sobota, 5 października 2013

"Dziecięcym piórem" i mamusiną głową...

Dzieci są jak tablica. Możesz na niej rysować, pisać, malować i bazgrać, jednak trzeba zdawać sobie sprawę, że wszystko, co namalujesz zostawi "tam" trwały ślad. Niestety (albo też -stety) kredą do malowania na tej tablicy są m.in. książki. Można w małe główki ładować wróżki, magię, baśnie i fantazję (co moim zdaniem jest dla naszych pociech bardzo korzystne pod warunkiem, że na tym nie poprzestaniemy). Możemy też faszerować ich wszechobecną papką (patrz, Barbie, Monster High i tym podobne stwory). Możemy też spróbować przekazać im coś wartościowego, co przyda im się w dorosłym życiu i wykreuje pozytywne cechy charakteru. 
Przez dziewięcioletnie życie Starszej przewinęło się wiele książek; niestety niewiele z nich mogłam zaliczyć do tej trzeciej kategorii. Na pewno jest to "Kubuś Puchatek" (prawdy przez niego przekazywane wielbię), na pewno jest też tam "Dziecięcym Piórem" Ks. Jana Twardowskiego. 
Ponieważ Starsza w ubiegłym roku przystąpiła do I Komunii Świętej, postanowiłyśmy naprawdę sumiennie się do tego przygotować. Dodam tylko, że na co dzień jestem raczej daleko od Kościoła, jednak tu postanowiłam nie dawać Starszej żadnych forów. Pomyślałam sobie: "Chcesz? Proszę bardzo, ale z wszystkimi plusami i minusami". Uczestniczyłyśmy więc w Roratach, zaliczyłyśmy całe Triduum Paschalne, Nabożeństwa Różańcowe, Pasterkę ... ufffff, nie było łatwo. Moim problemem było to, że wiele obserwowanych przez nas obrzędów i zwyczajów było mi zupełnie obce. Patrzyłam na to wszystko jak na teatr. Jak wytłumaczyć dziewięciolatce o co chodzi w Wielkiej Nocy i Zmartwychwstaniu? I dlaczego święcimy pokarmy? I co to jest dusza? A Duch Święty? Pojęcie Trójcy było kompletnie nie do przeskoczenia. Dlaczego ksiądz ma moc rozgrzeszenia? I o co tak naprawdę chodzi w Komunii Świętej... poruszałam się jak dziecko we mgle....
Na szczęście (a raczej NA SZCZĘŚCIE) w moje ręce wpadł tomik "Dziecięcym piórem" ks. Jana Twardowskiego. Cóż za wspaniała książka!!! Mój zachwyt wcale nie jest udawany. To duchowy przewodnik, matczyny poradnik i moralny kodeks dla dzieciaków w jednym. Kiedy Starsza zadawała pytanie z serii pytań kościelnych w pierwszej kolejności sięgałam po czerwony tomik z nabożną prośbą "żeby tylko coś było, żeby tylko coś było"..... na szczęście najczęściej było. 
Wydanie, które posiadam zawiera III części: pierwsza o świętach w kościele,  druga o samym kościele, księżach i różnych obrzędach, trzecia o nas, modlitwie i pracy nad sobą. Opowiadania (a raczej przypowiastki) są króciutkie; rzadko przekraczają dwie strony; najczęściej mieszczą się na jednej i to razem z obrazkiem. Są opowiadania fotografie, zatrzymujące chwilę, są scenki proste i banalne, są też takie, które przekazują niesamowicie ważną treść w kilku zdaniach. Historyjki są poważne, są ironiczne, są śmieszne. Jedne przekazują proste prawdy - kochajmy rodziców, bądźmy grzeczni i uczynni; inne zmuszają do dyskusji. Krótki wierszyk "Pewna dziewczynka dawała mało, bo jej się kochać nie chciało" spowodował u Starszej taki słowotok, że nadążyć nie mogłam. 
Ksiądz Jan Twardowski zdobył moje serce i duszę. Pisał w tak cudownie prosty sposób...pokazywał drogę poprzez meandry kościelnych dogmatów i niezrozumiałych dla laika obrzędów - drogę jasną i prostą.Często używa słów "Mamusia i Tatuś", często tłumaczy jakieś zjawiska na przykładach dzieci, którym nie nadaje imion. Mówi "dziewczynka", albo "chłopczyk", co powoduje utożsamianie się małego czytelnika z bohaterami opowiadań. Często proza przeplata się z wierszami, co pewien czas jest śliczna ilustracja - naprawdę czytanie tej książki to prawdziwa przyjemność.
Kilka cytatów na zachętę:
"Co to jest post? Post to znaczy mieć na coś apetyt i nie zjeść, tak jak chłopiec, który nie był chory, nie miał grypy, nie miał gorączki, był głodny jak wilk, bo w dodatku zgubił śniadanie, ale nie zjadł ani jednego pączka choć miał ochotę. Czy potrafisz nie zjeść tego co chciałbyś zjeść?" 
Zdobyła mnie też droga krzyżowa dla dzieci. (Uczestniczyłam ze Starszą - bardziej smutnej i przygnębiającej "uroczystości" nie można sobie wyobrazić) "Dorośli obchodzą kościół i zatrzymują się czternaście razy jak na przystankach tramwajowych. Po drodze myślą, że idą za Jezusem. Dzieci także pójdą tą drogą ale zatrzymają się jeszcze na piętnastym przystanku". Tu następuje 14 przygnębiających opisów (choć ks. Twardowski próbuje smutek osłodzić). "A teraz piętnasty przystanek (...) Wszyscy wiemy, że trzeciego dnia Pan Jezus odwalił ciężki kamień i wyszedł z grobu. Poprzewracali się ze strachu żołnierze (...) Raniutko każdy kogut pieje z radością od razu na czterech płotach". Dziecko, które poznało drogę krzyżową przez różowe okulary ks. Jana zawsze będzie pamiętało tego koguta na czterech płotach...
Na zakończenie dodam, że dla zagubionych rodziców na końcu książki jest alfabetyczny spis utworów. Wiele trudnych pytań nie pozostało bez odpowiedzi dzięki tej książce.  Naprawdę zachęcam. 


1 komentarz:

  1. Pamiętam jak "przechodziłam całą drogę" do Komunii Św. z moim starszym synkiem.
    Tak, więc rozumiem Pani uczucia:) To nie jest takie łatwe:)
    Książka ks. Jana Twardowskiego na pewno jest pomocna w takim czasie przygotowań.

    OdpowiedzUsuń