sobota, 5 marca 2011

Wynalazki Leonarda dla każdego

Moja Starsza jest dziecięciem nader ciekawym świata. Ilość pytań dziennie rodzących się w tej sześcioletniej głowinie jest zatrważająca. Dlatego też literatura, którą Ją uraczam rzadko kiedy zalicza się do tych, które noszą dumne miano pozycji edukacyjnych. Wolę bajki i opowiadania, a nader wszystko klasykę polskich wierszy dla dzieci. Co jedak zrobić kiedy trafia się na perełkę? Taką, która zarówno dla sześcio jak i szesnastolatka niesie w sobie coś niesamowitego? Ba! Dla sześćdziesięciolatka również!
Kiedy wzięłam do ręki książkę pt. "Wynalazki Leonarda da Vinci" bez jej otwierania wiedziałam już, że mnie zachwyci. Pozycja objętościowo podobna do ksiąg ze średniowiecza, zamknięta skuwką (z magnesem co daje poczucie realizmu) i z okuciami na brzegach... Robi wrażenie... Ale co dalej?
Dalej jest tylko lepiej. Każda karta książki niesie ze sobą niespodziankę. A to projekt maszyny latającej, a to machinę wojenną, czy też projekt mechanicznego człowieka. Ale - jak na lekturę wysokich lotów przystało - nie tak zwyczajnie! Wszystkie modele są trójwymiarowe. Można je oglądać, przekręcać, przesuwać i badać jak to działa. Aż człowiekowi  żal, że to tylko papierowe cuda. Kiedy już czytelnik - a raczej obserwator - zakończy zachwyty nad modelem i przystąpi do lektury, tu czeka kolejna niespodzianka. Książka napisana jest w formie dziennika Leonarda. Tekst pisany stylizowaną czcionką i w sposób nasuwający skojarzenia z przemyśleniami naukowca... miałam wrażenie, że podglądam Leonarda w jego warsztacie. Każdy opis okraszony jest rysunkami, modelami i wykresami. Ale nie ma obawy - forma jest tak przystępna, że nawet moja sześciolata (od jutra siedmiolata) pojmuje, o co w tym wszystkim chodzi. I kolejna niespodzianka. Każda stronica ma ... nie wiem jak to określić... skrzydełko (połówkę odginającą się do boku) Pod każdym takim skrzydełkiem kolejna niespodzianka. A to model koła zębatego ukazujący jego prostotę działania, a to sławna postać człowieka wpisana w okrąg i kwadrat z ruchomymi kończynami... Po prostu uczta dla wzroku i męczarnia dla sześcioletnich rączek, które niestety czyną w tych delikatnych modelach niesamowite spustoszenie. Nic to! I tak warto. W moim domu furorę zrobił model maszyny miotającej. Zaczęto nawet próby nad stworzeniem takiej machiny w warunkach domowych... Na szczęście nie powiodło się. 
Książkę polecam - naprawdę polecam - wszystkim. I tym najmłodszym, którzy rozdziawią buźki na widok tych papierowych cudów, i tym starszym, którzy zrozumieją co nieco z geniuszu Leonarda. To jest książka z kategorii: Każdy powinien ją znać.



Książkę otrzymałam od portalu Parenting.pl za co serdecznie dziękuję. 

6 komentarzy:

  1. Ale świetna! :) Aż sama bym poczytała chętnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Mojemu mężowi by się spodobała, a ja bym chętnie przejrzała. Czego to jeszcze Wydawnictwa nie wymyślą, żeby przyciągnąć czytelników? I chwała im za to :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sięgnę po tą pozycję na pewno :)
    Jestem dużym dzieckiem, więc z chęcią wezmę udział w ekscytującej podróży w umysł geniusza :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam takie książki dla dzieci. Kiedyś jak pracowałam w księgarni, nie mogłam się oderwać od tego rodzaju ruchomych elementów.
    Wszystkiego najlepszego dla siedmiolatki :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jak pracowałam w księgarni to też zawsze siedziałam w takich książkach i się zachwycałam ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawie prezentuje się ta książka. Chętnie przeczytam ją w wolnej chwili ;)

    OdpowiedzUsuń