piątek, 1 września 2017

Czekam na Ciebie

Mam dwie ukochane autorki. Pierwsza to Jodie Picoult, która ostatnio napisała powieść pt. "Małe wielkie rzeczy". Książka zachwyciła i potrząsnęła mną niczym landrynkami w pudełku. Druga pisarka to Lisa Scottoline, która również słynie z książek silnie naładowanych emocjami. Jej powieści też porywają niczym rwąca rzeka. No i własnie. Po zamknięciu książki pt. "Małe wielkie rzeczy", powinnam dać sobie chwilkę i przeczytać "Karolcię", albo "Dzieci z Bullerbyn", pozwalając uspokoić się myślom w głowie. A ja tymczasem szybko przesiadłam się na "Czekając na ciebie".  Z deszczu pod rynnę :-)  
Christine Nilsson bardzo długo nie mogła zajść w ciążę. Po wykonaniu miliona badań okazało się, że jej mąż Marcus, nie może być ojcem. Para jednak nie rezygnuje z marzeń o potomstwie i postanawia spróbować skorzystać z innych możliwości, jakie daje współczesna medycyna. Decydują się na skorzystanie z usług banku spermy. Cała sytuacja jest dość krepująca, ale bardzo uważnie wybierają ojca dziecka, oglądając zdjęcia i czytając opisy kandydatów. Wybierają młodego, przystojnego i ambitnego chłopaka, marzącego o studiach medycznych. Rachu ciachu i po strachu - Christine zachodzi w wymarzoną ciążę. Wydaje się, że sukces został osiągnięty i nic nie zmąci radości przyszłych rodziców. Nic bardziej mylnego. Pewnego dnia Christine, oglądając wiadomości, w schwytanym mordercy rozpoznaje dawcę, którego pamięta ze zdjęć opublikowanych na stronach banku spermy. Został on oskarżony o zabójstwo trzech pielęgniarek.  
Christine nie zastanawia się długo i podejmuje decyzję o własnym śledztwie, które da odpowiedź na pytanie, czy Jej dziecko będzie dzieckiem mordercy. Sam Zachary twierdzi, że jest niewinny, ale to trochę mało... kobieta stawia na szali własne szczęście i rusza w podróż w poszukiwaniu prawdy. 
Na początku bardzo irytowała mnie główna bohaterka. Uparcie, wręcz namolnie próbowała wszystkich dookoła przekonać, że domniemany morderca jest ojcem biologicznym dziecka. Wszyscy mówili, że podobieństwo jest złudne, a ona dalej swoje. Już zębami zgrzytałam ze złości na myśl, że cała powieść to będą rozterki rozhisteryzowanej przyszłej mamy. Na szczęście po kilkunastu stronach fabuła się rozwinęła i to szeroką wstęgą. 
Autorka stworzyła niesamowitą, pełną emocji i niezwykłą powieść, poruszającą bardzo trudny temat. Wykreowała postacie tak, aby czytelnik mógł wczuć się w ich sytuację i wraz z nimi przeżywać rozterki. Małżonkowie mają zupełnie odmienne sposoby radzenia sobie ze stresem. Co więcej - oboje w całkowicie odmienny sposób zareagowali na całą sytuację. Christine postanawiała działać i jedzie do więzienia rozmówić się z podejrzanym, co uruchamia całą lawinę dramatycznych wydarzeń. Marcus natomiast wybiera inną ścieżkę i postanawia walczyć o swoje prawa przed sądem. To powoduje, że małżonkowie się od siebie coraz bardziej oddalają i w najtrudniejszych chwilach Christine jest sama. 
Wielką sympatią zapałałam do samotnego prawnika, który podejmuje się obrony Zachary'ego. Ten ekscentryczny, małomówny staruszek, który od początku budził niechęć, okazał się wspaniałym człowiekiem. Uwielbiam te fragmenty książki, które ukazują jego szorstkość, wręcz niegrzeczność w kontaktach z Christine. I co? I ponownie okazało się, że to co na zewnątrz człowieka ma się nijak do tego, co w środku. 
Polecam lekturę z całą stanowczością. To połączenie książki obyczajowej, kryminału, a nawet thrillera. Jest ciekawie, miejscami strasznie, a miejscami zabawnie, ale należy podkreślić, że całość jest mocno wciągająca i intrygująca.  

2 komentarze:

  1. Mam tę książkę w planach. Fabuła bardzo mnie intryguje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Autorka dla mnie nie znana, czas to zmienić. Tym bardziej że fabuła wydaje się być interesująca :)

    OdpowiedzUsuń