środa, 3 października 2012

Spójrz mi w oczy i książka - pociąg


Są takie książki, które można opisać słowami popularnego wierszyka Juliana Tuwima "Lokomotywa". To książki pociągi, w których akcja rozwija się "powoli i ociężale", co wcale nie znaczy, że nudno. W pewnym momencie następuje szarpnięcie i książka "gna coraz prędzej i dudni i stuka, łomoce i pędzi...".   Przy takich książkach trudny jest początek, ale jak już się go pokona, to książka zostaje w myślach na długo. Często na całe życie. 
Ellen Glesson jest dziennikarką samotnie wychowującą chłopca imieniem Will. Poznała go w szpitalu kiedy ten porzucony przez rodziców walczył o życie. Ellen pokochała malucha i postanowiła go adoptować. Po przejściu procedury adopcyjnej żyli we dwójkę długo i szczęśliwie... aż do dnia, kiedy Ellen wyciągnęła ze skrzynki pocztowej ulotkę informującą o zaginionych lub porwanych dzieciach. Z jednego ze zdjęć patrzyła na nią twarz jej synka. Szok, przerażenie, zagubienie, niewiara w to, co mogło okazać się prawdą. Ellen stanęła na wysokości zadania choć wybór był etycznie trudny. Przecież jeżeli to prawda, że jej mały synek Will wcale nie jest Willem, to oznacza, że gdzieś tam żyje kobieta, która dzień po dniu, godzina po godzinie rozpacza, tęskni i szuka. Ellen próbuje sama rozwikłać zagadkę nie spodziewając się, że na końcu tej podróży czeka na nią dziwna i mroczna tajemnica, która będzie kosztowała wiele zarówno Ją jak i małego chłopca. 
Książka jest świetna. Czyta się ją łatwo, choć przecież mówi o niełatwych sprawach, trudnych dylematach i ludzkiej tragedii. Autorka jest mistrzynią pióra, słowa i wszystkiego tego, co pozwala zgrabnie i ciekawie przelać myśli na papier. Główne postacie zarysowane są mocno i stanowczo. Ellen jest silną i twardą kobietą. Will przemiłym i otwartym dzieckiem, nawet opiekunka Willa to osoba z dobrze przedstawioną osobowością.Czytelnik bez wahania rzuca się w wir wydarzeń i z zaciśniętymi kciukami kibicuje Ellen w walce o syna, nawet jeżeli nie do końca popiera jej czyny. Więź między matką a synem jest tak silna i magnetyczna, że nawet najgorsze wybory znajdują tu uzasadnienie. 
Rzadko zdarza mi się czytać książkę do późna w nocy. Najczęściej zasypiam po kilkunastu stronach. "Spójrz mi w oczy" skończyłam czytać przed trzecią nad ranem, a potem jeszcze nie mogłam zasnąć przez kłębiące się myśli. Myślę że lepszej zachęty nie trzeba. 
I ta magnetyzująca okładka...  

7 komentarzy:

  1. Masz rację, lektura pozostawia po sobie niezatarte wrażenie. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki autorki:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przed chwilą byłem na innym blogu z opublikowaną dziś recenzją "Spójrz mi w oczy", widzę, że książka nabiera popularności. Tyle pozytywnych recenzji, że nie sposób przejść obojętnie, w przyszłym miesiącu, jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, kupię i ja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, tak, tak! Mnie też się podobała i naprawdę szalenie się cieszę, że udało mi się z nią trafić, gdy wybierałam sobie książki do recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okłaka jest wręcz hipnotyzująca;)
    Kiedyś muszę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zakochałem się w tej książce :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Od jakiegoś czasu chcę przeczytać tę książkę. Cieszę się, że postacie są tak dobrze przedstawione, a okładka istotnie hipnotyzuje...

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro ta książka wywołuje takie emocje, to chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń