„Chciałbym nigdy Cię nie poznać” to niesamowita książka o miłości i tęsknocie. Szkoda, że pojawiła się na rynku wydawniczym teraz, a nie na początku roku, kiedy to obchodzimy Dzień Babci. To niesamowite, ile uczuć można zawrzeć w tak niepozornej książeczce. Zawiera ona kilkadziesiąt rozdziałów, ale każdy z nich jest króciutki. Każdy stanowi taką migawkę z pamięci, wklejone zdjęcie w albumie. Czytając miałam wrażenie, że autor, szukając w zakamarkach pamięci, stara się jak najwięcej wspomnień przelać na papier. Dlatego skacze od jednego do drugiego, opisując tylko to, co najważniejsze, i pokazując sedno sprawy – miłość wnuka do babci. Taką najczystszą i bezinteresowną.
– Szkoda, że nie jesteś moją mamą.
– A ja nie żałuję.
– Ale gdybyś nią była, miałbym najfajniej na świecie.
– A skąd wiesz, że nasza relacja byłaby taka sama? Ciebie kocham inaczej niż moją córkę i syna.
– Bardziej?
– Już mówiłam: inaczej. Ale ty tego nie zrozumiesz.
Ta książka to wspominki dorosłego mężczyzny, którego całe dzieciństwo zdominowała babcia. Żeby nie było wątpliwości – nie taka zwykła babcia. To kobieta, która zawsze wiedziała czego chce, miała bogatą młodość i długo była młodsza duchem niż ciałem. Jej wnuk zdobył jej całe serce i oddała mu całą siebie. Tak mądrze. Pomagała chłopakowi w trudnych chwilach, pozwała sobie nawet na drobne spiski przeciwko mamie. Wnuk wiedział, że zawsze może na Nią liczyć. Jednocześnie czytelnik, obserwując relacje pomiędzy bohaterami widzi, że wcale wnuk nie ma łatwo. Wbrew pozorom babcia jest dość ekscentryczną kobietką i wcale wnukowi nie słodzi. Co więcej – często go prowokuje do pewnych zachowań, a potem tłumaczy, dlaczego tak nie powinno się robić.
Bardzo bolesne są wstawki (których jest dość sporo) ukazujące, że w chwili pisania tego swoistego pamiętnika, babci już z autorem nie było. Z tych krótkich tekstów wylewa się żal do babci, że nie dotrzymała obietnicy, którą dala malcowi. Że będzie z nim zawsze i nigdy go nie zostawi.
– Babciu…
Jej ręka zawisła na klamce.
– Słucham cię, syneczku.
– …a ty mi nigdy nie umrzesz.
To nie było pytanie.
– Nigdy.
– Przyrzekasz?
– Przyrzekam.
– Na co?
– Na cały świat.
Na kartkach książki zapisane są chwile z życia dwojga. Ulotne ale jakże ważne. Moment, kiedy babcia powiedziała chłopcu, że ma raka żołądka (zachorowała na niego 20 lat później), albo kiedy pokazała mu swój pamiętnik, a on, z miłości do babci, dokonał pięknego wpisu mazakami, które przebiły przez kilka stron. Wspólna nauka robienia rurki z języka, opowiadanie strasznych historii,… to wszystko to takie codzienne chwile, które nabierają magicznego znaczenia,
Cała ta książka jest taka. Prosta, pełna miłości magiczna i chwytająca za serce. A na końcu pozostaje żal, że nie ma się już babci…
Babcia to wyjątkowa "instytucja" i zawsze ma jakiś wpływ na nasze życie, choć ma wrażenie, że dziś babciom na zbyt wiele się niestety pozwala... I coraz gorsze mamy tego skutki.
OdpowiedzUsuń