poniedziałek, 13 marca 2017

Wybrany

Lubię polską literaturę i to bardzo. Nasz kraj ma tak specyficzne cechy, że nawet nie patrząc na okładkę jestem w stanie powiedzieć, czy to twórczość rodzimego autora, czy też nie.  Specyficzny nastrój i dobór słów powoduje, że czytelnik bez wątpliwości może stwierdzić że książka ta wyszła spod pióra nieszczęśnika zamieszkującego ten specyficzny kraj. "Wybrany" jest własnie taki - na wskroś "polski", zarówno w dobrym jak i złym tego słowa znaczeniu.
Kiedy poznajemy Staszka, jest on chyba w najgorszym punkcie swojego życia. Z dyplomem wyższej uczelni w kieszeni pracuje w hipermarkecie na podłym stanowisku, bez szansy na jakikolwiek rozwój czy też awans. Wraz z nim pracuje grupa ludzi tak samo jak On pogrążona w szarości dnia codziennego. Wszyscy młodzi, wykształceni i bez perspektyw na rozwój i samorealizację. Praca to jedno, życie prywatne to zupełnie co innego. Niestety w tej materii rzeczywistość również nie ma dla Staszka nic ciekawego do zaoferowania. Obskurne mieszkanko, (które dzieli wraz z kolegą będącym świetnym materiałem na alkoholika) i brak pieniędzy, zamienia jego życie prywatne w wegetację i koszmar. Staszek bardzo próbuje wyrwać się z marazmu i biedy, jednak z każdej strony napotyka ścianę. Nie może znaleźć sposobu na zmianę swojego życia ,postanawia więc ...  no właśnie.
Powieść jest świetnie napisana. Autorka bardzo umiejętnie stopniuje napięcie. Zaczynamy od spokojnej, wręcz nudnej egzystencji Staszka, a kończymy z wypiekami na twarzy zastanawiając się, co dalej. Nie można też przejść obojętnie nad problemem, jaki porusza autorka. Taka szara egzystencja, bez perspektyw na zmianę, jest z pewnością udziałem wielu młodych ludzi w naszej wspaniałej ojczyźnie. Ilu z nich - podobnie jak Staszek - posunie się do desperackiego kroku? Ilu z nich po prostu nie zdzierży biedy i wyjedzie za granicę? "Wybrany" pokazuje pewien schemat, który jest udziałem wielu młodych ludzi przyjeżdżających do wielkiego miasta z nadzieją na poprawę swojego małomiasteczkowego życia.
Bardzo poruszyły mnie opisy codziennego życia Staszka i jego znajomych. Nie może kupić sobie puszki coca-coli, bo jeżeli to zrobi, to pewnego dnia zabraknie mu na bułkę i będzie głodował. Z drugiej strony w rodzinnym miasteczku i przed własną matką gra wielkiego karierowicza, któremu świat leży u stóp. Czytałam z zażenowaniem i zastanawiałam się, na ile krzywdę Staszkowi zrobiła jego własna przerośnięta ambicja. To Ona właśnie nie pozwala Staszkowi na zwykłe życie. Kiedy Staszek poszukuje pracy, albo kiedy odwiedza na imprezie znajomych widać wyraźnie, że stawia się w szeregu wyżej od innych. Pogardza osobami, które pracują razem z nim jakby zapominając, że przecież też tam pracuje. Wścieka się kiedy jego współlokator dostaje propozycje pracy ponieważ uważa, że to On zasługuje na lepsze życie - nikt inny. Wyraźnie widać przysłowiowy przerost ambicji nad treścią. 
Urzekła mnie ta książka takim specyficznym polskim smaczkiem. Te bure osiedla, pracownicze ogródki działkowe, sprytny wujaszek będący idealnym przykładem "zaradnego krętaczka - Polaczka", nadopiekuńcza mamuśka... no smaczki polskiej rzeczywistości widoczne na każdym kroku. Mnie osobiście ten klimat urzekł, choć nie wątpię że są osoby, które za ten własnie nastrój rzucą powieścią w kąt.
Warto sięgnąć choćby po to, aby podziwiać wszędobylskie i spostrzegawcze oko autorki, które wyciągnie na światło dzienne nasze wszystkie narodowe wady, kompleksy czy też chore ambicje i pokaże, dokąd ta mieszkanka może nas zaprowadzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz