Moje pierwsze zetknięcie z Zakonem Templariuszy miało miejsce dawno temu, kiedy byłam nastoletnią fanką serii o Panu Samochodziku. Wraz Panem Tomaszem i kilkoma harcerzami, z zapartym tchem poszukiwałam skarbu Templariuszy ukrytego gdzieś w głębi naszego kraju. Wprawdzie trochę obraz "zamydlają" pałętający się w fabule Krzyżacy, ale mimo tego Templariusze działali mi na wyobraźnię. Zakon tajemniczy, pełen mądrych ludzi, chcących przejąć władzę w chrześcijańskim świecie, do tego ogromne bogactwo i piękne pałace... Ile w tym prawdy?
Można szukać faktów o Templariuszach w podręcznikach historii, ale bez większego powodzenia. Wiadomo, że byli bogaci, że walczyli w obronie chrześcijaństwa, ale wiadomo też, że skrywali wiele tajemnic. Ich historia oficjalnie zakończyła się w 1312 r. Zginął ich Mistrz, zaginął skarb, a archiwum przekazano innemu zakonowi. O czym tu jeszcze pisać? No właśnie. Dlatego warto porzucić podręczniki na rzecz prac trochę naukowych, trochę detektywistycznych i tylko troszkę bajkowych. Bajkowych tylko na tyle, aby rozjątrzyć ciekawość i zabić nudę.
"Templariusze fenomen, który przetrwał" jest właśnie książką dla fascynatów, którzy docenią nie tylko wartość historyczną, ale również umiejętność gawędzenia i ciekawego przekazywania faktów. Przyznam się, że podchodziłam do tej książki, jak szczerbaty do orzechów, ale kiedy zaczęłam lekturę - przepadłam. Kiedy przebrnęłam przez wstęp i pierwszy - dość suchy rozdział - zachwyciłam się pozostałą częścią. Autor nie stroni od słów „tajemnica”, „prestiż”, „bogactwo”, nie ukrywa, że Zakon Templariuszy do dziś nie został do końca zbadany. Owszem, bardzo zgrabnie operuje faktami historycznymi, ale też potrafi stawiać tezy i szukać szczegółowych odpowiedzi na postawione pytania. Bardzo zafascynowała mnie historia paryskiej siedziby Templariuszy, z ciekawością czytałam o konszachtach templariuszy z "aniołami śmierci". Z wypiekami na twarzy śledziłam losy ostatniego Wielkiego Mistrza i płakałam nad niesprawiedliwością jaka Jego spotkała. Zresztą nie tylko Jego, ale prawie wszystkich Templariuszy. Torturowani i więzieni w lochach zmuszani byli do wyjawiania tajemnic, o jakich nie śniło się oprawcom. Na szczęście niektórzy wymknęli się z łap Inkwizycji i uciekli z nieprzyjaznego kontynentu. Czy przetrwali do dzisiaj?
Pierwsza część książki, ukazująca tajemnicę Templariuszy, jest ciekawa pod względem historycznym. Autor podaje sporo faktów i źródeł, jednak nie przytłacza czytelnika ich ilością. Lekturę bardzo ułatwia sposób umieszczenia przypisów, które umieszczone są u dołu strony, a nie na końcu każdego rozdziału. Umożliwia to nieprzerwane delektowanie się książką, bez ciągłego wertowania kartek. W drugiej części, ukazującej losy Zakonników po likwidacji zakonu, mamy więcej dociekań, pytań i zagadek. Miałam wrażenie, że tutaj do głosu doszło wykształcenie autora, który z zawodu jest prokuratorem. Widać, że ogromną przyjemność sprawia Mu analizowanie faktów i łączenie przyczyn ze skutkami.
Wyobraźnię czytelnika podsycają kolorowe zdjęcia i rysunki zamieszczone w książce. Zresztą cała książka jest pięknie wydana. Twarda okładka, śnieżnobiały papier, dobry skład - to wszystko tworzy całość, która daje ogromną przyjemność czytania. Jeżeli dodamy do tego gawędziarski styl autora i bardzo, bardzo przyjazną czcionkę (dawno nie czytało mi się tak dobrze) otrzymamy wspaniałą pozycję, której nie powstydziłoby się niejedno wydawnictwo stricte historyczne.
Na razie postawiłam Templariuszy na półce w biblioteczce. Niech czekają na swoją chwilę, kiedy moje dzieci sięgną po nią i zanurzą się w świat pełen zagadek i tajemnic. Wam też polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz