piątek, 3 marca 2017

Historia spisana atramentem

Zrecenzować tę powieść to niełatwe zadanie. Z jednej strony serce krzyczy: Przecież uwielbiasz twórczość Marii Ulatowskiej! Jej sagi, ciepłe pióro, umiejętność zachwycania się drobiazgami... Ale zaraz serce zostaje stłamszone przez umysł, który z iście diabelską dokładnością stwierdza: Ale "Historia spisana atramentem" to nie jest tylko Pani Ulatowska i to widać. Coś czyni spustoszenie w umiejętnościach autorki przekazywania tych kropelek ciepła i niteczek radości... 
I cóż mam czynić? Jak żyć? :-) 
Sama historia ukazana w tej powieści jest bardzo ciekawa. Na przełomie XIX i XX wieku poznajemy Czesława - ucznia seminarium duchownego, trochę zagubionego we własnych uczuciach, ale ogólnie budzącego sympatię. Wędrujemy z nim przez całe jego życie. Wsłuchujemy się w jego rozterki rodzące się już w seminarium i towarzyszące mu do końca jego dni. W trakcie lektury nie mogłam odczepić się od znanego wszystkim wierszyka "Żuraw i czapla". Tyle tylko, że tu nie było dwóch postaci, a dwa wcielenia księdza Czesława. Jedno jest oddanym księdzem, wierzącym głęboko w sens posługi duchowej, a drugie obsesyjnie wręcz kocha kobietę i wie, że aby spełnić marzenia o miłości musi porzucić sutannę. Jak dla mnie problemem tego związku jest kobieta - Maria. Ona ślepo wierzy w obiecanki - cacanki Czesława i jak potulna owieczka znosi wszystkie jego humory. Ciągle tylko czytamy o obiecankach że wróci, o zaklinaniu: Czekaj na mnie! I ona czeka... Im dłużej Ona czeka tym mnie bardziej frustrował główny bohater, a moja sympatia dla niego topniała niczym masło na patelni. A już wyprawa do Paryża upewniła mnie w przekonaniu, że pogoniłabym takiego Czesława w diabły. 
Równocześnie z losami Czesława i Marii śledzimy współczesne losy dwójki przyjaciół - Matyldy i Janusza. Ten wątek wyjątkowo przypadł mi do gustu. Tu mamy zagadkę (szkoda, że łatwą do rozwiązania), której rozwikłanie wymaga podróży w odległe czasy. Ta wyprawa przez polskie dworki i pałace, przez coś, co właściwie już dzisiaj nie istnieje. Naprawdę, tu smakowałam każde słowo. Przyczynkiem do zagadki jest pamiętnik dziadka Matyldy opisujący... ehh skomplikowane to wszystko. Nie chcąc zdradzić szczegółów nadmienię, że jest skarb, nocna wyprawa, czarny charakter i wiele innych naprawdę ciekawych wątków.
Powieść dla mnie jest trochę za długa. Opowieści o księdzu Czesławie często ciągnęły się i dłużyły, za to współczesny wątek czytałam szybko i żałowałam że się już skończył.  Nie mogę powiedzieć, że to powieść niewarta polecenia, bo to nieprawda. Niewątpliwe jednak fani Marii Ulatowskiej nie znajdą tu tego, co tak magicznie urzekało w poprzednich powieściach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz