Bardzo, bardzo mi się podobało. Anna Karpińska posiada rzadką umiejętność pisania z pasją dosłownie o wszystkim, co oznacza, że o "niczym" również. To "nic", pisane piórem Pani Anny, potrafi być tak fascynujące, że trudno oderwać się od Jej książek. "Szukając przystani" to jedna z wielu powieści, które miałam przyjemność przeczytać i każda kolejna umacniała mnie w podziwie dla umiejętności pisania o życiu takim, jakie jest. Bez udziwnień i ubarwień, za to z sercem na dłoni.
Takie książki działają jak balsam - czytelnik zatapia się w codzienności bohaterów i razem z nimi uczestniczy w trudach dnia codziennego. Niby nic takiego - ranek, popołudnie, wieczór, ranek popołudnie, wieczór... ot zwykła szara codzienność. A jednak autorka potrafi z tej codzienności wykrzesać coś tak pięknego, że Jej powieści czyta się z wypiekami na twarzy. Ta książka jest piękna - tak po prostu.
Wanda jest kobietą, której życie zawodowe zaczyna zamierać. Jako nauczycielka czuje się po prostu zmęczona i odlicza dni, kiedy będzie mogła rano obudzić się i nie iść do szkoły. Liczy, że wówczas z mężem pojedzie w podróż życia i zacznie cieszyć się szczegółami i przyjemnościami dnia codziennego. Nic bardziej mylnego. Pewnego dnia dowiaduje się, że jej najmłodsza córka, Kasia, jest w ciąży. Dziewczyna nie czuje się zbyt odpowiedzialna za nowo powstałe życie i widać, że nie chce tego dziecka. Kiedy Pola przychodzi na świat Kasia robi wszystko, aby maleństwem zajęła się matka. Wanda czuje, że postępuje niewłaściwie, ale wraz z mężem Ludwikiem postanawiają, że zaopiekują się maleńką. Ta decyzja zaważy na całym życiu Wandy, tym bardziej, że los nie szczędzi jej niespodzianek. Właściwie od chwili, kiedy nasza bohaterka przechodzi na emeryturę, los nie daje Jej o sobie zapomnieć. Ciągle coś nowego - nowe radości, nowe smutki; niestety zdarzają się też i tragedie.
Można pisać o tym, że to mądra książka, pełna życiowych prawd i inne takie. Rzeczywiście można, ale najważniejsze jest to, że ta powieść jest po prostu pięknie prawdziwa. Towarzysząc Wandzie w drodze "z wiatrem i pod wiatr" trudno szukać szybkich zwrotów akcji i zaskakujących wydarzeń. Owszem - są chwile kiedy czytelnik jest zaskoczony zwrotem akcji, ale wydarzenia są do bólu prawdziwe. To nie jest sensacja - takie po prostu jest życie i już.
Powieść czyta się rewelacyjnie. 432 strony połknęłam w dwa dni i stwierdziłam, że chcę jeszcze zwłaszcza, że autorka nie pozostawia wątpliwości co do tego, że drugi tom powstanie. Trochę to nieludzkie kończyć pierwszy tom w takim momencie, ale cóż - rozumiem.
Polecam wszystkim - i tym zmęczonym życiem i tym, którzy są właśnie na życiowym zakręcie i tym którzy świętują sukcesy. Każdemu się spodoba - zapewniam.
Ta książka zainteresowała mnie już w momencie zapowiedzi, więc na pewno ją przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuń