czwartek, 23 lipca 2020

Ten jeden jedyny

„Ten jeden jedyny” to taka klasyczna babska literatura. Dodam, że w określeniu „babska literatura” nie widzę nic złego. Ot powieść skierowana do kobiet, mówiąca o uczuciach i miłości, z facetami, o których wiele nas marzy i ze szczęśliwym zakończeniem. Przecież nie każda z nas lubi literaturę dla mężczyzn. Nie każda sięga po Clarksona, zatapiając się po uszy w motoryzacyjnych rozważaniach… Każdemu wedle upodobań. 
Trzy przyjaciółki, każda inna. Hanka to samotniczka z wyboru, artystka pracująca w sklepie, jako sprzedawczyni. Marzy o miłości, ale sama nie potrafi jej dać. Każdy facet, który choć trochę się do niej zbliży, jest momentalnie przepędzany. Dlaczego? Ot pytanie… Jeden z nich jest jednak bardzo cierpliwy i czeka na swoją szansę. Naomi (prawdziwe imię to Franciszka) jest mężatką, choć w jej małżeństwie nie najlepiej się dzieje. Naomi, zamiast szukać przyczyny niepowodzeń, próbuje zrekompensować sobie brak szczęścia skokiem w bok. Do tego wszystkiego wprowadza się do nich teściowa Stefania. O niej za chwilę. 
Maja to najbarwniejsza postać tej powieści. Żywiołowa, poszukująca sensu życia i tej jednej, jedynej, największej miłości. Daje się porwać każdemu facetowi, który odrobinkę przychylniej na nią zerknie. Oczywiście doprowadza to do serii kłopotów, które dotkną każda z naszych bohaterek. 
Książka jest taką odskocznią od dnia codziennego. Łatwa w odbiorze, szybka w czytaniu, sprawia prawdziwą przyjemność i pozwala oderwać się od trosk, choć na chwilkę. Autorka już we wcześniejszych książkach dowiodła, że potrafi pisać dowcipnie i rozbawić do łez. Tu również nie zawiodła. Rozmowy Hani ze swoją pracodawczynią, Ukrainką Galiną, (prowadzącą sklep, w którym Hania pracuje) doprowadziły mnie do łez ze śmiechu. Podobnie rozmowy z Rysiem prowadzącym po sąsiedzku sklep z artykułami dla zwierząt, czy tez perypetie Mai będącej w związku z paskudnym Oktawiuszem. Ubawiłam się po pachy, a humor poprawił mi się na kilka kolejnych dni. 
Nie było mi jednak do śmiechu, gdy poznawałam losy teściowej Naomi – Stefani. Ta kobieta sporo przeżyła i żal mi jej było, kiedy czytałam jak jest traktowana przez własne dzieci. Kibicowałam też jej przeogromnie i trzymałam kciuki, aby wytrwała w postanowieniu. To właśnie ona doprowadziła do przełomu… więcej nie napiszę, bo, po co psuć zabawę. 
„Ten jeden jedyny” to powieść, która na pewno zachwyci niejedną czytelniczkę. Pokazuje, że nie warto gonić za czymś niedoścignionym (w tej powieści to rycerz na białym koniu). Warto przystanąć i rozejrzeć się dookoła siebie, poobserwować otoczenie. Może tuż za rogiem czai się ta prawdziwa miłość na całe życie? 

1 komentarz:

  1. Rzadko sięgam po literaturę kobiecą. Głownie dlatego, że według mnie jest w przerażającej większości niskich lotów. Oczywiście są też czytadła na poziomie. I takie sobie bardzo cenię. :) Lubię po nie sięgać w ramach odskoczni od "poważnych" książek.

    OdpowiedzUsuń