób bardzo uporządkowany. Najczęściej prezentuje się po prostu wydawnictwo ze swoimi nowościami. "Wydawnictwo Literackie", "Iskry" czy "Świat Książki" wykupili całe strony i na nich prezentują swoje najbardziej polecane książki. Są też oczywiście całe strony poświęcone tylko jednej książce czy też polecające konkretne wydarzenie literackie. Ja jednak wolałam przeglądać pojedyncze "zachęcajki" zgrabnie uzupełniające miejsce obok lub pod tekstem podstawowym. One raczej zdobią stronę niż denerwują czytelnika, a dzięki zgrabnemu wkomponowaniu w treść stanowią świetne uzupełnienie całości. 
Sporo wywiadów (bo aż cztery), artykuł o pornografii w literaturze z bardzo ciekawą puentą, prezentacja Finalistów nagrody Nike, artykuł o Gombrowiczu, o kobietach rządzących dawną Polską i wiele wiele innych naprawdę ciekawych tekstów. Schemat jest prawie wszędzie taki sam. Pod tytułem znajdziemy okładkę (czy też okładki) książek, które zainspirowały autorów do napisania tekstu. Rewelacyjna sprawa dla tych wszystkich, którzy mają grube portfele i mogą wykupić pół księgarni. Dla pozostałych też, choć oni mogą tylko wpisać wypatrzone tytuły na listę i tęsknie wyczekiwać wolnej gotówki... 
Bardzo podobał mi się tekst Łukasza Orbitowskiego, który opisał swoje podróże w trakcie pisania książki pt. "Exodus". Świetne, choć trochę chaotyczne (na szczęście w sposób zamierzony) ukazanie czytelnikowi, jak ważne jest to, aby autor w trakcie tworzenia książki dbał o nią i podróżował z awłasnymi pomysłami. Nie podobał mi się esej, za to pochłonęłam opowiadanie Toma Hanksa "Trzy tygodnie męki". Urzekł mnie tekst zachęcający do czytania opowiadań. i najkrótsze opowiadanie autorstwa E. Hemingwaya: 
"Sprzedam buciki dziecięce, nigdy nienoszone" 
Spotkamy tu tyle form literackich ile pomysłów przyjdzie czytelnikowi do głowy. Spotkamy wielu autorów, wiele przemyśleń, i co najważniejsze - książki; te dobre i te gorsze. Przecież wiadomo, że przy takiej ilości tekstów jedne podobają nam się bardziej inne mniej. I tak własnie powinno być. 
Dodam jeszcze, że podczas lektury nie obyło się bez wzruszenia z mojej strony, bo na końcu magazynu "Książki" zamieszczone zostało kalendarium i krzyżówka. Jak za dawnych czasów, kiedy z moją mamą w trakcie zakupów kupowałam "Przekrój", "Przyjaciółkę" i "Kobietę i życie" i zawsze było wiadomo, gdzie co znaleźć. W "Książkach" jest tak samo - czysto, porządnie i po kolei. Czysta przyjemność. 
Moi drodzy. Proponuję pójść do kiosku i kupić "Książki". Duży format i porządne wydanie zapewni wam przyjemność i frajdę na kilka dni. Przy kawie w jesienne wieczory rozrywka zapewniona. 
A na koniec przytoczę fragment artykułu pt. "Gonzo", który bardzo mnie rozbawił:
Reporter Ziemowit Szczerek jest niewychowany. Hugo - Bader trochę mniej. "Ech w końcu, po tylu latach, po wręcz smoleńskim pierdolnięciu o grunt latach dziewięćdziesiątych, to miasto zaczyna nabierać kształtów. Serio. Zaczyna się pojawiać forma, której to miasto (nie bardziej zresztą niż cały kraj) rozpaczliwie potrzebowało. Jakoś  się zaczynał Radom powoli unosić nad samym sobą. Nabierać odrobiny tej lekkości, której mu tak, kurwa, potrzeba" - pisze Szczerek o Radomiu. "Polska leje z Radomia, bo Radom jest nią, jest Polską do szpiku kości - i polewając z Radomia, Polska polewa z samej siebie. Polska wbiła sobie do swojego głupiego łba, że jest od Radomia w jakikolwiek sposób lepsza. O kurwa, to dopiero jest beka. Ej, Polska. Nie jesteś. Jesteś dokładnie tak samo chujowa". 

1 komentarz: