Kiedy skończyłam lekturę pierwszego tomu "Kwiaciarki" z niecierpliwością tupałam nóżkami z ciekawości, co będzie dalej. Autor nie pozostawił wątpliwości, co do kontynuacji powieści. Na szczęście drugi tom - trochę bardziej opasły niż pierwszy - czekał na półce, więc nie miałam daleko.
Tym razem autor dużo bardziej skupił się na tytułowej kwiaciarce. Gabriela wraz z matką - po wykonaniu kary śmierci na ojcu - stają się osobami potępionymi. Nie mogą znaleźć pracy, nie mogą wynająć mieszkania. Cała sytuacja zmusza kobiety do zmiany nazwiska, bo tylko dzięki temu jest szansa na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Ponownie spotykamy też Pawła Gireta, który pod zmienionym nazwiskiem szuka dowodów, które umożliwią zrehabilitowanie jego i ojca Gabrieli. Należy jednak z całą stanowczością podkreślić, że w drugim tomie pierwsze skrzypce gra Hrabia Albert de Lussan, brat pani de Lagarde. To on w pociąga za sznurki i to dzięki niemu wszystko kończy się szczęśliwie.
Lektura drugiego tomu nie była już tak zachwycająca jak pierwszego. Pozostał zachwyt nad fabułą i bogactwem słowa jednak człowiek, jak to człowiek – oczekuje czegoś więcej. Więcej nie było, za to denerwowały mnie cudowne zbiegi okoliczności, które pozwalały naszym bohaterom wyjść z każdej opresji obronną ręką. Na każdym zakręcie paryskiej ulicy spotykały się właśnie te osoby, których spotkanie było konieczne, aby fabuła mogła toczyć się dalej. Jeżeli zaistniała potrzeba znalezienia czegoś na ulicy – na pewno właściwa osoba znajdzie potrzebny przedmiot. A już sposób, w jaki Wielki Dzieciak wszedł w posiadanie dokumentów, które pozwoliły doprowadzić fabułę do szczęśliwego końca przekroczył granicę mojej tolerancji. Zaciskałam zęby i tłumaczyłam sobie, że w bajkach tak bywa, ale jakoś do mnie ten argument nie docierał. Miałam wrażenie, że autor bardzo już chciał zakończyć powieść, więc po prostu ułatwiał sobie pisanie jak tylko mógł.
Pomijając bajkowe sploty wydarzeń – reszta książki jest nadal przepiękna. Nadal opisy budzą mój zachwyt, a mnogość bohaterów i wątków daje sporą radość z lektury. Rozwija się wątek kwiaciarki, rozwijają się wątki miłosne, rozjaśnia się również tajemnica morderstwa, przez co rehabilitacja niesłusznie skazanych Pawła i Jana jest jak najbardziej możliwa. Na przeszkodzie stoi czarny charakter – Hrabina de Lagarde, która zrobi wszystko, aby jej córka odziedziczyła majątek po swoim wuju. Posuwa się do najgorszych przeczy i to właśnie ją gubi.
Niestety trochę zachwiana zostaje równowaga pomiędzy dobrem, a złem, ponieważ tak naprawdę rozwiązanie wszystkich tajemnic jest możliwe tylko i wyłącznie dzięki sile pieniądza. Hrabia Albert de Lussan jest człowiekiem nieprzeciętnie bogatym i tak samo nieszczęśliwym. Swojego majątku dorobił się w Indiach, jednak nie było mu dane cieszyć się życiem szczęśliwym Po ukąszeniu przez węża został prawie całkowicie sparaliżowany, Wówczas naszła go myśli o tym, że nie pieniądze sią najważniejsze, a rodzina i przyjaciele. Przypomniał sobie, że przed wielu laty zostawił kobietę i malutką córeczkę, nie zapewniając im żadnych warunków do godnego życia. Teraz ruszyły go wyrzuty sumienia i postanowił odnaleźć córkę i matkę. Nie trudno się domyślić, kto jest tą córką…
Niestety poszukiwania córki bez sporek gotówki byłyby niemożliwe. Hrabia wydaje na poszukiwania niezłą fortunę i właściwe wszystko załatwia przez pieniądze. To, co było przyczyną wszelkiego zła w pierwszym tomie, teraz jest koniecznym elementem tego, aby wszyscy żyli długo i szczęśliwe.
Jeżeli czytelniku przeczytałeś pierwszy tom „Kwiaciarki” niewątpliwie sięgniesz po drugi. To konieczne, aby zaspokoić swoją ciekawość jak potoczą się losy wszystkich bohaterów powieści. Ale jeżeli już pierwszy tom nie przypadł Ci do gustu, to daj sobie spokój. Drugi jest troszkę słabszy od pierwszego, a przez to, że obszerniejszy, zdarzają się chwile monotonni i nudy. Całość jednak – godna polecenia.
Raczej nie sięgnę, nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń