Książki dla dzieci mają często przesłanie. Bądź grzeczny, myj ręce, słuchaj starszych i tym podobne prawdy, które często prawym uchem wchodzą, a lewym szybko wychodzą. Ostatnio trafiłam na książkę po lekturze której, moja córka zupełnie inaczej patrzy na przyrodę. Dotarło do ośmioletniej główki, że rośliny też żyją, co więcej - należy o nie dbać. Przesłanie mocne i należące do tych, które na szczęście w głowie pozostają i procentują.
Franek wraz z rodzicami i siostrą Hanią mieszka w domu z ogrodem. Ogród jest oczkiem w głowie całej rodziny. Kiedy więc rośliny zaczynają umierać, a ptaki omijają ogród szerokim łukiem, rodzina Franka nie kryje zmartwienia. Mama z tatą przywołują na ratunek najlepszych ogrodników, a tymczasem Franek... szuka przyczyn w zaczarowanym świecie kryjącym się za winoroślą. Tam wraz ze swoimi przyjaciółmi prowadzi walkę z ogromnym i groźnym Drzewiejem. Szpaki Hubert i Lenka, Myszka Kubuś i wiewiórka Basia dzielnie pomagają Frankowi i kibicują w walce z Drzewiejem. Po pewnym czasie okazuje się, że z Drzewiejem nie trzeba walczyć, ale wystarczy go zrozumieć. Kiedy Franek poznaje historię drzewnego demona zaczyna pojmować, że Drzewiej jest po prostu nieszczęśliwy. Zamiast walczyć postanawia mu pomóc. Więcej nie zdradzę. Dodam tylko, że ogród został uratowany, a miasteczko Franka wzbogaciło się o piękne, rosłe, ogromne drzewo.
Historia jest naprawdę świetna. Nie jestem polonistą ani specjalistą od literatury dziecięcej, wystarczyła mi jednak reakcja mojej córki. Z zapartym tchem kibicowała Frankowi i jego przyjaciołom, a Drzewiej budził w niej najpierw nienawiść, a potem współczucie i żal. Nierzadko moja ośmiolatka odczuwała też lęk przed stworami, które wchodziły w skład armii Drzewieja. Wampikory, czy też Łuponie są naprawdę groźne, a ostateczną walkę z armią musiałam rozłożyć na dwie części, ponieważ w trakcie czytania moje dziecię zaczynało mieć oczy niczym przerażona łania. Oczywiście dobro zwycięża, niemniej jednak nie było łatwo.
Przesłanie ekologiczne książki jest mocne, proste i docierające do samego dna małych serduszek. Wampikory to stwory, które zdzierają korę z drzew, łuponie na końcu swojej trąby mają młotek, którym niszczą drzewa. Dzieci bardzo szybko dochodzą do wniosku, że takich działań w stosunku do drzew nie należy powtarzać.
Książka należy do tych, które warto mieć na swojej półce. To nie jest ckliwa, różowa historyjka, ale powieść z zacięciem. Tu jest walka dobra ze złem, prawdziwa wojna o przetrwanie, straszna armia złych stworów. Co ciekawe, autor wszystkie zdarzenia opisuje barwnym ciepłym językiem, który koi przestraszonych małych czytelników. Panie Leszku - moje gratulacje za taki dobór słów, który porywa czytającego.
Jak to zwykle w książkach "Skrzata" bywa, forma książki jest przemyślana i trafiona w dziesiątkę. Twarda oprawa i ładny papier to nie wszystko. Przeważają czarno-białe ilustracje, które są dość mocne w przekazie. Są też kolorowe obrazki - piękne i ciepłe. Wszystko to składa się w przepiękną powieść o ważnych sprawach.
Dodam tylko, że na osiedlu, na którym mieszkam zdarzają się nietoperze. Po lekturze "Franka..." moja córka nie boi się ich, co więcej - mam wrażenie że gdyby mogła to założyłaby dla nich karmnik. Dlaczego? Zapraszam do lektury...
Czytałam Mai pierwszą część przygód Franka i córa była zachwycona. Nie wątpię, że kontynuacja podobnie ją wciągnie:)
OdpowiedzUsuńŚwietna książka poszukam jej i dam mojej siostrze.
OdpowiedzUsuń