niedziela, 10 listopada 2013

Pokój straceń

Bardzo lubię kryminały więc sięgając po "Pokój straceń" po cichu liczyłam na dobrą rozrywkę. Autor znany, lubiany, ceniony choćby za "Kolekcjonera kości", ojciec wielu thrillerów psychologicznych - jednym słowem zawieść się nie mogłam. Cóż, nie tylko nie zawiodłam się, ale z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że "Pokój straceń" to cadillac wśród znanych mi powieści tego gatunku.
Powieść zadziwiła mnie swoją wielowątkowością, przy jednoczesnych szybkich zwrotach akcji. Przy takim połączeniu substancji wybuchowych zdarza się często, że autora można przyłapać na niekonsekwencji. Nic z tych rzeczy. Każde wydarzenie i akcja jest przemyślana i zaplanowana, nie ma w nich nic przypadkowego. 
Robert Moreno znany ze swoich antyamerykańskich poglądów zostaje zastrzelony w pokoju hotelowym na Bahamach. Wraz z nim ginie jego ochroniarz oraz dziennikarz. Egzekucja została zlecona przez amerykański rząd. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się proste. Wiadomo kto zginął, motywy jasne i proste, wiadomo kto zlecił... należy jedynie wybadać kto bezpośrednio dokonał egzekucji. Para detektywów Lincoln i Amelia zostają zmuszeni do współpracy z zimną i małomówną panią Prokurator. Nie są zachwyceni tą współpracą, co więcej - Amelia ma nieodparte wrażenie, że Prokurator głównie im przeszkadza. Pomimo tego krok po kroku detektywi odkrywają, że nic nie jest takie jak się na początku wydawało. Co więcej obraz śledztwa i tego "kto zabił" zmienia się w tej powieści kilkakrotnie.  I to jest właśnie niesamowite. Książka jest tak skonstruowana, że od początku znamy czarny charakter. Niby wszystko wiadomo, wszystkie klocki są już na swoim miejscu i nagle trach! jakiś mało istotny szczegół sprawia, że cała dotychczasowa dedukcja wali się, a detektywi mozolnie wznoszą nową. Co ważne - nie szukamy sprawcy, a jedynie (albo aż) motywów. W trakcie czytania obraz tego co zaszło zmienia się kilkakrotnie. Czytelnik ma zamęt w głowie a jednocześnie poczucie niesamowitego talentu autora, który z maleńkiego szczegółu potrafi uczynić powód do całkowitej zmiany teorii dotyczącej tego co się wydarzyło. 
Oprócz świetnie skonstruowanej zagadki mamy również bardzo smakowity wątek kulinarny. Otóż snajper ma dość niespotykane hobby. Uwielbia swoje noże i z namaszczeniem dba o ich jakość i stan. Jednego z nich używa do torturowania swoich ofiar, pozostałych do wyczarowywania kulinarnych arcydzieł. Opisy jego działań w kuchni są bardzo obrazowe i dają poczucie, że gotowanie jest naprawdę sztuką. 
Dużą zaletą jest też konstrukcja książki. Krótkie rozdziały są bardzo treściwe. Każdy z nich jest jak pigułka. Analiza dowodów dokonywana przez detektywów, krótki opis zdarzeń, szybki opis kulinarnych działań - czytelnik ma wrażenie pakowania w jego umysł ogromnej ilości faktów, które kilka rozdziałów dalej zostają przemielone przez detektywów i układają się w zupełnie inny obraz. Niesamowicie wciągające. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz