środa, 22 lipca 2020

Zapłacz dla mnie

Kiedy rozstawałam się z Agatą Stec, a trylogia z jej udziałem wędrowała na półkę, było mi jakoś tak smutno. Zdążyłam przywyknąć do wulgarnej i popędliwej Pani policjant, lubiłam czytać o jej przygodach. Zupełnie nie wiedziałam, czego oczekiwać od nowej powieści Pana Borlika. Troszkę bałam się po nią sięgnąć wiedząc, że nie będzie już tam wszędobylskiej Agaty. Miałam spore wątpliwości, czy nowy bohater zdoła mnie równie zauroczyć, co Ona. 
Powiem tak: było naprawdę super. „Zapłacz dla mnie” to zupełnie nowa jakość pióra Pana Borlika. Owszem, jest taka charakterystyczna szarość w fabule, która czyni wszystkie jego książki kryminałami z pazurem. Ale wszystko pozostałe jest inne - świeże i oderwane od tego, co dotychczas. Autor skutecznie oparł się zaszufladkowaniu i stworzył powieść, którą czytałam z wielkim zainteresowaniem. 
Jakub Ramon wychodzi z więzienia po kilkunastu latach odsiadki za cudze grzechy. Skąd wiemy, że jest niewinny? Ano już w prologu towarzyszymy Ramonowi w wigilijnym patrolu. Wraz z kolegą zauważają pędzący samochód, więc udają się w pościg. Na nieszczęście okazuje się, że w limuzynie siedzi kompletnie pijany polityk, który po kilku zdaniach wymienionych z policjantami, strzela do partnera Ramona. Sprawa szybko zostaje zamieciona pod dywan, a Ramon trafia do więzienia na długie lata. Wychodzi przedwcześnie dzięki … mafii, która w zamian oczekuje od niego jednej drobnej przysługi. Ramon skwapliwie korzysta, ponieważ na boku ma do załatwienia jeszcze jedną sprawę. Musi odnaleźć zabójcę młodej dziewczyny, ratując głównego podejrzanego z opresji. Wszystko to okraszone jest jeszcze losami młodej dziennikarki, która – chcąc zrobić karierę – zaczyna grzebać tam, gdzie nie powinna. Wpada przez to w niezłe tarapaty, komplikując działania Ramona i wielu innych osób. 
„Zapłacz dla mnie” to powieść, która wchłania czytelnika niczym gąbka wodę. Trudno się od niej oderwać… Ba! Nawet trudno zrobić sobie krótką przerwę na herbatę. Losy Joanny to materiał na kolejną książkę, a śledztwo Ramona jest wciągające i momentami niesamowicie zaskakujące. Nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, że jego losy są potwornie niesprawiedliwe, a autor wydaje się tej niesprawiedliwości nie zauważać. Nie wiadomo, co się w więzieniu wydarzyło, że Ramon przeszedł na ciemną stronę mocy. Trudno przejść do porządku dziennego nad tym, że policjant, który przesiedział niesprawiedliwe kilkanaście lat, nie walczy o swoje dobre imię. Co więcej – wykonuje zlecenie mafii właściwie bez mrugnięcia okiem postępując często jak rasowy przestępca. To mi się średnio podobało. Nie ulega jednak wątpliwości, że powieść – jako całość – jest naprawdę godna polecenia. To rasowy kryminał. 

2 komentarze:

  1. Piotra Borlika nie znam. Właściwie dzisiaj po raz pierwszy o nim słyszę. Bardzo lubię kryminały, a po takie rasowe, jak to ładnie określiłaś, sięgam bez wahania. Zapisuję tytuł. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam Borlika i nie wiem czy prędko dam mu szansę na fali zniechęcenia polską prozą współczesną, ale muszę przyznać, że zarys fabuły i sam prolog kuszą i sprawiają, że chciałabym wiedzieć o co tam chodzi. :) Z drugiej zaś strony, niedociągnięcia o których wspominasz, trochę studzą moją ciekawość.

    OdpowiedzUsuń