Przyznam się do czegoś. Wczoraj stało się to, o czym myślałam, że nigdy mi się nie przydarzy. Wstyd mi strasznie i nie wiem jak to odpokutuję. Moja rozpacz jest .... duża po prostu.
Wpadła mi książka do wanny. Wpadła cała i nie dała mi żadnych szans na to, aby ją uratować. Do tego była w plastikowej okładce więc kontakt z wodą był dramatycznie długi. Wygląda... strasznie... Pociechą dla mnie jest to, że to nie mój Kundelek. Nigdy, przenigdy nie zabiorę go do kąpieli.
Więcej grzechów nie pamiętam......
Oj, współczuję! Dobrze, że mi to nie grozi - od dawna kąpię się pod prysznicem, więc nie zabieram książek ze sobą.
OdpowiedzUsuńOj , szkoda. Kiedyś mi tez zamokła, ale prze unoszącą się parę.
OdpowiedzUsuńNa pewno da się odkupić. Głowa do góry!
OdpowiedzUsuńPrysznic nie daje szansy popełnienia takiego błędu :)
OdpowiedzUsuńTrzeba odpokutować winy...
OdpowiedzUsuńhehe a ja się uśmiałam ;)) nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy żeby zabrać książkę do kąpieli. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńHahahaha, znane, znane ;p;p
OdpowiedzUsuńTo mnie raz książkę zalał filter z akwarium :P Od tamtej pory nie trzymam książek tak blisko akwa, ale są pod nim i śpię dość niespokojnie :P
OdpowiedzUsuń