piątek, 10 marca 2017

52 - piętrowy domek na drzewie

Moje dzieci są zupełnie różne. Starsza czyta wszystko, co jej w ręce wpadnie. Jeśli tylko ma chwilkę wolną - czyta. Młodszy natomiast w tej kwestii wykazuje totalne lenistwo. Owszem, lubi książki, ale tylko te, które czyta mu Mama. Podsuwam mu różnorakie pozycje, od komiksów począwszy, a na "Magicznym drzewie" skończywszy. Bez rezultatu. Czyta dwie strony i książka ląduje w kącie. Aż pewnego dnia...
"52 - piętrowy domek na drzewie" to czwarty tom rewelacyjnej serii, której bohaterami są dwaj chłopcy posiadający domek na drzewie. Niby nic wielkiego, ale tylko do czasu, kiedy dowiadujemy się, że ten domek ma 52 piętra! Początkowo miał ich 13 (w pierwszym tomie) ale pomysłowe chłopaki systematycznie go rozbudowywali, dodając coraz to nowe, totalnie nieprzydatne i odlotowe piętra. Andy i Terry w poszczególnych częściach domku stworzyli maszynę do robienia fal, nawiedzony dom, pokój z pamięciowyciskarką, tor do wyścigów koni na biegunach i wiele, wiele innych, zupełnie zwariowanych miejsc. Już sama lektura o tym, co wchodzi w skład domku, budzi uśmiech czytelnika. Wyobraźcie sobie marchewkostrzelną wyrzutnię rakietową, albo piętro do żonglowania piłami łańcuchowymi. Odlot!
Treści w tej książeczce jest niewiele, jako że nie ona tu gra pierwsze skrzypce. Pewnego dnia Terry i Andy przypominają sobie, że mieli napisać książkę. Niestety tego nie zrobili, dzwonią więc do Pana Nochala, który jednak nie odbiera telefonu. Okazuje się, że Pan Nochal zniknął, a jego biuro przedstawia obraz nędzy i rozpaczy. Nasi bohaterowie jadą tam i na biurku znajdują gąsienicę, która jako naoczny świadek prawdopodobnie wie, co się wydarzyło, Niestety nie mówi, wobec czego przyjaciele postanawiają zabrać ją do Jill, która rozumie język tych owadów. Kiedy swoim jajkolotem docierają do domu dziewczynki okazuje się, że ona śpi. Co należy zrobić gdy dziewczyna śpi? Oczywiście pocałować ją. Niestety, pocałunek musi złożyć królewicz. Przyjaciele biorą dziewczynę i gąsienicę do wózka i jadą w poszukiwaniu królewicza. Dalej pisać nie będę, dodam tylko, że jeżeli chcecie dowiedzieć się, kto to jest Wendetarianin, i jak namówić dzieci do jedzenia warzyw, to "52 piętrowy domek..." jest lekturą dla Was. 
Kiedy książeczkę czytała Starsza, kwiczała ze śmiechu, a ja razem z nią. Nikt nie zachowa powagi czytając o Ślimaczej Akademii Wojowników Ninja, czy też o królu kartoflu, albo o gąsienicy która pożarła dwa rozpędzone walce drogowe. Młodszy zerkał, podsłuchiwał, aż sięgnął i wsiąkł. Kiedy usłyszałam od niego "Mamo idę poczytać", miód wlał się w moje serce. Lektura to jednak nie pospolita, albowiem "Domek..." to przede wszystkim czaderskie, prześmieszne, najlepsze w świecie, jakie widziałam ILUSTRACJE. Lekturze opisów domku na drzewie i jego atrakcji można poświęcić cały dzień oglądając, szukając śmiesznych szczegółów, analizując poszczególne niuanse budowli i śmiejąc się z żartów i żarcików. Tu naprawdę nie można się nudzić. Każda strona tej książki to małe graficzne arcydzieło.  Często jest tak, że dziecko spędza więcej czasu nad rysunkiem, niż na samym składaniu literek w słowa. Mój syn ma kilka ulubionych stron, do których wraca i po raz nie wiadomo który oglądając to samo, zawsze znajdzie jakiś nowy szczegół. Ramki, dymki, tabelki wykresy... atrakcji dla małej główki aż nadto. 
Rewelacyjna seria. Śmieszna do bólu brzucha, odlotowo pomysłowa i napisana (a także narysowana) w  taki sposób, że jej lektura wystarczy na długo. A potem można jeszcze raz i jeszcze... i zawsze znajdzie się coś nowego do oglądania. 
                                                                                źródło ilustracji  - Empik.com 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz