środa, 21 grudnia 2011

Bardzo mała dziewczynka i bardzo duży miś


Po czym poznać książkę dla dzieci? Przede wszystkim po sposobie wydania. Najczęściej jest kolorowa, pełna obrazków, z dużymi literami. Wesoła i radosna. Nie zawsze jednak oznacza to, że traktuje o błahych sprawach. Powiem więcej - cenię książki, które będąc właśnie kolorowymi cudami wydawniczymi przekazują dzieciakom prawdy - często trudne do zrozumienia dla siedmio czy ośmiolatki.

"Bardzo mała dziewczynka i bardzo duży miś" to książka właśnie taka. Cudna w formie i poważna w treści. Ciepła i wzruszająca,  miejscami wywołująca salwy śmiechu a miejscami łzy wzruszenia.
Zaczyna się zupełnie zwyczajnie (dla Starszej wręcz nudno). Oto sklep i zabawki, które oczekują na nowych właścicieli. Głęboko na półce siedzi miś Maurycy. Jest malutki i prawie go nie widać. Na szczęście Marta, która przyszła do sklepu z Tatusiem zauważa go i pragnie przytulić. Tatuś Marty kupuje misia  i zabierają go do domu. Maurycy okazuje się być misiem niezwykłym. Kiedy Marta śpi przenosi się wraz z nią do zaczarowanego lasu, w którym mieszka myszka z dwoma ogonkami i niebieska wiewiórka ze zbyt puszystym ogonkiem.
"Bardzo mała dziewczynka i bardzo duży miś" to właściwie książka przedstawiająca dwie historie. Pierwsza  nich przedstawia przygody Marty i misia w "wyśnionym lesie". Tu rola Marty jest dominująca. Nie dość że za pomocą kredek sama stworzyła mieszkańców lasu (nie zawsze bezbłędnie czego dowodem są dwa ogonki myszki i zbyt duży ogon wiewiórki) to jeszcze musi nadać im imiona. Nprawdę odpowiedzialne zadanie! Zimą tłumaczy zwierzątkom po co są święta i uczy je robić aniołki na śniegu. Podsumowując - w lesie zamienia się w "dorosłą" dziewczynkę. (tak stwierdziła Starsza)
Zupełnie inaczej jest w życiu codziennym. Tu Marta jest po prostu przedszkolakiem nie zawsze radzącym sobie z emocjami i uczuciami. Autorka bezbłędnie i delikatnie wprowadza małego czytelnika w świat trudnych uczuć i spraw: adopcji, osamotnienia,  cierpienia samotnego dziecka...
Cudowna i ciepła książka na zimowe wieczory. 
Jeżeli chcecie w trakcie czytania mieć mnóstwo tematów do dyskusji z małym słuchaczem - polecam.
Dodam jeszcze tylko, że Wydawnictwo Skrzat dołożyło starań, aby maluchy oka nie mogły oderwać od rysunków. Popatrzcie sami... 



2 komentarze:

  1. Wydawnictwo Skrzat bardzo dba o swoje wydawane książki. W sumie bardzo dobrze, bo wzięcie do ręki takiej książeczki to sama przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne ilustracje. Od takich obrazków nawet starszy czytelnik oka nie może oderwać. Książka wydaje się być naprawdę piękną perełką wśród literatury dziecięcej. Myślę, że przy najbliższej okazji zaopatrzę w nią sześcioletniego brata (zakochałam się w niebieskiej wiewiórce...)

    OdpowiedzUsuń