środa, 15 marca 2017

Niewidzialne życie Iwana Isajenki

Wiosna idzie, więc to może magia przyrody i tego że wszystko się odradza. Albo gwiazd na niebie, albo dobrych prądów, albo nie wiem... może żyła wodna płynie pod domem mym i wpływa na dobór lektury. W każdym razie ostatnio w me dłonie wpadają książki magiczne, inne niż wszystkie, odstające od większości znanej mi literatury. To nie są powieści górnych lotów i do Prousta czy Mana to im daleko, ale mają w sobie iskierkę. Taki promyczek, który powoduje, że siedzą w mojej duszy i wyjść nie mogą. Promyczek to mało powiedziane. "Niewidzialne życie Iwana Isajenki" to bomba słoneczna po prostu. Przyznam się, że takiej powieści dawno nie czytałam.  
"Prywatne życie Iwana Isajenki" to jest po prostu mistrzostwo książki innej niż wszystkie. Może wpływa na to fakt, że powstała ona na podstawie zapisków znalezionych w szpitalu w Mozyrzu na Białorusi. Opowiada o prawdziwych wydarzeniach, których bohaterem jest siedemnastoletni Iwan. Chłopak właściwie całe życie spędził w szpitalu. Jest kaleką bez nóg i z jedną ręką nie w pełni sprawną. Mimo wszystko żyje i stara się brać z życia ile się da. Ma - jak każdy młody chłopak - marzenia i potrzeby. Interesuje się światem zewnętrznym, a do tego jest piekielnie inteligentny. Jego oknem na świat jest pielęgniarka Natalia - jedyna życzliwa mu dusza w całym szpitalu. Iwan cierpi głównie z powodu nudy. Jego życie to pasmo codziennej rutyny przeplatanej figlami i złośliwościami płatanymi personelowi szpitala. Dni upływają jeden za drugim, aż do momentu, kiedy w szpitalu pojawia się chora na raka dziewczynka, o imieniu Polina. Dzięki niej Iwan otwiera się na świat i dociera do niego, że szpital to nie wszystko. Im bardziej Polina żegna się ze światem tym bardziej Iwan ten świat odkrywa. Ten związek jest przepiękny, magiczny wzruszający i jedyny w swoim rodzaju. Polina pokazuje Iwanowi czym są gwiazdy, drzewa i muzyka. Pokazuje, czym jest miłość i radość. Mają różne szalone pomysły, których realizacja ich jednoczy i pozwala rozwijać się kiełkującemu uczuciu. 
Książka oczywiście ma smutne zakończenie. Płakałam jak dzieciak i to kilka razy. Historia nie do opisania. Po prostu trzeba przeczytać. 
Największy szok przeżyłam kiedy na końcu książki przeczytałam notkę o dalszych losach Iwana. Niby wiedziałam, że powieść powstała na podstawie odnalezionych zapisków prowadzonych przez pacjenta, ale ta notka jeszcze bardziej uświadomiła mi, że to wszystko działo się naprawdę. Niesamowita historia. 
Książka powaliła mnie na kolana i do dzisiaj do końca się z nich nie podniosłam. Rewelacyjna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz