środa, 2 października 2013

Mea culpa...

Przyznam się do czegoś. Wczoraj stało się to, o czym myślałam, że nigdy mi się nie przydarzy. Wstyd mi strasznie i nie wiem jak to odpokutuję. Moja rozpacz jest .... duża po prostu.
Wpadła mi książka do wanny. Wpadła cała i nie dała mi żadnych szans na to, aby ją uratować. Do tego była w plastikowej okładce więc kontakt z wodą był dramatycznie długi. Wygląda... strasznie...  Pociechą dla mnie jest to, że to nie mój Kundelek. Nigdy, przenigdy nie zabiorę go do kąpieli. 
Więcej grzechów nie pamiętam......

8 komentarzy:

  1. Oj, współczuję! Dobrze, że mi to nie grozi - od dawna kąpię się pod prysznicem, więc nie zabieram książek ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj , szkoda. Kiedyś mi tez zamokła, ale prze unoszącą się parę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno da się odkupić. Głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
  4. Prysznic nie daje szansy popełnienia takiego błędu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. hehe a ja się uśmiałam ;)) nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy żeby zabrać książkę do kąpieli. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahaha, znane, znane ;p;p

    OdpowiedzUsuń
  7. To mnie raz książkę zalał filter z akwarium :P Od tamtej pory nie trzymam książek tak blisko akwa, ale są pod nim i śpię dość niespokojnie :P

    OdpowiedzUsuń