środa, 1 sierpnia 2012

Pierwszych 200 pojazdów i szczęśliwe dziecko

Kiedy w domu jest dwójka dzieci, książki też dzielą się na pół. Zwłaszcza wtedy, gdy jedna z pociech już samodzielnie składa literki (w moim przypadku Starsza) natomiast druga... cóż, pozostaje jej tylko prosić "Poczytaj mi..." ewentualnie liczyć na książeczki bez literek za to z obrazkami!
Kiedy Młodszy dorwał w swoje łapki książkę "Pierwszych 200 pojazdów" zakochał się bez pamięci. Należy przy tym wspomnieć, że Młody należy do grupy chłopców zmotoryzowanych. Jako brzdąc siadał na chodniku i z piskiem witał każdy przejeżdżający pojazd. Obecnie żadna marka nie kryje przed nim tajemnic, a w czasie podróży bezbłędnie rozpoznaje poszczególne samochody. Nic więc dziwnego, że książka z taką mnogością pojazdów zdobyła jego serduszko.


Książeczka jest bardzo dobrze pomyślana. W większości zawiera kolorowanki, jednak są one tak różnorodne, że trudno się nimi znudzić. Są obrazki, które najzwyczajniej w świecie należy pokolorować, ale są też poszczególne pojazdy, są rysunki z plamkami (jak to określił Młodszy), które wskazują, jaką barwą należy wypełnić poszczególne pola. Młodszy najbardziej lubi strony tematyczne zawierające np. przedmioty i pojazdy charakterystyczne dla garażu, stacji paliw, budowy, czy też dworca kolejowego. Najważniejsza jednak jest REMIZA! Dla trzyletniego chłopaczka taka ilość przedmiotów związanych ze strażakami naprawdę robi wrażenie. Mój synek spędził upojny wieczór wodząc paluszkiem od strony do strony i uruchamiając coraz to nowe pokłady wyobraźni. 
A kiedy już poznał każdą kartkę znaleźliśmy jeszcze jedno urozmaicenie. Otóż na niektórych stronach ukryto maleńkiego niebieskiego kotka. Tak niewiele a daje tyle świetnej zabawy... Szukanie tego kociaka ponownie przykuło uwagę Młodego. 
Kto znajdzie kotka? 
Książeczka jest bardzo starannie wydana. Grube karty łatwo dają się przewracać niewprawnym łapkom i dobrze bronią się przed przypadkowym zgnieceniem. Barwne i żywe ilustracje przyciągają wzrok malucha, a grube kontury na poszczególnych rysunkach pozwalają na delikatne wychodzenie za linię, co nie prowadzi od razu do zniechęcenia niestarannym kolorowaniem. 
Mój synek spędził z książeczką kilka wspaniałych wieczorów, ja jako Mama zresztą też. Nawet jeden obrazek pokolorowałam razem z nim :-)


W internecie odnalazłam całą serię książeczek. Oprócz pojazdów można jeszcze pobawić się w towarzystwie zwierząt, albo po prostu "słów". Koniecznie muszę w nie zaopatrzyć Młodszego. 
Książeczka jest godna polecenia. Przyda się każdemu brzdącowi, który rozpoczyna przygodę z kredką i kolorowaniem. Każda Mama wie, jak ważne jest to, aby pierwsze kroki były przyjemne. Nasze pierwsze kroki razem z pojazdami z tej książeczki były bardzo miłe :-)  

Młodszy i jego ukochana książka

1 komentarz:

  1. Też się zastanawiałam nad tą serią. Recenzja brzmi zachęcająco. Myślę, że przy najbliższej okazji muszę tę książeczkę przetestować na swoim Młodszym.

    OdpowiedzUsuń