piątek, 26 sierpnia 2011

Czytnik kontra czytnik, czyli o kundelkach słów kilka.

Czytnik posiadam. Uwielbiam. Czy korzystam? Mało, ale nie dlatego że nie lubię. Powód jest bardziej prozaiczny. Moja tradycyjna półka pęka w szwach od książek wzbudzających mój "ślinotok", a na dodatek mój mąż utonął w "Powstaniu 44" Normana Davies'a, którą to książkę czyta właśnie na Kundelku. Jako że jest to pozycja obszerna (delikatnie rzecz ujmując) to jeszcze Mu trochę zejdzie. :-)
Nic to. Grunt że czyta. 
Każdy kto choć trochę interesuje się czytnikami wie, że dzielimy je na trzy rodzaje: najlepszy (Wi-Fi), najlepsiejszy (3G+Wi-Fi) i najbardziej najlepsiejszy (DX). Nie mogę napisać "dobry, lepszy i najlepszy bo to właśnie mój jest najlepszy, a posiadam ten pierwszy. Nawet nie przymierzałam się do kupna czytnika z wyższych półek. Proste - ze względu na cenę.
Ostatnio moja przyjaciółka szarpnęła się na ten właśnie najbardziej najlepsiejszy. Wzięłam go do ręki, porównałam z moim i... rozczarowałam się. Duży nieporęczny, ciężki. Tak było, dopóki nie naładowałam baterii i nie załadowałam kilku pozycji. Wtedy iluzja, że mój jest jednak lepszy prysła jak bańka mydlana. Zresztą popatrzcie sami. 
Po pierwsze zastrzeliła mnie różnica w wielkości. Niby wiedziałam, że mój jest najmniejszy ale co innego wiedzieć, a co innego stwierdzić organoleptycznie...


Obsługa obu czytników jest prawie taka sama. Każdy średnio inteligentny Polak jednak wie, że PRAWIE robi wielką różnicę. Drobiazg, maleństwo - a jednak. W Kindle DX (tym większym) z prawej strony jest malutki joystick, który jakoś tak przyciąga kciuka. Dla mnie stanowi to ogromną różnicę. Mój odruch obsługi Kindla poprzez mazanie go po ekranie (pozostałość po dotykowym telefonie) przy joysticku całkowicie zanikł. Rozwiązanie tak proste naprawdę mnie zauroczyło. 

A teraz ta ta tam !!! To co sprawiło, że zrozumiałam potęgę pieniądza i uznałam przewagę Kundelka DX nad Kundelkiem Wi-Fi 


Może zdjęcia nie oddają tego dokładnie, ale zwróćcie uwagę, że tekst po prawej stronie (Wi-Fi) to zaledwie połowa tego po lewej... Niby logiczne, że duży może więcej, ale szok nadchodzi po kilku przeczytanych stronach. Mniej klikania, lepsza praca oczu... ogólnie ekstra. 
Na zakończenie dodam, że XD ma funkcję dostosowywania tekstu do położenia czytnika. W Wi-Fi można to przestawić, jednak XD robi to po prostu sam. Obróć go i już masz.

Podsumowując - chciałabym mieć oba. Jeden dla mojego męża, drugi dla mnie....

17 komentarzy:

  1. Z przyjemnością przeczytałam o tych cudeńkach, ale jednak zostaję wierna papierowej wersji książek :) Sama nie wydam na to coś pieniędzy... no chyba, że mąż mój mnie śledzi, i tu trafił, to proszę kochanie ten większy. Jak już :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh, też może sobie kiedyś sprawię - robią wrażenie te sprzęciki. Tylko ta cena, eh!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam wolałbym żeby Kundel otwierał zabezpieczone epuby i miał slot na karty, reszta jest milczeniem :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też mam ten mniejszy, ale marzy mi się większy czytnik, niestety narazie musi mi wystarczyć to co jest, gdyż ciągle za drogie są czytniki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie najbardziej w czytniku kręci możliwość dobierania sobie wielkości czcionki. Tak dla moich kaprawych oczu, to byłoby prawdziwe błogosławieństwo. Ale tylko tyle mnie kręci w opcji czytnik:) Wybieram jednak książeczkę, którą mogą poprzytulać:)

    A mąż czytający Powstanie 44 to musi być zacny widok. Czytałam kilka lat temu (i rok, w rok zaglądam 1 sierpnia). Faktycznie z tą cegłą nie dało się nigdzie wyjść, więc mogłam czytać tylko w domu.
    Ja jak czytam Powstanie 44 często głaszcze okładkę, albo kartki i nie wyobrażam sobie głaskać w chwilach wzmożonej emocji czytnika:))
    No, ale ja to jestem lekko nienormalna!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytnik jak czytnik, ale najważniejsze co w tym czytniku ;) Mój ulubiony "Gringo..."!
    A tak na serio, też bym chciała mieć swojego Kundelka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam z wi - fi i nie chcę ządnego lepszego i większego. Ten mi wystarcza. Jest lekki i poręczny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Niby fajna sprawa ale wolę prawdziwe książki - szelest papieru, zapach druku... ;) Chociaż cacko jest z tego czytnika, trza przyznać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach! Ja mam dreszcze jak patrzę na ten czytnik!
    Bardzo bym chciałam i coraz bardziej lubię czytać książki w wersji elektronicznej - jakoś szybciej mi idzie ;).

    OdpowiedzUsuń
  10. To Kindle nie ma slotu na kartę pamięci?

    OdpowiedzUsuń
  11. Super:) ja bym chciała którykolwiek :) na przetestowanie:D ale na razie marzenie ściętej głowy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach! Zazdroszczę któregokolwiek :D

    OdpowiedzUsuń
  13. kalio Moja "trójka" nie ma. A wracając do braku mobi w sklepach z ebookami, to mógłby amazon zacząć handlować polskimi eksiążkami i z głowy. Konkurencję zostawiliby w lesie sądząc po ilości zakundlowanych rodaków :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dla męża rozumiem ten mniejszy? ;). A jaka jest różnica cenowa między nimi?

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojej... a na mnie żaden z tych przedmiotów wrażenia nie robi :-) Uwielbiam książki tradycyjne i nie lubię czytać plików książek nawet w swoim komputerze. Odpada... Tym nie mniej z zainteresowaniem przeczytałam ten wpis. Czego to ludzie nie wymyślą :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. No no, porównanie robi wrażenie. Na razie nie przymierzam się do zakupu, bo nie - ale nie odrzucam. Macałam Kindelka Wi-Fi, ale jakiś taki właśnie maławy się wydawał, niby po zamknięciu okładki jak książeczka, ale jednak ekran niewielki. Tyle że masa ludzi kupuje te mniejsze ze względu na cenę...

    OdpowiedzUsuń