niedziela, 19 września 2010

Gnój

Któregoś dnia na blogu "Czytam bo lubię" przeczytałam recenzję powieści "Gnój". Zapałałam wielką chęcią przeczytania jej, więc niewiele myśląc udałam się do mojej biblioteki. O dziwo - książka była, jakby na mnie czekała. Pożyczyłam i postawiłam na półce, niech czeka na swoją kolej. Cóż - wakacje, piękna pogoda, książki pożyczone na kilka dni z hasłem "tylko szybciutko mi zwróć" - a "Gnój" cierpliwie stał i czekał. Kilka dni temu okazało się, że za dwa dni upływa termin zwrotu tej książki do biblioteki, a prolongata terminu (jako że dokonywana już kilkakrotnie) jest niemożliwa. Dobra - pomyślałam, dwa dni, może zdążę. Uwierzcie lub nie, przeczytałam w jeden dzień i kawałek nocki. Książka - cud, miód i orzeszki!
Powieść opisuje piekło dziecka w najgorszym wydaniu. Dziecko jest bite. Bez powodu. Często. Do bólu. Ojciec bije pejczem, razy są bolesne, malec ucieka wkoło stołu z okrzykiem "nie bij!. Nie znajduje ratunku u mamy, która jest bezradna i cały jej sprzeciw ogranicza się do słownych utarczek z ojcem. Malec ma nadzieję, że wybuchnie wojna, która da pretekst do zabicia ojca. Do piekła rodzinnego domu dołączyć trzeba piekło dziecka wychowywanego w komunistycznym kraju, a do tego w robotniczej dzielnicy. (Każdy kto czytał na pewno pamięta opis mnogich zastosowań śliny). Przez cały czas serce moje przepełnione było wspólczuciem dla tego malca. 
Najbardziej zachwycił mnie język powieści; przepiękny, prosty, urzekający poprawną polszczyzną. Było to tym bardziej zachwycające, że książka traktuje o Śląsku, a co za tym idzie główni bohaterowie mówią gwarą, która z polskim językiem literackim ma niewiele wspólnego. (Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam) I tak na jednej stronie piękny język autora miesza się ze zwrotami typu "Nie masz już dychów ? To pitej do dom ty ciulu na ropa!!!",  albo "Ty pieroński kurwiorzu, ty szmaciorzu, ty luju cmyntarny, jo-ci-dom!!!". Czytelnik delektuje się kontrastem i mnogością zastosowanych słów.
Na zakończenie dodam, że autor otrzymał za tę książkę nagrodę "NIKE", w pełni zasłużoną moim zdaniem. Na uroczystości rozdania nagród wystąpił raper "Wujek Samo Zło". Gazeta Wyborcza tak opisała jego występ: "Niespeszony nobliwą publicznością (na sali byli był m.in. marszałek Sejmu Józef Oleksy, minister kultury Waldemar Dąbrowski, Krystyna Zachwatowicz i Andrzej Wajda, pisarze, naukowcy...), Wujek Samo Zło w bejsbolówce, bluzie i szerokich spodniach wyrapował improwizowany komentarz do werdyktu: "Faworyt mój to był "Gnój", ale przeczytałem ten "Tartak", i druga opinia mi się utarła".  Raper w paru słowach streszczał nominowane książki (o "Gnoju": "Tata kupił chłopakowi petardy niewybuchowe, chłopak wyszedł na podwórko i zachodził w głowę, jak go mógł zabić jego tata"). Wujek Samo Zło zastanawiał się także, dlaczego młodzież nie czyta książek ("może są za drogie, a może za małymi literami tam piszą") i apelował do swoich fanów: "Czytajcie książki, bo padniecie na amen na pysk". A jurorom, siedzącym obok na scenie przypominał: "Nowe pokolenie literackie nadchodzi, może będą ratować tę powieść? Najlepsze powieści pisze życie, to nie jest moje odkrycie". 
Ekstra!

5 komentarzy:

  1. "Gnój" jest bardzo dobrą książką - chociaż trudną. Pamiętam, że pierwszy raz czytałam ją na studiach pod kątem solecyzmów zawartych w tekście:P

    OdpowiedzUsuń
  2. No i kolejna książka do listy do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam o niej, ale póki co nie przeczytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. WSZ jest genialny, uwielbiam gościa :)

    A 'Gnój' powalił mnie na łopatki - to było naprawdę coś!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobra książka. Ale mnie zachwycił tekst WSZ "Czytajcie książki bo padniecie na amen na pysk" - rewelacyjne!

    OdpowiedzUsuń